4 sierpnia, a więc zmieściłem się w oktawie, w Kaliszu odbyły się uroczyste obchody setnej rocznicy internowania w Szczypiornie legionistów Józefa Piłsudskiego. Z tej okazji pozwalam sobie opublikować felieton, który zamieściłem w tygodniku „Gazeta Polska” z okazji odsłonięcia pomnika szczypiornisty właśnie w tym mieście.
Zdarzyło się to przeszło sto lat temu. Upamiętniliśmy te wydarzenia w zeszłym tygodniu w Kaliszu. Nasi żołnierze – legioniści Józefa Piłsudskiego odmówili złożenia wiernopoddańczej przysięgi cesarzowi Niemiec i zostali internowani. Ich Komendanta umieszczono w Magdeburgu, ich samych w miejscowości Szczypiorno, na Ziemi Kaliskiej. Dziś owe Szczypiorno jest już dzielnicą Kalisza, jego włączenie do najstarszego (według kronikarza Jana Długosza) polskiego miasta nastąpiło 44 lata temu. A „imię jego czterdzieści i cztery”? W tej opowieści ów rok 1976 pełni rolę szczególną i jeszcze do tego wrócę.
Aby internowani przez Niemców legioniści po pierwsze się nie nudzili, a po drugie, żeby zachowali sprawność bojową, przełożeni pamiętali, żeby dać im zajęcie. Absolwent Instytutu Fizycznego w Szwajcarii (dziś byśmy powiedzieli: AWF) Henryk Świderski zaserwował żołnierzom ćwiczenia gimnastyczne. Ale major Stanisław Grzmot-Skotnicki i kapral Antoni Jarząbek wpadli na jeszcze inny pomysł: dzięki nim legioniści zaczęli grać szmacianą piłką, po jedenastu w drużynie, ale – uwaga – nie można jej było kopać (to nie był futbol!) tylko podawać i rzucać. Zamiast bramek były po prostu dwa kije. W razie kontrowersji na boisku rozstrzygał głos sędziującego oficera – legionisty. I dyskusji nie było...
Tak zaczęła się piłka ręczna w Polsce. Polscy piłkarze ręczni dziś i jutro to historyczne wnuki i prawnuki niezłomnych żołnierzy Legionów Piłsudskiego, którzy wybrali lojalność wobec Polski i nie chcieli „kłaniać się okolicznościom, a Prawdom kazać, by za drzwiami stały” (C. K. Norwid).
W tym samym 1976 roku, w którym Szczypiorno stało się częścią Kalisza, polscy piłkarze ręczni zdobyli na IO w Montrealu swój pierwszy i jedyny dotąd olimpijski medal – brązowy. Dwa lata temu na Igrzyskach Olimpijskich w Brazylii ich następcy przegrali walkę o finał z Duńczykami – późniejszymi złotymi medalistami – dopiero w dogrywce, zajmując ostatecznie czwarte miejsce. Zresztą w ostatnich parunastu latach Biało-Czerwoni w tej dyscyplinie sportu zdobyli aż cztery medale Mistrzostw Świata.
A teraz „pro domo mea”. Do tegoż Szczypiorna mam osobisty sentyment. Wynika to z historii mojej rodziny. Sto siedemdziesiąt lat temu pracował tu mój kuzyn ze strony mamy Imć Wojciech Chmielowski herbu Jastrzębiec. Był szefem komory celnej znajdującej się na granicy zaborów pruskiego i rosyjskiego. W tamtym miejscu, w tamtym czasie kwitł szmugiel na duża skale. Z zaboru pruskiego do rosyjskiego wożono, co charakterystyczne, spirytus. A do pruskiego mięso, wędliny, a nawet przemycano bydło(!). Celnik Wojciech, mój krewny, miał czwórkę dzieci. Najstarszy Adam, bardzo zdolny malarz, stracił nogę w Powstaniu Styczniowym, co wszak nie przeszkodziło mu w artystycznej ekspresji. Nagle rzucił wszystko i poświęcił życie ludziom bezdomnym. Już kiedy byłem dorosły Adam Chmielowski, syn Wojciecha, brat Albert został ogłoszony świętym.
*felieton ukazał się w „Gazecie Polskiej” (20.06.2018)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport