Oszustów w polityce jest sporo. Ale nie tylko w polityce. W sporcie faszerują się dopingiem zarówno początkujący sportowcy ,jak i największe sławy. Ba, na dopingu wpadają również paraolimpijczycy ( skądinąd sport ludzi „sprawnych inaczej” już dawno stał się – na poziomie paraolimpiad - sportem w pełni zawodowym , a nie amatorskim).
Dziś jednak napiszę o oszustwie w sferze sztuki. Historii sztuki. Dziś mija 64 rocznica ,gdy znany włoski rzeźbiarz Alfredo Fioravantini spotkał się w Rzymie z amerykańskimi dyplomatami i wyspowiadał się im, że dwadzieścia osirm lat wcześniej wraz z kolegami wziął udział w gigantycznym oszustwie archeologicznym ! Chodzi o podrobienie a w zasadzie spreparowanie trzech rzekomo etruskich wojowników z terakoty, które potem za olbrzymie pieniądze kupiło Metropolitan Museum of Art w Nowym Jorku . AKAPIT. Był rok 1933 . W Italii rządził niepodzielnie Benito Mussolini „Duce”, Włosi szykowali się do podboju Abisynii ( czyli Etiopii) ,ale niektórzy włoscy artyści robili w konia Jankesów. Nie był to jednak jednorazowy (wy) skok. Był to cały proceder, który trwał, nie mniej nie więcej prawie ćwierć wieku.
Jak doszło do jednego z największych i najbardziej znanych oszustw archeologicznych w dziejach? Antykwariusz z Rzymu Domenico Fuschini zamawia podróbki waz rzymskich u rzeźbiarzy z Orvieto- braci Alfonsa i Piusa Riccardich. Ponieważ niby -starożytne wazy szły w antykwariacie w ówczesnym Rzymie ,jak ciepłe bułeczki to bracia poczuli smak wielkiego szmalu. Zaczęli działać na skalę międzynarodową. I to z przytupem: już sześć lat przed pierwszą wojną światową nabrali łatwowiernych synów Albionu z British Museum w Londynie. Wcisnęli im rzekomy etruski rydwan z brązu mający liczyć dwa i pół tysiąca lat! Sprzedając ów rydwan wcisnęli Brytyjczykom kit, że dopiero co został on odkryty w czasie wykopalisk archeologicznych.
Następnie utalentowani bracia poszli za ciosem. Najpierw poszerzyli „archeologiczny gang” o wspomnianego już Alfredo Fioravantiniego, a następnie gdy ich manufaktura wyprodukowała, co potrzeba ogłosili wszem i wobec „odkrycie” olbrzymich figur etruskich wojów. W ciągu czterech lat wyprodukowali trzy rzeźby , z których najmniejsza liczyła półtora metra.
Gdy wokół trwała Wielka Wojna, która dopiero po II Wojnie światowej została nazwa Pierwszą, oszuści z Italii nie próżnowali. W 1915 roku wykonali mierzącą ponad dwa metry figurę . Nazwali ją „Starym Wojownikiem”. Żeby zwiększyć autentyczność posagu wykonali go… bez prawej ręki. „Stary Wojownik” miał ją stracić na przestrzeni dwóch tysięcy pięciuset lat.
Światowa wojna trwała w najlepsze, gdy w 1916 roku pomysłowi Włosi wyprodukowali mierzącą ponad 1,5 metra głowę w hełmie. Jednocześnie wymyśli legendę, że jest to pozostałość po monumentalnym posągu ,liczącym siedem metrów. Były to sprytne ruchy, które miały uwiarygodnić ich oszustwa: jedna figura nie miała ręki, a druga całego tułowia...
Już po zakończeniu I wojny światowej włoscy zdolni - do wszystkiego- artyści wyprodukowali trzeciego etruskiego woja. Nazwali go "Wielkim Wojownikiem".
Wszystkie trzy posągi na pniu kupili Amerykanie . Zapłacili jak za zboże. Za samego tylko "Wielkiego Wojownika" oszuści z Półwyspu Apeninskiego wyrwali kolosalna ma ówczesne czasy kwotę 40 tysięcy dolarów- na dzisiejsze pieniadze byłobybto parę razy więcej
Nowojorskie Metropolitan Museum of Art z dumą wystawiło swoje "etruskie nabytki" w roku dojścia Hitlera do władzy czyli 1933. Cztery lata później wyszła poświęcona owym "wiekopomnym odkryciom" monografia. Byli jednak tacy ,którzy kwestionowali autentyczność "etruskich". Byli- ale w wyraźnej mniejszości. Publiczna debata na temat "etruskich" wojów trwała z różnym natężeniem do początku lat 1950-ch. I ucichła. Nagle w 1960 nastąpił w tej sprawie wybuch "bomby atomowej"- przeprowadzono badania chemiczne. Okazało się,że rzekomo starożytne rzeźby mają domieszkę manganu. Tyle,że Etruskowie go nie znali...
Rok później w konsulacie USA w Rzymie zjawił wspomniany rzeźbiarz Alfredo Fioravantini i oświadczył niczym sienkiewiczowski Kmicic - Babinicz : " jam to uczynił". To on bowiem był autorem wszystkich trzech rzeźb ! Tak zakończyła się historia jednego z największych oszustw archeologicznych w historii. Połączenie włoskiego geniuszu i anglosaskiej , o dziwo, naiwności, przyniosło piorunujący efekt.
*Artykuł ukazał się na portalu "Do Rzeczy "
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura