Jaka szkoda! Naprawdę szkoda. Szkoda w rzeczy samej, że… kampania wyborcza do Sejmu i Senatu RP już się zakończyła! Można zapytać – choć będzie to naiwne pytanie: „Co ma piernik do wiatraka?", a kampania parlamentarna do żużla? Ano ma i to bardzo wiele. Oto bowiem kampania wyborcza to jest zawsze taki fajny czas, kiedy wśród polityków skokowo wzrasta zainteresowanie żużlem. Ba, co tam mówić o zainteresowaniu: miłość! (albo i: pasja!). Okazuje się, że politycy, nie tylko zaszczycają swoimi jakże cennymi osobami mecze żużlowe – przy czym czas kampanii przypada na okres play-offów, a więc jak zwykle są to- co za przypadek! - mecze o najwyższą stawkę, które gromadzą komplet kibiców na stadionie. Ba, jeden kandydat kupi silnik żużlowy, przy czym oczywiście zaraz się nim pochwali w mediach społecznościowych. Przy bliższym przejrzeniu się, okazuje się, że ów silnik jest już „po przejściach”, używany, w związku z tym jego wartość rynkowa jest dwa do dwóch i pół raza mniejsza niż „nówka”. Jednak dziennikarze dają się nabrać i „kupują” narrację, że nowy silnik kosztuje tyle i tyle, a polityk dał prezent w postaci takiego silnika. Inny kandydat dla innego klubu załatwia oświetlenie na stadionie dzięki czemu zawody nie będą musiały odbywać się wyłącznie w godzinach południowych, czy wczesnopopołudniowych, jak dotychczas. Klub spadł właśnie ligę niżej, poseł nie wiadomo, czy się dostał – ale oświetlenie jest faktem! Jeszcze w innym klubie z innego województwa (dwa pierwsze były z tego samego…) inny kandydat załatwił pieniądze z wielkiej państwowej spółki na szkolenie młodzieży. Jeszcze inni kandydaci załatwiają z innych SSP (skrót od: Spółki Skarbu Państwa) dla innych klubów mniej lub bardziej sowite pieniądze.
Co ja na to? Otóż wbrew pozorom ja się z tego wcale nie śmieję, wcale nie szydzę, wcale nie oburzam, wcale nie potępiam ani wcale z niesmakiem nie odwracam głowy. Wręcz przeciwnie! Ja biję tym Państwu brawo! Szczerze, bo jeśli nawet ich zainteresowanie, sorry, „co jo godom”: miłość (czy pasja!) do speedwaya będzie krótkotrwała, a słomiany zapał minie równie szybko jak przyszedł – mówiąc konkretnie: zaraz po wyborach… to przecież żużlowi zostanie i ten silnik, nawet już używany, to stadionowe oświetlenie i te pieniądze dla klubu jednego, drugiego, czy trzeciego.
A może okaże się, że nowi przedwyborczy kibice żużla ze speedwayem zostaną na dłużej? Może też pojawią się nie tylko przed wyborami, ale i po nich? Pewnie nie będzie tak we wszystkich przypadkach, pewnie nie będzie tak nawet w większości przypadków, ale zawsze ktoś zostanie – i będzie pomagał nie tylko od wielkiego przedwyborczego dzwonu. Tyle w temacie polityków, którzy nagle pojawiają się przy żużlu ma do powiedzenia polityk, który jest z nim na dobre i na złe od przeszło ćwierćwiecza - jako działacz, bo jako kibic to akurat równo półwiecze!…
Tekst ukazał się na portalu magazynzuzel.pl (16.10.2023)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport