Nie mówmy i nie piszmy, że Ukraina walczy o wolność i niepodległość. Przez półtora miesiąca oporu wobec rosyjskiej agresji nasz wschodni sąsiad tę niepodległość i wolność już wywalczył, już sobie zagwarantował – oczywiście nie po wsze czasy. O co więc walczy ofiara napaści Rosjan? Odpowiedź jest prosta i zna ją każdy, kto interesuje się polityką międzynarodową: o integralność terytorialną, o zachowanie terytorium, które skądinąd czyni Ukrainę – z czego nie wszyscy zdają sobie sprawę - jednym z największych państw Europy, liczącym 600 tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni, a więc blisko dwa razy więcej niż… Polska.
Zatem Ukraina walczy o to, aby być Ukrainą z Krymem, Donieckiem i Ługańskiem. Także z Mariupolem, Chersoniem, Kramatorskiem, Melitopolem i Odessą. Ukraina więc chce być CAŁA. Nie będzie to łatwe i walka ta nie potrwa krótko, wbrew różnym "ekspertom". Można się śmiać z różnych wpadek prezydenta Josepha Robinette’a Bidena, ale gdy mówił w Warszawie o wojnie w Europie Wschodniej, która będzie trwać: „nie dnie, nie miesiące” to, doprawdy powiadam Wam, wiedział tym razem, co mówi.
Przed nami wielka ofensywa rosyjska na Donbas. Mówią, że będzie to „kluczowy moment” tej wojny. Spokojnie. Takich „kluczowych momentów” już parę było. Miało nim być zdobycie – lub nie – Kijowa. Oddanie Kijowa miało być znakiem ostatecznego zwycięstwa Moskwy. Ale jego obrona z kolei symbolem ukraińskiego zwycięstwa. Rosja Kijowa nie zdobyła, ale wojny jeszcze nie przegrała. Ukraińcy odparli atak na Kijów, ale wojny jeszcze nie wygrali. Zatem spokojnie z tymi, lubianymi przez internet, tekstami o kolejnych „wojennych” przełomach, czy militarnych „breaking -pointach”. Fałszywi prorocy, którzy wieszczą koniec wojny, ośmieszają siebie i ,niestety, instytucje i kraje- które reprezentują. Amerykański generał, były głównodowodzący wojsk lądowych USA w Europie, przed czteroma tygodniami bredził, iż za dwa tygodnie Ukraina wygra wojnę z Rosją! Minęło dwa razy więcej czasu, a ja siebie pytam, kto, u licha, dowodził wojskami (lądowymi) największej armii świata na Starym Kontynencie? Jak miał gość taki zmysł militarny, jak profetyczny, to dobrze, że na Amerykanów i NATO nikt nie napadł za jego kadencji, bo nie byłoby czego zbierać. Inny, z kolei brytyjski , ekspert mówi, że mniej ważna jest liczba żołnierzy i uzbrojenie, a bardziej przywództwo i znajomość terenu. Mówi to z pozycji przyjaciela Ukrainy. W ten sposób podważa ukraińskie żądania, żeby nie powiedzieć: błagania do Zachodu o broń, broń i jeszcze raz broń. Podważa też mądrą decyzję ściągnięcia na Ukrainę wszystkich obywateli miedzy 18 a 60 rokiem życia, tych, co przebywali za granica. Dzięki temu Kijów rosyjskim masom wojskowym może przeciwstawić własne masy, nawet jeśli są one nieco mniejsze.
Nie słuchajmy fałszywych proroków, proszę.
*tekst ukazał się na portalu niezalezna.pl (15.04.2022)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka