Dziś publikuję mój wywiad dla portalu wpolityce.pl. Pytał redaktor Piotr Czartoryski-Sziler. Zachęcam do lektury.
wPolityce.pl: Grzegorz Schetyna udał się do Berlina na spotkanie z kanclerz Angelą Merkel, by rzekomo rozmawiać nt. „ocalenia miejsca Polski w Europie”. Czemu faktycznie, Pana zdaniem, ma służyć ten wyjazd?
Ryszard Czarnecki: To błąd pani kanclerz Merkel, ponieważ wiadomo, że szef PO konsekwentnie chce nie tyle wygrać wybory, bo sondaże pokazują, że to nie jest możliwe, co utrzymać przy Platformie najbardziej radykalny, anty pisowski elektorat. Wszystko po to, by nie poszedł on w kierunku lewicy, czy gdzieś indziej. Stąd to gadanie o Polexicie. Skądinąd Schetyna był pierwszym, który powiedział, że obecne władze Polski chcą wyjść z UE. On to wymyślił i powtarza. Mnie jednak bardziej, niż antyrządowe obsesje PO, interesuje zachowanie kanclerz Merkel, bo to ma naprawdę dużo większe znaczenie. Władze PO są bowiem przewidywalne i wiemy, że przy każdej okazji atakują Polskę. Nic innego nie będzie miało tu miejsca.
Lider PO pojechał więc po pomoc w walce z PiS-em?
Pojechał po polityczne posiłki w walce o władzę w Polsce, tak trzeba to nazwać. Jest rzeczą oczywistą, że władza PO jest dla niemieckich władz - obojętnie kto będzie Niemcami rządził - dużo bardziej wygodna, niż niewygodne rządy PiS, które walczą o polski interes narodowy. Merkel usiłuje dać kroplówkę PO, partii, która podobnie jak CDU/CSU jest w Europejskiej Partii Ludowej i tej samej partii na poziomie europejskim. Merkel, jak słyszymy ma grać o szefa KE dla Niemiec, dla siebie, bądź dla Webera. Ale żeby tego szefa KE wybrać, to do tego potrzeba jednomyślności. Tymczasem sytuacja, gdzie polityk będący szefem rządu w Europie wyraźnie stara się rozgrywać na scenie politycznej w Polsce, może bardzo utrudnić poparcie przez Polskę kandydata kanclerz Merkel, bądź jej samej na szefa KE. To jest kwestia zasadnicza, więc to jest ryzykowny ruch kanclerz Merkel. Mniej, jak mówię, interesuje mnie Schetyna, bo on jest przewidywalny, niczym nie zaskoczył. On już jeździł do Brukseli i spotykał się z Merkel w ambasadzie niemieckiej w Polsce, jakby nie można było znaleźć innego miejsca.
Jaki może by skutek tych rozmów? Jakie polityczne korzyści PO może z tego wynieść?
Sygnał dla swego twardego elektoratu, że nie są izolowani międzynarodowo i mają ciocię w Berlinie, która ich wspiera. Schetyna mówi, że po wygranych wyborach uczyni z Polski współlidera UE, ale mieli na to 8 lat i główną korzyścią Polski w tym czasie - poza funduszami, które i tak nam się należały - była funkcja dla Tuska. Przypominam jaką kompromitacją było kandydowanie Sikorskiego na sekretarza generalnego NATO, a potem na szefa dyplomacji unijnej. Niech więc lepiej przywódcy PO nie mówią co zrobią, jak będą u władzy, bo już byli i pokazali.
Ale to nie jest tak, że Schetyna uprawia na własną rękę politykę zagraniczną? Politycy i internauci komentują, że swój wyjazd powinien uzgodnić z MSZ.
Gdyby to była normalna opozycja, to tak, ale nie jest. Gdy Obama staral się o wybranie na prezydenta USA, to przecież też jeździł do Berlina. Natomiast tutaj mamy do czynienia nie tyle z rozmowami dotyczącymi relacji polsko- niemieckich, co de facto na temat wsparcia dla akcji obalenia rządu. Jak nie ulica, to zagranica, mamy ten scenariusz realizowany właśnie w ten sposób. Merkel przyjmując Schetynę pokazuje, że to jest ich partner w Polsce, że go wspierają, nagłaśniają i promują. Merkel przyjmując lidera PO, zachowuje się tak, jak Merkel, która przyjmowała imigrantów. Oba zachowania są mało racjonalne.
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka