W poprzednim odcinku pisałem o konflikcie chłop-pan. Wyrwanie z korzeniami tej komunistycznej zakały jest jednym z podstawowych warunków udrożnienia nam logicznych połączeń i przywrócenia zasad na polskiej mapie historycznej. Komunę musimy tak samo odrzucić, jak niegdyś byłych zaborców. Bez zrozumienia tej potrzeby nie powstaną fundamenty nowego państwa, nie zostanie odbudowana spójność naszej kultury i wzajemnego szacunku. Panów już nie ma, ba nawet chłopów już coraz mniej, a nienawiść klasowa trzyma się jak pijany płota, dając możliwość wykorzystywania tego konfliktu obcym i ingerencji z zewnątrz.
***
Ten komunistyczny bagaż, jaki wciąż nosimy w sobie i na sobie, trzeba nazwać, wytknąć palcem i walczyć z taką samą determinacją, jak w II RP walczono z naleciałościami pozaborowymi. Bolszewizm odciął nas od rodzimej kultury, zabił dobro i wydobył z nas zło, małość i zawiść. Nie możemy budować i rozwijać się w negacji, nienawiści i pogardzie do samych siebie. W takim stanie duch niczego sobie nie wyjaśnimy, żadna reforma nie może się udać, ani żadne porozumienie nastąpić. Musimy wrócić tam, gdzie przerwano nam ciąg kulturowy, gdzie zostawiliśmy swoje prawdziwe kody, prawdę i wzorce.
Rzecz w tym, że powojenna Polska nie miała swojego RFN. Przez ponad 40 lat wszyscy byliśmy odcięci od źródła, choć swoją macierz mieliśmy. Tę ojczyznę, przez cały okres trwania PRL, bardzo sprawnie niszczono w sposób strukturalny i na każdym poziomie. Przyzwyczailiśmy się do kłamstwa i przestaliśmy na nie reagować. Żyjemy z nim do dziś dnia. W takiej atmosferze wychowaliśmy się i w takiej rzeczywistości zaczęliśmy układać sobie życie. Gdy przyszła szansa powrotu, znaleźliśmy się jak na emigracji: ani tu, ani tam. Gdzieś ten kościół jest w którym dzwonią, ale czy dzwon który dzwoni jest prawdziwy, czy naprawdę suszymy jakieś bicie? Nie potrafimy odróżniać prawdy od kłamstwa. Instynktownie czuliśmy, że to życie, w którym uczestniczymy, nie jest nasze, nie ma ono nic wspólnego z naszą kulturą i tradycją, uwiera nas, bulwersuje i wykańcza nerwowo. Ale co robić, skoro stało już się naszym, a kłamstwo zapuściło korzenie? Budowanie naszej przyszłości w oparciu o blagę, prowadzi do zupełnego wyobcowania i zaparcia się samych siebie. Okres Solidarności był wielki. Należy on do kilkuwiekowych tradycji naszego oporu, ale odnosił się do warunków PRL-owskich. Nie wyłonił z siebie ludzi wielkich, którzy mogliby zunifikować nasze dążenia niepodległościowe i wynieść idee na piedestał walki o wolność. Nie wyłonił ludzi na miarę Piłsudskiego, Dmowskiego czy Witosa lub Korfantego. Był Jana Paweł II, ale zbyt daleko. Potem on sam, przez nas, został zakomercjalizowany niemal na śmierć, a cele, o które walczyło 10 milionów ludzi rozpłynęły się w peerelowskim wychowaniu
Pytanie, jak odzyskać swoje kody kulturowe i swoją kulturową równowagę, przestało mieć znaczenie. Przestało mieć też znaczenie poczucie tożsamości, poczucie państwa, własności i odpowiedzialności, górę wzięła proletariacka bezideowość i jakaś przedziwna wiara, wręcz parobczańska, że ktoś za nas lepiej może ułożyć nam życie. Do naszej świadomości nie dociera podstawowa prawda, że takie będzie państwo, jacy jesteśmy my sami; że aby móc myśleć o sobie w sposób normalny i odpowiedzialny, musimy pozbyć się całego nawisu komunistycznego i wrócić tam, gdzie nasze miejsce. Jeżeli nadal byt będzie nam określał świadomość, stracimy wszystko. Musimy odwrócić tę zgubną zasadę, bo to świadomość układa nam zasady naszego życie. Ucieczka w nieznane jest rejteradą z naszego gniazda i własnego domu, który jest naszym początkiem i naszym końcem. Tak naprawdę uciec od siebie można tylko poprzez dewiację.
I teraz coś, co nie mieści nam się w głowie, bo ma mocne peerelowskie korzenie… Musimy wrócić do etosu polskiej inteligencji. To największy skrót na drodze do normalności. Na Boga, ale nie po to, aby wrócić do pańszczyzny, do bicia chłopów, biedy, sanacji, czy „pańskiej Polski”, nie do tego aby jeden był panem, a drugi chłopem po wsze czasy, bo taka jest bolszewicka argumentacja, lecz po to, aby móc poznać przeszłość i racjonalnie budować przyszłość; ułożyć odpowiedzialną społeczną hierarchię stanowisk i władzy, czuć odpowiedzialność za swoje państwo, mienie i kulturę, za swoją rodzinę, naród i przyszłość.
Swoje państwo musimy budować nie według zawiści, partyjniactwa, małości, bylejakości czy wrogości do samych siebie, lecz w oparciu o poczucie wspólnoty. Każdy z nas miał w rodzinie jakiegoś inteligenta: wujek, dziadek, babcia, ciotka, są więc wzory i wszyscy możemy być inteligentami. Wystarczy odpowiednio się zachowywać, odpowiednio odnosić do siebie, czuć potrzebę posiadania wykształcenia i zdecydować się na właściwą postawę wobec państwa, narodu i własnej kultury. Kto tych podstawowych rzeczy nie potrafi, powinien się ich nauczyć, a jeżeli nie będzie stawiał opór, to społeczeństwo musi zastosować wychowawczy przymus. Takie są reguły na całym świecie i w każdych kulturach.
Zdecydowana większość z nas musi swoje postępowanie, swoją identyfikację podnieść na wyższy poziom, a swój punkt odniesienia przenieść z wirtualnego na rzeczywisty. Nie po to, aby wrócić do „pańskiej Polski”, lecz po to, aby nie pozostać na poziomie bolszewickim, nie wrócicie do PGR-ów i nie pozostać dojna krową dla innych. Mamy bowiem takie same prawo do godnego życia, jak Anglicy, Amerykanie, czy Niemcy, lecz to godne życie musi uwzględnić nasze odmienne uwarunkowania polityczne, kulturowe i musi mieć sens. Powrót do swoich źródeł, a więc do II RP, do miejsca, gdzie wszystko się zaczęło; do swoich wzorców kulturowych, których wykładnikiem jest wypracowany przez wieki walk polskie etos inteligencki, jako wzorzec zachowań, gwarantuje nam trwanie, zachowanie podmiotowości i względny spokój wewnętrzny oraz odporność na kolejną zaborczość.
Nie może być też tak, że w sferze poczucia tożsamości i indywidualnej podmiotowości nie mamy nic do uporządkowania lub z niewiadomych przyczyn państwo tego nie czyni. Praktyka wpuszczania silnych kulturowo emigrantów na teren słabego państwa, jest pomysłem straceńczym. Naród ma swoje państwo, a więc w pierwszej kolejności to ono musi dbać o tradycyjne wychowanie, bo jest do tego powołane, ma odpowiednie środki na ten cel i… taki model sprawdził się w II RP. To państwo, póki jeszcze jest, ma obowiązek wyciągnąć swoich obywateli ze studni, w którą wrzuciło nas ostatnie 80 lat braku suwerenności i uczynić zdolnych do obrony własnych interesów.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo