Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
158
BLOG

Tusk – twarz negocjacji w związku z Brexitem

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Brexit Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

wPolityce.pl: Czy Donald Tusk ma podstawy do obaw, do tego stopnia, żeby apelować o poparcie jego kandydatury na drugą kadencję szefa Rady Europejskiej?

Ryszard Czarnecki: Myślę, że nie jest to poważny apel. Takie poparcie zdobywa się kanałami dyplomatycznymi, w czasie rozmów, a nie poprzez apele via media. Tutaj brakuje powagi Donaldowi Tuskowi. Powinien on zresztą wiedzieć, że tak naprawdę to, czy będzie szefem Rady Europejskiej zależy – w sporym stopniu – od tego, jak będą układane inne elementy europejskich puzzli to znaczy kto, w styczniu przyszłego roku, zostanie szefem Parlamentu Europejskiego. Na przykład wybór przedstawiciela tej samej rodziny politycznej co Donald Tusk, czyli Europejskiej Partii Ludowej na szefa Parlamentu Europejskiego może oznaczać, że stanowisko szefa Rady Europejskiej, które obecnie zajmuje Donald Tusk, przypadnie socjaliście. Jest to scenariusz możliwy, a nawet prawdopodobny. Szczerze mówiąc ta sytuacja jest trochę śmieszna. Nie przypominam sobie, żeby Herman Van Rompuy, jego poprzednik, były premier Belgii, apelował do władz Królestwa Belgii, żeby poparły jego kandydaturę. Nikt tak nie robi. Myślałem, że po blisko dwóch latach spędzonych w Brukseli Donald Tusk czegoś się nauczył. Widać, że dopiero przyswaja sobie mechanizmy, które rządzą Unią.

Jarosław Kaczyński zasugerował, że rząd PiS nie udzieli takiego poparcia. Można przypuszczać, że gdyby było inaczej, oznaczałoby to, Polska nie ma nic do zarzucenia Donaldowi Tuskowi. W jednym z wywiadów Kaczyński powiedział, że w Polsce, zarówno w Sejmie i w prokuraturze, toczą się postępowania, które mogą doprowadzić do postawienia Tuskowi zarzutów. Wyraził wątpliwości co do tego, czy taka osoba powinna stać na czele Rady Europejskiej…

Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której były premier jakiegoś kraju, który jest na ważnym stanowisku międzynarodowym, domaga się karania własnej ojczyzny kolosalnymi karami finansowymi. Mówię tutaj o tym, że Donald Tusk poparł, i to bardzo szybko, propozycję Komisji Europejskiej, aby karać kraje, które odmówią przyjęcia uchodźców kwotą ćwierć miliona euro za każdego nieprzyjętego uchodźcę. W sytuacji, gdy w październiku zeszłego roku Rada Europejska, także głosem ówczesnej premier Ewy Kopacz, przyjęła określoną kwotę uchodźców do Polski, z perspektywą jej zwiększenia, oznacza to, że Polska musiałaby płacić ponad 3 miliardy euro z tytułu nieprzyjęcia uchodźców. Donald Tusk poparł tę propozycję. Muszę powiedzieć, że w tej sytuacji gdybym to ja decydował, to pewnie nie byłbym w stanie poprzeć kandydatury Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej.

Donald Tusk będąc premierem, zostawił swój rząd, partię i czmychnął do Brukseli na lepiej płatną posadę, paląc za sobą mosty…

Jose Manuel Durão Barroso były premier Portugalii, czy były premier Belgii Herman Van Rompuy, którzy praktycznie zaraz po zakończeniu swoich funkcji w kraju, przychodzili na funkcje odpowiednio najpierw szefa Komisji Europejskiej (Barroso w 2004 roku) i szefa Rady Europejskiej (Van Rompuy w 2010 roku). Żaden z tych byłych premierów - ani Barroso, ani Van Rompuy - nie domagał się publicznie rozwiązań, które uderzyłyby w ich kraj. Tutaj Donald Tusk poparł to rozwiązanie proimigracyjne, co może skutkować dla Polski olbrzymimi kwotami. Podkreślam jeszcze raz, że może to być ponad 3 miliardy euro.

Słowami Jarosława Kaczyńskiego zszokowany jest niemiecki europoseł Manfred Weber, który zarzucił mu niepatriotyczną postawę. Czy można to odbierać właśnie w kategorii patriotyzmu?

Byłoby dobrze, gdyby Niemcy jednak napili się zimnej wody i nie uczyli Polaków patriotyzmu, ponieważ może to wywołać pokusę przypomnienia najnowszej historii Europy, Polski i Niemiec. Myślę, że ta lekcja historii dla pana Webera i jego rodaków nie byłaby najprzyjemniejsza.

Czy przy ewentualnym powrocie do Polski Donald Tusk ma szansę na nowo zaistnieć na scenie politycznej?

Formacja, której był liderem, czyli Platforma Obywatelska, w tej chwili jest kierowana przez jego wielkiego rywala, którego Donald Tusk chciał zniszczyć, czyli Grzegorza Schetynę. Jestem przekonany, że Schetyna „lisa” Donalda nie wpuści do „kurnika” PO. Natomiast ta nowa inicjatywa, która ewidentnie jest podlewana przez Tuska brukselską konewką, czyli Europejscy Demokraci, jest to inicjatywa - oględnie mówiąc - mikroskopijna. W związku z tym nie sądzę, żeby Tusk miał teraz w Polsce istotne polityczne przyczółki. Słuszne jest stwierdzenie o spalonych mostach. Dla mnie zupełnie surrealistycznym scenariuszem jest walka Donalda Tuska o prezydenturę. Będzie się on bał przegrać z Andrzejem Dudą, a taka porażka jest bardzo prawdopodobna. Przy dużej pracowitości obecnego prezydenta i lenistwie byłego premiera, to starcie zakończyłoby się – co z góry można przewidzieć - zwycięstwem kandydata z obozu PiS.

Jak Pan ocenia kadencję Donalda Tuska na stanowisku szefa Rady Europejskiej?

Przede wszystkim jest ona zupełnie inna niż jego poprzednika Van Rompuya. Obecność Tuska była bardzo wycofana. Donald Tusk nie angażował się za bardzo. Wyraźnie zostawiał pole, z jednej strony Junckerowi, a z drugiej Schulzowi. Nie wchodził im w paradę. To może być zaskakujące, ale tutaj pochwalę Donalda Tuska, bo pójście w ślady Van Rompuya i wejście w buty poprzedniego szefa Rady, czyli takie starcia o kompetencje z szefem Komisji Europejskiej i europarlementu byłoby dla Tuska zabójcze. Obaj ci gracze (Juncker i Schulz) są na arenie europejskiej bokserami wagi ciężkiej. Można ich nie lubić i być oponentem Junckera i Schulza, tak jak ja, ale przyznaję, że są – w porównaniu do Tuska - ważnymi graczami. Tutaj Donald Tusk uczył się sprawowania ważnej funkcji w Europie i dlatego wyraźnie był w tle. Był tłem dla Junckera i Schulza. Zaangażował się mocno w jedną inicjatywę, którą Juncker sprytnie mu odstąpił. Chodzi o negocjacje z Londynem w kontekście pozostania Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. I ta jedyna inicjatywa, gdzie Tusk rzeczywiście był jej twarzą, gdzie maksymalnie się zaktywizował, ta inicjatywa przytrzymania Londynu w UE, zakończyła się katastrofą. Jego okręt flagowy, jakim był „Anty-Brexit”, spektakularnie zatonął. Teraz Donald Tusk może wymieniać sto przyczyn, dlaczego tak się stało, ale jednak to on te rokowania w związku z Brexitem prowadził, a nie krasnoludki i sierotka Marysia.

 

*wPolityce.pl. (06.10.2016)

 

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka