Dużo się dzieje w polityce międzynarodowej. W Bułgarii na drugą kadencję wybrano lewicowego prezydenta Rumena Radewa, co nie było niespodzianką (w I turze zabrakło mu 0,52%, aby rozstrzygnąć wybory już wówczas). Jednak w ostatniej debacie telewizyjnej przed wyborami urzędujący prezydent oświadczył, że „terytorium Krymu jest obecnie rosyjskie i taka jest rzeczywistość”. W związku z tym ostro zaprotestowała Ukraina, ale nie zmienia to faktu, że Głowa Państwa w Rosji wpisała się w nurt, który istnieje i w „starej” (dawna „Piętnastka”) i „nowej” Unii – schlebiania Moskwie.
W Holandii i Brukseli zamieszki, pożary i ranni po starciach policji z przeciwnikami szczepień. Polska jednak takie spory rozwiązuje pokojowo... A w Rumunii nowy rząd z emerytowanym generałem na czele. Ten były szef Sztabu Generalnego ma kierować rządem przez półtora roku – potem koalicja wyłoni nowego premiera (czyli wariant, jak w Izraelu). Rząd utworzyli narodowi liberałowie z socjalistami i mniejszością węgierską, a to oznacza, że nasi bratankowie są języczkiem uwagi, ale też siłą rzeczy lepsze relacje często skonfliktowanych Bukaresztu i Budapesztu. To dobra wiadomość dla Orbana.
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (24.11.2021)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka