Kolejna faza „wojny na górze” w Unii Europejskiej. I bynajmniej nie jest to batalia typu : euronegatywiści vs. UE czy eurosceptycy kontra Komisja Europejska. Nie chodzi o idee, tylko o bitwę międzyinstytucjonalną. Parlament Europejski pożarł się znowu z Komisją Europejską. Nie pierwszy raz- i nie ostatni ,za to zawsze na oczach publiczności.
I tym razem poszło oczywiście o pieniądze. Oto bowiem organ kierowany przez niemiecką przewodniczącą Ursule Gertrud von der Leyen podejmując strategiczne decyzje o pożyczeniu 150 miliardów euro „na rynku”, a następnie przetransferowaniu ich w formie pożyczki do państw członkowskich na obronność zupełnie pominęła europarlament kierowany przez maltańską przewodniczącą Roberte Metsole ( nazwisko po mężu- Finie). Czy miała pod względem formalno-prawnym taką możliwość? Tak, dopuszcza to artykuł 122 Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Jednak gdy KE korzystała z tej spec- procedury ,gdy przed pięcioma laty podejmowała decyzję o powstaniu Recovery Fund ( Fundusz Odbudowy)- a chodziło wtedy o niemal pięciokrotnie większe pieniądze, bo o 700 miliardów euro) to wówczas podkreślała, że jest to sytuacja „absolutnie wyjątkowa”. Teraz robi ten sam numer.
Najciekawszy w tym wszystkim jest fakt, że Parlament Europejski nie jest wcale przeciwny w inwestowaniu w obronność i to nawet w przeliczeniu na złote mniej więcej 630 miliardów PLN. Wręcz przeciwnie! Taka rezolucja popierająca Komisję Europejską przeszłaby stosunkowo bardzo szybko i to sporą większością głosów. Zatem Komisji Von der Layen nie chodzi wcale o sprawy merytoryczne czy nawet czas, bo PE mógłby robić to ekspresowo na sesji zwyczajnej w Strasburgu na początku kwietnia lub zwołać nadzwyczajne jednodniowe posiedzenie w Brukseli specjalnie w celu przegłosowania tej sprawy- jak się to w przeszłości szereg razy zdarzało. Nie , KE chce po prostu pokazać wszem i wobec, że 1) realna władza jest na Schumanie(gdzie ma siedzibę) , a nie na Rue Wiertz (gdzie mieści się europarlament) i że 2) rządzi pani z Niemiec, a nie jakaś tam z Malty.
Do tego oczywiście dochodzą niuanse polityczno-personalne. Oto bowiem w kuluarach w Brukseli mówiło się przed dwom laty , gdy Frau von der Leyen po cichu ubiegała się o stanowisko sekretarza generalnego NATO, że jej potencjalną następczynią na fotelu szefa Komisji może być właśnie Roberta Metsola. Ta druga starannie unikała przyznania się do takich ambicji, ale ta pierwsza zapamiętała tej drugiej, że miała najwyraźniej jednak ochotę na to stanowisko po ewentualnym transferze Niemki do NATO właśnie.
Plus pewną role gra też fakt, że choć obie panie są w Europejskiej Frakcji Ludowej to szefowa Komisji Europejskiej jest bardziej na lewo a szefowa Parlamentu Europejskiego bardziej na prawo ( jest chociażby przeciwko aborcji).
Nawet jeśli obecny spór KE-PE uda się zażegnać to jutro/ pojutrze wojna instytucjonalna wejdzie w kolejną fazę. Po prostu wojna o kompetencje między organami UE jest wpisana w unijną naturę.
*Artykuł ukazał się na portalu "Wpolityce.pl"
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka