Październik to wyjątkowy miesiąc dla europarlamentu, bo jest jedynym w roku, w którym odbywają się aż dwie sesje w Strasburgu (normą jest jedna). Była to też ostatnia sesja przed wyborami w Polsce i było to „widać, słychać i czuć”. Jeden z europosłów PO za propagowanie materiałów wyborczych na sali plenarnej w Strasburgu został upomniany przez wiceprzewodniczącego PE z Portugalii, skądinąd socjalistę. Tą sprawą ma zająć się jeszcze prezydium europarlamentu.
Sama jednak debata o Polsce była złamaniem niepisanego zwyczaju, który nieformalnie nie pozwalał na debaty o krajach, w których niedługo odbędą się wybory.
Debata „wizowa” okazała się podwójną porażką opozycji. Po pierwsze dlatego, że uczestniczyła w niej rekordowo mała ilość europosłów: było ich niespełna 30, a więc około 4% (sic!) składu euro-izby. Po drugie dlatego, że w transmitowanej na żywo przez TVN debacie wielu posłów z zagranicy… wsparło polski rząd. Sytuacja, w której Polskę atakowali europosłowie PO i Nowej Lewicy, a bronili jej cudzoziemcy, budziła zażenowanie, zarówno w Strasburgu, ale też zapewne w kraju i to nie tylko wśród zwolenników PiS. „Eksport” sporów wewnętrznych w Polsce do instytucji międzynarodowych raczej już spowszedniał i jest coraz mniej skuteczny.
Poważniejszą debatą była ta o polityce imigracyjnej UE - a raczej jej braku. Niemcy wycofali się w ostatnich dniach z mniejszości blokującej w obszarze nowych regulacji imigracyjnych, co spowodowało przyspieszenie tych prac w europarlamencie i w zasadzie pewność, że zostaną one zakończone w tej kadencji PE. Ewidentnie było to intencją Berlina, który podobnie jak szereg innych państw dawnej EWG mógł obawiać się, że nowy Parlament Europejski wybrany w czerwcu 2024 może być bardziej sceptyczny wobec imigrantów niż ten obecny. Jest więc tak, jak z polityką klimatyczną: promotorzy jednej i drugiej polityki, zresztą te same partie należące do unijnego establiszmentu uważają, że jak wychylą wahadło w swoją stronę, to nawet znacznie bardziej eurorealistyczny i imigracjosceptyczny europarlament nie będzie w stanie wszystkiego z powrotem przywrócić.
Warto też zaznaczyć, że w Strasburgu miały też miejsce trzy debaty o krajach z różnych powodów dla Polski interesujących. Chodzi o Mołdawię, Czeczenię i Afganistan. Wspomnę tylko o tej pierwszej : Unia zrezygnowała w końcu z pozorowania pomocy dla Kiszyniowa, która objawiała się w tym, że ponad 2/3 pomocy finansowej dla tego kraju… musiało być potem zwrócone z powrotem, bo była to ze strony UE pożyczka! Tym razem pomoc ta ma być bardziej realna. W swoim wystąpieniu podkreślałem, że na terenie Mołdawii toczy się wielki geopolityczny mecz między Zachodem a Rosją. Charakterystyczne, że w tej debacie wzięło udział bardzo wielu europosłów z regionu, zapewne lepiej rozumiejąc rolę dawnej Wołoszczyzny-polskiego lenna skądinąd - w tym przeciąganiu liny z Moskwą.
*tekst ukazał się na portalu niezalezna.pl (06.10.2023)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka