Piszę te słowa, gdy w stolicy Gruzji, Tbilisi odbywa się drugi po wyborach parlamentarnych uliczny protest opozycji. Już drugi- albo dopiero drugi. Czytając doniesienia w zachodnich mediach mam poczucie , że w Tbilisi wrze. Ale będąc w Tbilisi zupełnie tego nie widać. Opozycja szaleje w mediach społecznościowych, jednak na ulicach stolicy jest spokój. Podobnie jak na tzw. prowincji.
Nie jestem ekspertem od Południowego Kaukazu, bo byłem w krajach go tworzących „tylko” trzydzieści parę razy. To za mało żeby się mądrzyć, ale wystarczająco dużo, żeby nie kupować propagandy, że gruzińska ulica i podzielona opozycja za chwilę obali rząd.
Będąc w Tbilisi zastanawiałem się nad faktem, że oto ostatnie wybory w gruncie rzeczy budzą mniejsze emocje niż te przed czteroma laty, których byłem oficjalnym obserwatorem z ramienia Parlamentu Europejskiego. Wówczas Gruzińskie Marzenie wygrało po raz trzeci z rzędu( 2012,2016, 2020), a incydentów wyborczych oraz protestów już po elekcji było więcej niż teraz.
Gruzini dość tłumnie poszli teraz na wybory , ale nie wydaje się aby ten temat był dla nich dalej głównym punktem odniesienia. Wręcz przeciwnie. To nie „grzeje” ludzi , jak wtedy , gdy Micheil Saakaszwili zanim po raz drugi wygral elekcję prezydencką po swojej pierwszej skróconej kadencji, gdy podczas opozycyjnych demonstracji zostało rannych 500 osób. Wtedy czuć było przemoc i krew doprawdy nie tylko wiszącą w powietrzu-a skala protestów była nieporównanie dużo większa niż obecnie.
To, że wybory z 26 października nie były tak naprawdę żadnym "być albo nie być" dla narodu gruzińskiego świadczy fakt, że tylko 95 tysięcy obywateli Gruzji mieszkających poza nią zarejestrowało się w spisach za granicą, aby zagłosować. Tymczasem ostatecznie zagłosowało jedynie 25 tysięcy spośród nich ! Dla porównania w innym kraju, który podpisał- podobnie jak Gruzja- Układ Stowarzyszeniowy z Unią Europejską czyli Mołdawii w drugiej turze wyborów prezydenckich, która odbyła się w ostatnia niedzielę zagłosowała kosmiczna liczba 310 tysięcy Mołdawian żyjących na obczyźnie! To ponad 12 razy więcej niż w Gruzji!
Dlaczego wyniki wyborów w Gruzji były takie, a nie inne? Nie mówię o "exit-polls", gdzie różnice między nimi wynosiły …14%, co czyniło je totalnie niewiarygodnymi.
Wszyscy wiedzą, że około 20% terytorium Ukrainy znajduje się w rękach Rosji. Mało kto wie, że mniej więcej 20% terytorium Gruzji jest też pod rosyjskim butem ( Abchazja i Osetia Południowa). Gruzini- naród europejski szczerze chcą być w politycznej Europie czyli UE, ale równie szczerze obawiają się eskalacji konfliktu z „Wielkim Bratem”. I dlatego w swej większości głosują, jak głosują. Jeżeli nie chcemy aby Gruzja zawiedziona Zachodem zwróciła się naprawdę w kierunku Rosji to niech Zachód / UE nie odwraca się do niej plecami !
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka