Z historii sportu znamy dyscypliny, które same siebie „zaorały”. Kiedyś tysiące ludzi uprawiało podnoszenie ciężarów, zwane w okresie II Rzeczypospolitej, uwaga, „ciężką atletyką” .Jednak po setkach afer dopingowych sport ten omal nie wyleciał z programu igrzysk olimpijskich. Ostatecznie musiał zmniejszyć ilość kategorii wagowych na IO. Dziś już nie ma mowy o zainteresowaniu ciężarami mediów (i sponsorów) takim, jak wtedy, gdy Turcja z Bułgarią walczyły o najlepszego sztangistę w historii tej dyscypliny, który najpierw zdobywał tytuły i medale dla Bułgarii jako Sulejmanow, a potem dla Turcji jako Suleymanoglu. Żeby mógł wystartować w tureckich barwach, Ankara w drugiej połowie lat 1980-ch musiała zapłacić komunistycznej Sofii olbrzymią na ówczesne czasy kwotę miliona dolarów . Zaś informacje o ucieczce Suleymanoglu do Turcji trafiły na pierwsze strony gazet, zarezerwowane zwykle dla polityków, a nie sportowców.
Teraz na najlepszej drodze do "samozaorania" są skoki narciarskie. Po pierwsze dlatego,że co rusz zmieniają kryteria punktowych ocen skoków w sposób zupełnie niezrozumiały dla kibiców: oto bowiem zawodnik, który skacze bliżej, dostaje więcej punktów niż ten, który skoczył dalej ! Dlaczego ? Bo mierzy się siłę wiatru. Dodatkowo jednocześnie od subiektywnej oceny kierownika zawodów zależy czy danego skoczka "puści" czyli da wystartować” czy też nie. Od skoków zaczęły się w tym sezonie odwracać niektóre telewizje, co w oczywisty sposób skutkować będzie odpływem sponsorów. AKAPIT. Do tego doszła bodaj największa afera w tej dyscyplinie sportu. Oto na ostatnich mistrzostwach świata w Norwegii zdyskwalifikowano — już po zawodach! – zawodników gospodarzy, którzy manipulowali przy swoich kombinezonach. Przeszywanie podwójnych czipów, czy wszywanie sznurków w, za przeproszeniem, kroczu, brzmi dla przeciętnego kibica dość abstrakcyjnie, ale oznacza to bezcenne metry i punkty w wyrównanej rywalizacji.
Norweskiego skandalu końca nie widać, bo inne potęgi w skokach jak Austria, Niemcy, Słowenia i Polska (choć w dwóch ostatnich sezonach Biało-Czerwonym kompletnie nie idzie) zaczynają kwestionować również wyniki Norwegów w innych zawodach rangi mistrzostw globu czy Pucharu Świata. Oto bowiem podejrzewa się, że te „numery” potomkowie Wikingów robili od dawna !
Osobista refleksja: jeszcze śledzę internetowe relacje o skokach narciarskich, ale od paru sezonów nie oglądam zawodów w telewizji, bo mierzi mnie ów dziwaczny system oceny skoczków, dużo bardziej skomplikowany niż nawet punkty „za styl” w łyżwiarstwie figurowym. Teraz doszli seryjni, jak się wydaje, oszuści z Norwegii i dzięki temu skoki narciarskie pikują w dół z szybkością skoczka, który zjeżdża po skoczni, aby za chwilę poszybować. Cóż za przykra równia pochyła tej dyscypliny!
*Artykuł ukazał się w "Gazecie Olsztyńskiej"
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport