Po pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji wiadomo, że… nic nie wiadomo. Przewaga urzędującego prezydenta nad kandydatką prawicy jest minimalna i zbliżona do tego, co było pięć lat temu. Tyle że wtedy Emmanuel Macron był tak, jak Marine Le Pen jednym z kandydatów, a nie urzędującym prezydentem jak teraz. Około 28% to marny wynik jak na olbrzymie wsparcie mediów, pięć lat prezydentury używanej do permanentnej kampanii, odtrąbione zwycięstwo w walce z pandemią (chociaż szczepić musieli we Francji… strażacy!), wreszcie wojna w Europie Wschodniej, a zawsze w takich sytuacjach wyborcy skupiają się wokół władzy. Co więcej, niemal codzienne rozmowy Macrona z Putinem nie tylko zaczęły być krytykowane nawet w znanym z sympatii do Rosjan społeczeństwie francuskim, ale wręcz pan Emmanuel uczynił z siebie postać memiczną -bohatera, ale memów. A dla polityka nie ma nic gorszego niż ośmieszenie. Skądinąd ze wszystkich przywódców krajów UE to właśnie prezydent Francji był tym który w lata 2019-2022 najczęściej spotykał się i rozmawiał z Putinem (42 razy!). „Financial Times” prognozuje wyniki drugiej tury: 51%-49% dla Macrona, a to znaczy, że wynik jest „na styk”. Wrogiem Macrona może być prawdopodobna absencja wielu wyborców innych kandydatów, w tym także lewicowych. Dla sporej liczby z nich Monsieur Macron to symbol establishmentu...
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (13.04.2022)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka