Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
24
BLOG

ROSJA NA DOPINGU( CHOĆ NIE TYLKO ONA...)

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Sport Obserwuj notkę 0

Jak nie idzie-to nie idzie. Mowa o rosyjskich sportowcach. Nie dość, że w zdecydowanej większości dyscyplin nie mogą występować na mistrzostwach świata i Europy, a jeśli już występują to pod neutralną flagą i nawet jak zwyciężą to nie mają szans na wysłuchanie rosyjskiego hymnu- to cały czas ścieli się u nich dopingowy trup.

Jak wiadomo Rosjanie ( a wcześniej sportowcy ZSRR) unikali przez dziesięciolecia prawdziwych kontroli dopingowych ( bo fikcyjne oczywiście były). Wspierało ich w tym najpierw państwo sowieckie (czyli Związek Radziecki- niektórzy są przyzwyczajeni do tej nazwy) , a potem Federacja Rosyjska. Był to dobrze zorganizowany, przemożny, państwowy system dopingu ,a następnie unikania jego wykrycia. Rosjanie byli w te klocki tak dobrzy, jak komunistyczne Niemcy czyli NRD ( Niemiecka Republika Demokratyczna-to jakby ktoś zapomniał). Nie mówię wcale, że tylko państwo rosyjskie pomagało w tej kwestii swoim sportowcom, bo na przykład Amerykański Komitet Olimpijski przez lata bardzo nerwowo reagował na kontrole, które były zlecane przez WADA czyli Światową Agencję Antydopingową. Jak ktoś nie wierzy - niech spyta Witolda Bańki, szefa WADA już drugą kadencję, a wcześniej ministra sportu w rządzie PiS. Wszyscy natomiast wiedzą- nie tyko oficjele z WADA - że gdy amerykański koszykarski Dream Team po raz pierwszy wystąpił na Igrzyskach Olimpijskich (a było to w Barcelonie w 1992 roku) ,które oczywiście zawodowcy z NBA wygrali, nokautując rywali przewagą parudziesięciu, a często kilkudziesięciu punktów w każdym meczu ! - to zawodnicy w koszulkach USA... po prostu nie zgadzali się na kontrole antydopingowe ! I co? I nic . Uszło im to płazem.

Wracając do „naszych baranów”, jak mówi stare przysłowie czyli w tym przypadku, za przeproszeniem, do zawodników Rosji to ostatnio maja kolejna czarną serię. Właśnie Asadula Imangazalijew pożegnał się z tytułem mistrza świata za doping ( a konkretnie faszerował się Meldonium). Startował w tajskim boksie i na MŚ przed dwoma laty dobył złoto w kategorii do 60 kilogramów. Jego wpadka wyszła na jaw w relatywnie krótkim czasie. Blisko sześć razy dłużej udawało się uniknąć antydopingowego topora rosyjskiemu bokserowi o polskim nazwisku Grigorijowi Drozdowi. To była historia jak z Archiwum X, bo złapano go po... jedenastu latach od momentu gdy wspomagał się przed walką z naszym rodakiem Krzysztofem „Diablo” Włodarczykiem. Wynik walki Rosjanina z Polakiem został anulowany. Podobnie zresztą, jak najbardziej znanego z tej trójki rosyjskich dopingowiczów boksera Aleksandra Powietkina. Został on zdyskfalikowany na cztery lata, a z rejestru jego pojedynków został usunięty techniczny nokaut w dwunastej rundzie na Gali w Kazaniu, stolicy Tatarstanu w listopadzie 2015 roku dzięki, któremu wygrał z innym polskim pięściarzem Mariuszem Wachem.

Co będzie dalej z dopingiem w rosyjskim sporcie? Najlepszym komentarzem wydaje się mi być dowcip rysunkowy Andrzeja Mleczki z przed dwudziestu siedmiu lat. Rozmawia dwóch gości i jeden z nich mówi do drugiego: „Czarnecko to widzę!”...

* Felieton ukazał się w "Gazecie Olsztyńskiej"

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Sport