W zeszłym tygodniu spędziłem trzy dni w Bośni i Hercegowinie, a tydzień wcześniej trzy dni w Bułgarii, gdzie miałem okazję spotkać się z najważniejszymi osobami w państwie (premier, wicepremier, ministrowie: finansów i rolnictwa, Prokurator Generalny, prezes tamtejszego NIK-u). Warto bliżej przyjrzeć się sytuacji na Bałkanach, bo jest to polityczne boisko, na którym również toczy się mecz miedzy Wschodem (Rosja) a Zachodem ( głównie USA, lecz nie tylko).
Wybory na Słowenii przegrała formacja urzędującego premiera Janeza Jansy, zwolennika Europy Ojczyzn, przeciwnika eurofederalizacji, osobistego przyjaciela Voctora Orbana, a w ostatnim czasie trzymającego się blisko również z premierem Morawieckim. Dostałem ataku śmiechu, gdy przeczytałem w „Gazecie Wyborczej”, że wynik wyborów na Słowenii to klęska nacjonalistów. Agora znowu zakiwała się na śmierć : Słoweńska Partia Demokratyczna ustępującego premiera Jansy, jest bowiem członkiem: Europejskiej Partii Ludowej kierowanej przez Donalda Tuska...
Według zatem „Wyborczej” Tusk to lider formacji, w której roi się od skrajnej prawicy. Aż się miło czyta! Zostawmy jednak szaleństwo, nie tyle Majki Skowron, jak brzmiał tytuł uroczego filmu dla młodzieży, co szaleństwo ulicy Czerskiej. Przejdźmy do rzeczy poważnych.
Premier Jansa, inaczej niż premier Orban, pojechał do Kijowa z Jarosławem Kaczyńskim, Mateuszem Morawieckim i premierem Czech Petrem Fialą. Czy zwycięscy niedzielnych wyborów na Słowenii, formacja będąca konglomeratem liberałów i zielonych zmieni antyrosyjski kurs Lublany? Zobaczymy. Nie jest to wcale oczywiste i chyba nie jest to jakoś specjalnie prawdopodobne.
Ale rosyjskie licho na Bałkanach nie śpi. W Bułgarii omal nie upadł koalicyjny rząd (centryści, socjaliści, centroprawica, populiści). Powodem był zamiar premiera Kiriła Petkowa (spędziłem z nim godzinę, wyglądem przypomina Johna Travoltę z czasów młodości) wsparcia Ukrainy bronią. Natychmiast partia nr 2 w rządzie, czyli socjaliści (wywodzący się z linii prostej od postkomunistów) zapowiedzieli opuszczenie koalicji. W efekcie premier z Sofii do Kijowa wysłał nie broń, a samego siebie, żeby z jednej strony zademonstrować solidarność z naszym wschodnim sąsiadem, a z drugiej strony ocalić rząd.
W Bośni i Hercegowinie trwa polityczny pat między Bośniakami a Chorwatami. Rosjanie mają tam przyczółki -via Belgrad - w Republice Serbskiej, będącej częścią BiH. W Belgradzie odbywają się spore prorosyjskie demonstracje, co jest efektem zarówno historii Serbii, wspieranej w walce z Turkami przez carską Rosję, jak i wynika z więzi religijnych (prawosławie), ale też owe reakcje Serbów to pamięć o amerykańskich bombardowaniach Belgradu i tysiącach ofiar.
Zapatrzeni w wojnę za naszą wschodnia granica, nie możemy jednak zapomnieć, że w innych częściach Europy np. na Bałkanach toczą się polityczno-dyplomatyczno-gospodarcze bitwy Moskwy z Zachodem.
*tekst ukazał się na portalu dorzeczy.pl (26.04.2022)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka