Gdyby był Amerykaninem, rodakiem tych, którym spuścił lanie na Igrzyskach Olimpijskich w Monachium- powstałoby o nim parę hollywoodzkich produkcji. Sportowiec- złoty medalista IO, artysta, aktor, dusza towarzystwa, playboy i Sarmata-birbant. Pochodził ze szlacheckiego rodu z majątkami na Kresach Północno-Wschodnich RP. Urodził się w przedwojennej stolicy Litwy-Kownie gdzie żyła liczna polska mniejszość bardzo dobrze zorganizowana skoro do połowy lat 1930 nasi rodacy stanowili... większość w radzie tegoż miasta stołecznego (zmieniło się to dopiero wtedy,gdy litewski rząd przeforsował prawo wedle którego połowę radnych wybierali mieszkańcy Kowna, a połowę mianował rząd!). Mały Władek miał z Litwy Kowieńskiej traumatyczne przeżycia. Jego ojca- oficera AK Litwini żywcem zakopali w rodowym majątku Rogówek -późniejszy mistrz olimpijski miał wtedy ledwie cztery lata.
Sportowe geny odziedziczył po wspomnianym już ojcu-płotkarzu i mamie, rekordzistce Polski... w pchnięciu kulą. Pchanie kulą było jego przeznaczeniem, ale pierwszą miłością był boks. Komar boksował od 15 roku życia i stoczył aż 76 walk, z czego jedynie 12 przegrał. Można przewrotnie powiedzieć, że "Mazurek Dąbrowskiego" dla Komara podczas Igrzysk na niemieckiej ziemi (wtedy zawsze smakuje szczególnie!) pośrednio zawdzięczamy... włoskiemu pięściarzowi o nazwisku Masteghin, który ciężko znokautował naszego bohatera podczas meczu reprezentacji młodzieżowych Polski i Italii.
Po boksie było rugby, a potem Władysław Komar zakochał się w lekkoatletyce - z wzajemnością. Był 7- razy medalistą Mistrzostw Europy w hali i na stadionie- zdobył 3 medale srebrne i 4 brązowe. To paradoks, ale nigdy nie będąc mistrzem Starego kontynentu został mistrzem olimpijskim! Był wówczas w świetnej formie,ale też użył wręcz kresowego,godnego Zagłoby fortelu: przed konkursem olimpijskim odbył trening przed konkurentami i rzucał na nim ... lżejszą kulą. Rywale przyszli i zobaczyli ślady po rzutach Komara w okolicach ...22 metra i uznali chyba, że z mocarnym Polakiem nie da rady wygrać. Komar miał tyko jedną -na sześć- świetną próbę. Resztę zepsuł ,ale w pierwszym rzucie uzyskał 21,18 metra. Ostatecznie wygrał centymetr przed jednym Amerykaninem i 4 centymetry przed drugim. Na podium ten olbrzym o gołębim sercu rozpłakał się. Potem wyznał, że pomyślał o ojcu zamordowanym 28 lat wcześniej.
Lubił się bawić. Mawiał, że „litr to nie jest jeszcze ilość dla prawdziwego mężczyzny”. W tym miesiącu upłynęła 85 rocznica urodzin chłopaka z Kresów, mistrza z Monachium Władka Komara.
*Artykuł ukazał się w tygodniku "Sieci"
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport