Wybory w największym kraju UE zakończyły się remisem ze wskazaniem na SPD. Przestrzegam przed pojawiającymi się na prawicy łatwymi ocenami. Niemiecka scena polityczna to nie jest biało-czarny film, w którym z polskiego punktu widzenia są „dobrzy” i „źli”, szeryf i złoczyńca.
W wypowiedziach polityków obozu rządzącego już teraz przebija tęsknota za odchodzącą Angelą Merkel jako tą lepszą dla Polski. Po pierwsze Merkel jeszcze nigdzie nie odchodzi, bo najpierw musi powstać nowy niemiecki rząd, a po poprzednich wyborach w 2017 r. proces jego tworzenia trwał od września do… Wielkanocy następnego roku. Po drugie tak werbalnie SPD jest bardziej „prorosyjska” niż CDU/CSU, ale przecież to formacja Merkel zrealizowała „okręt flagowy” porozumienia Moskwa–Berlin – Nord Stream 2. CDU też forsowała politykę historyczną, której osią było założenie, że Niemcy to też… ofiary II wojny światowej. SPD tak tego nie czyni. Kandydatka Zielonych na kanclerz pozwala sobie na chamskie uwagi o rządzie RP, a z drugiej strony ta partia jest – podobnie jak polski rząd – najbardziej krytyczna spośród niemieckich partii wobec Białorusi i Łukaszenki. Konkluzja: z każdym niemieckim rządem będziemy współpracować.
*komentarz ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (29.09.2021)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka