Ten tytuł, to nie o ogólnym wzroście zainteresowania płytami analogowymi czyli winylami. To jest tytuł o mnie. W poprzedniej muzycznej notce pisałem, jak to wpadłem w uwielbienie brzmieniem analogowym, dzisiaj opowiem o jego skrajnych przejawach :). A więc zacząłem inwestować w sprzęt. Zakupiłem do mojego skromnego gramofonu pierwszą wkładkę MC (dotychczasowa była MM), co poprawiło znacznie jakość dźwięku. Wkładka (czyli igła z obudową) kosztowała więcej, niż cały gramofon. Do tego nowy przedwzmacniacz (drugie tyle). Na wymianę czekają głośniki (zbieram kasę). Teraz płyty. Zacząłem totalną wymianę cd na wersje winylowe, co również nie jest tanie. Upatrzyłem sobie kultowy album sprzed 10 lat... i to już było przegięcie. Chyba. Otóż za ten wymarzony album (nowy, w folii) wydałem 210 EUR, czyli 960 PLN. Czyli uzależnienie postępuje...
Inne tematy w dziale Kultura