Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
90
BLOG

Rosja: państwo upadłe?

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Rosja Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Pucz albo "pucz" Prigożyna nie stał się żadnym przełomem w historii Rosji ani też ,może niestety, w historii obecnej wojny w Europie Wschodniej. Bunt trwał zbyt krótko-zakładając, że był nim naprawdę -żeby Ukraina mogła go skutecznie wykorzystać. Jej kontrofensywa trwa może i rzeczywiście powoli, ale już ofensywa Rosjan, paromiesięczna, żmudna i w sumie mało efektywna pokazała, że trudno oczekiwać w tym roku "wojny błyskawicznej", do której odwołują się historycy czy bujający w obłokach dziennikarze. Ponadto Kijów zapewne chce skoncentrować wysiłki na działaniach militarnych w ostatnich dniach przed szczytem NATO w Wilnie-kiedy ewentualne postępy na froncie będą szczególnie ważne ze względów politycznych, dyplomatycznych i propagandowych.

Rosyjska powtórka z historii

Nie powinniśmy być szczególnie zaskoczeni tym, co uczynił „kucharz Putina” - Jewgienij Prigożyn. Skądinąd już przed laty wpuszczenie do publicznego obiegu tego prześmiewczego i jednak w sumie pejoratywnego określenia świadczyło o utajonej walce wewnątrz rosyjskich elit. Po pierwsze od miesięcy wypowiadał się on więcej niż krytycznie o ministrze obrony Siergieju Szojgu, ale także o niektórych generałach odpowiadających za działania wojenne. O ile początkowo można to było odebrać jako swoistą „ustawkę”, o tyle potem, gdy właściciel Grupy Wagnera zaczął coraz częściej podważać oficjalną linie Kremla ,np. co do „nazistów” na Ukrainie - stało się widoczne ,ze jego drogi z Kremlem zaczynają się rozjeżdżać.
Jednak jest jeszcze drugi powód, który powoduje, iż owa dywersja na tyłach człowieka, który odbył szybką podróż od bycia dla rosyjskich mediów bohaterem do bycia dla nich watażką - dziwić specjalnie nie może . Ten powód to...dzieje Rosji. Z jednej strony posłuszeństwo Rosjan wobec cara czy potem "czerwonego cara", a z drugiej bojarowie uciekający przed carem-satrapa do Polski(sic!) ,ale też wzniecający krwawe ludowe powstanie w XVIII wieku(1773-1775) kozak donski Jemeljan Pugaczow. I nieustające intrygi na carskim dworze, skrytobójstwa obejmujące członków najbliższej rodziny cara-potencjalnych rywali w walce o schedę aż po morderstwo Rasputina ,najbardziej wpływowego doradcy ostatniego cara Rosji.

Eksport narracji Kremla: Putin to „mniejsze zło”

Parę dni temu w Parlamencie Europejskim zwołałem - jako przewodniczący Delegacji UR-Rosja -nadzwyczajne posiedzenie tej struktury ,zapraszając na nie tylko ekspertów z Polski, Wielkiej Brytanii, Francji i EEAS (European External Action Service) czyli unijnej dyplomacji, ale również dwóch przedstawicieli rosyjskiej opozycji, w tym jednego byłego deputowanego do izby niższej rosyjskiego parlamentu czyli Dumy. Spotkanie odbyło się „in Camera”, czyli miało charakter zamknięty ze względu na bezpieczeństwo naszych gości z Rosji, którzy skądinąd łączyli się z nami „on line”,bo nie mogli z oczywistych powodów przyjechać. Jest to zwykła procedura w europarlamencie w przypadku gości z krajów ,które mogą mścić się za ich wypowiedzi na arenie międzynarodowej. Nie mam więc prawa ujawniać ich nazwisk. Mogę jednak powiedzieć, że nawet jeśli nieliczna opozycja w Rosji krytykuje władzę, to w jednym z nią się na pewno zgadza: że Prigożyn czy też ktoś taki ,jak „kucharz Putina” będzie jeszcze gorszy niż obecny lokator Kremla. Nawet nie zakładając ustawki czy świadomego wpisywania się w reżimową narrację nie sposób zauważyć, że pośrednio opozycja w Rosji wspiera przekaz Moskwy idący na Zachód: może i Putin to bandyta, ale bandyta przewidywalny, a jego następca może być jeszcze większym bandytą , a do tego dużo bardziej nieprzewidywalnym -a wreszcie może naprawdę użyć broni jądrowej, a nie tylko ją straszyć... Niestety, ta dość prostacka narracja ma na Zachodzie sporo chętnych do jej „kupienia”. Na razie na szczęście nie w Ameryce, ale na pewno w Europie Zachodniej, a w szczególności - sądząc po wypowiedziach ich przywódców - w Niemczech, Francji, Holandii i Austrii.
W ten sam dzień w Parlamencie Europejskim odbyła się promocja książki wydanej w USA przez polskiego eksperta Janusza Bugajskiego „Failed state: a guide to Russia's rupturę” (Upadłe państwo: przewodnik po rozpadzie Rosji). Nie będę streszczał też prezentowanej pozycji ani dyskusji w której brałem udział, jednak warto podkreślić, że obecny tam prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski postawił tezę, że w historii Rosji wszelkie sukcesy rosyjskiej armii oparte były nie o jakąś specjalną „rosyjską szkołę wojowania” i kunszt strategiczny, ale masy żołnierzy. I to się w oczywisty sposób nie zmieniło się.

Szczyt NATO : nadzieja Kijowa czy przeciwnie?

Szereg ekspertów i polityków z dużymi obawami podchodzi do przyszłorocznej kampanii wyborczej w USA i jej możliwych reperkusji dla naszego wschodniego sąsiada i przebiegu wojny rosyjsko- ukraińskiej. Słyszymy, że wzrastający sceptycyzm Republikanów wobec pomocy dla Kijowa może spowodować, że również ekipa Josepha Robinette'a Bidena przesunie się na pozycje znacznie bardziej sceptyczne co do pomocy, zwłaszcza wojskowej dla Ukrainy. Pragnę nieco uśmierzyć te niepokoje. Niezależnie od wypowiedzi polityków, zapewne przenoszących powoli ciężar wyborczych komunikatów na skupieniu się na „amerykańskich interesach” w samych USA, a nie w |odleglej Europie” - zadecydują... konkrety zapisy budżetowe na przyszły,2024 rok. A te jednoznacznie sprzyjają Ukrainie i nie mogą być dobrze przyjmowane w Rosji. Amerykańska polityka zagraniczna jest trochę jak transatlantyk: zanim realnie wpłynie się na zmianę kursu(decyzji) musi sporo wody - i czasu! - upłynąć. Zatem zarówno opozycyjni Republikanie, jak i rządzący Demokraci mogą przesuwać się w swoich enuncjacjach w kierunku nawet - poprawionej już i uwspółcześnionej - wizji „splendid isolation” i skoncentrowania się na problematyce wewnetrznej, ale i tak daleko idące zapisy pomocy wojskowej dla Kijowa nie wyparują, nikt nie będzie mógł ich „odwołać” i będą w dalszym ciągu znacząco wspierać walczącą Ukrainę. To tak gwoli rozwiania wątpliwości po wysłuchaniu różnych wypowiedzi Donalda Trumpa, Rona De Santisa, ale też urzędującego prezydenta (choć te akurat pochodzą z przeszłości).
Jeden z dyplomatów państwa powstałego na gruzach Związku Sowieckiego powiedział mi bardzo niedawno - choć zabrzmiało to jak swoisty paradoks - iż „Rosja w wojnie z Ukrainą nauczyła się walczyć” - i że będzie to jej procentować. Brzmi to może zaskakująco, ale jednak jest prawdziwe. Oto bowiem dotychczasowe zaangażowanie militarne Federacji Rosyjskiej miało miejsce podczas specyficznych działań wojennych, jak podczas dwóch wojen czeczeńskich czy w Syrii i ewentualnie, choć nie pod własną „flagą państwową”, w Afryce. Nie był to jednak front „klasyczny”, jak ma to ma miejsce w wojnie rozpoczętej w lutym 2022 roku. To akurat nienajlepsza konkluzja.
Żołnierze walczą, ale w tych tygodniach szczególną rolę mogą odegrać dyplomaci. Szczyt NATO na Litwie zdecyduje, na ile polityczne „zielone światło” dla akcesu Ukrainy do NATO w przewidywalnym czasie zostanie zapalone. A to również wpłynie na skalę ukraińskiego oporu, ale też na funkcjonowanie tego, co określiłem jako „PPR”, czyli Partię Przyjaciół Rosji na Zachodzie. Komu zaświeci się w Wilnie nadzieja?

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (03.07.2023)

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (2)

Inne tematy w dziale Polityka