Poniżej wywiad, jakiego udzieliłem Sportowym Faktom.pl
WYWIAD TYGODNIA z Ryszardem Czarneckim, członkiem prezydium PKOl., wiceprezesem PZPS, europosłem.
Zbliża się czas podsumowania nietypowego, aż pięcioletniego, cyklu olimpijskiego. Jak Pan – członek prezydium Polskiego Komitetu Olimpijskiego - patrzy dziś, gdy emocje już opadły na poszczególne związki sportowe? Czy powinniśmy spodziewać się wielu zmian na stanowiskach prezesów?
- Niemal wszystkie związki sportowe będą miały teraz Walne Zgromadzenia Sprawozdawczo-Wyborcze. Zatem środowiska dokonają oceny pracy wykonanej w ostatnich 5 latach. I będą decydować o zmianach lub kontynuacji. Niezależnie jednak od wewnętrznej weryfikacji i ewentualnych zmian osobowych na pewno także ze strony państwa polskiego musi być głębsza refleksja dotycząca finansowania sportu. Zresztą nie tylko wyczynowego, ale też młodzieżowego. Jeśli chcemy być na IO w Paryżu wyżej w klasyfikacji medalowej, to zwiększone inwestycje w sport są niezbędne. Choć oczywiście trzeba bardzo rozważnie wydawać te pieniądze. I skrupulatnie kontrolować cały proces dofinansowania.
Wszystkie kraje, które w Tokio uplasowały się przed nami w klasyfikacji medalowej mogą pochwalić się większymi nakładami na sport?
- Dokładnie, w ogromnej większości wydają więcej czy dużo więcej niż my. I to na cały sport, również powszechny, w czym nie ma przypadku. Sport jest bowiem jak piramida. Będzie silniejszy, im szersze i stabilniejsze są jej podstawy. Zatem przełożenie jest proste – im więcej będziemy inwestowali w sport młodzieżowy i generalnie powszechny, tym większe będą szanse na wychowanie mistrzów i medalistów w perspektywie kilku- kilkunastu lat. Chciałbym, aby państwo polskie inwestowało nie tylko w różnego rodzaju eventy promujące sport, ale przede wszystkim w dół wspomnianej piramidy, czyli w zajęcia sportowe w szkołach, sport szkolny i młodzieżowy. Dlatego jeżeli pojawia się tendencje do ograniczania limitu godzin WF-u, to będę pierwszym, który osobiście się temu przeciwstawi. Musimy pójść bowiem w zupełnie drugą stronę i zadbać, żeby tych lekcji było więcej.
Konkretnie: o ile trzeba zwiększyć nakłady, żeby skutecznie konkurować z potentatami na igrzyskach w Paryżu?
- Dokładne kwoty i procenty wzrostu nakładów powinny być efektem dyskusji, w której wezmą udział związki sportowe, PKOl. i ministerstwo odpowiedzialne za sport czyli Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu. Trzeba oczywiście określić czy postaramy się kreować mistrzów tylko w dyscyplinach tradycyjnie dla nas medalodajnych, czy w znacznie szerszej palecie dyscyplin. Na przykład Wielka Brytania czy w naszym regionie Węgry postawiły na ścisłą specjalizację. Należy jednak dokładnie się temu modelowi przyjrzeć, gdyż nie stać nas na wylanie dziecka z kąpielą. Są przecież dyscypliny sportowe w Polsce, w których nie mamy aktualnie sukcesów, ale są bardzo zakorzenione w polskiej tradycji. Intuicja i wieloletnie doświadczenie z działalności w sporcie podpowiadają mi, że – może wbrew pozorom – nie jest to alternatywa. To znaczy należy zwiększyć nakłady kompleksowo, na całość sportu...
…zapewniając szczególne miejsce w budżecie dyscyplinom, w których będziemy mieć najwięcej szans medalowych w Paryżu, nie przekreślając jednak innych sportów?
- Tak! Zwracam uwagę, że w ostatnich latach Polska pierwszy raz w historii przeskoczyła dwa kraje „starej Unii”, dawnej EWG, „Pietnastki” - Grecję i Portugalię pod względem PKB „per capita”, czyli na głowę mieszkańca. Stajemy się społeczeństwem coraz zamożnym, dlatego uważam, że nasze państwo powinno owoce tego wzrostu gospodarczego przeznaczać także na sport szkolny, młodzieżowy i powszechny. W trosce nie tylko o medale, ale przede wszystkim o zdrowie Polaków.
Polski Związek Piłki Siatkowej, w którym sprawuje pan funkcję wiceprezesa, jest dobrze poukładany, ale niestety nie przełożyło się to na sukces olimpijski. Zatem czy zmiany po IO są konieczne?
- Teraz trwają mistrzostwa Europy, których jesteśmy współorganizatorem. Liczymy na sukces Bialo-Czerwonych i skupiamy się na ich rywalizacji- a nie na tym, co należy zmienić w pierwszej kolejności bądź zreformować w PZPS na dłuższa metę . Inna sprawa, że jestem przeciwnikiem rewolucji,a zwolennikiem ewolucji. Na pewno jest sporo do poprawy, musimy dołożyć starań, aby środki na siatkówkę były większe i lepiej wykorzystywane.
Co konkretnie ma pan na myśli?
- Należy znacząco zwiększyć środki na szkolenie młodzieży, a także na ratowanie klubów niższych lig. Bo ich sytuacja ekonomiczna po pandemii bardzo trudna. Ale niezależnie od COVID-19, w ostatnich latach zniknęło z siatkarskiej mapy sporo małych klubów. Dużo jest do zrobienia, aby wzmocnić nasza siatkówkę, ale na pewno nie wolno przekreślać tego, co tysiące ludzi tworzących tę dyscyplinę – społeczników, szkoleniowców, zawodników, sędziów - robiło w ostatnich latach. Na ich wielką pracę i poświęcenie nie można absolutnie patrzeć poprzez pryzmat nieudanego startu reprezentacji Polski na igrzyskach.
W mistrzostwach Europy nasza drużyna narodowa wygląda lepiej niż w Tokio. W meczu z Serbią widzieliśmy innych Biało-Czerwonych niż w Japonii: potrafili wyjść z opresji i wygrać tiebreak. . Zobaczyliśmy charakter zespołu, ale też i trener Vital Heynen inaczej reagował, w kluczowym momencie rywalizacji z Serbami wprowadzając zmiany, które pomogły odwrócić przebieg rywalizacji.
To był być może kluczowy mecz Biało-Czerwonych w kontekście tych mistrzostw Europy. Zwycięstwo nad obrońcami tytułu dało nam duży power. Przede wszystkim zaś - dało luz i podbudowało nasz zespół psychicznie. Dzięki temu reprezentanci mogli się w pełni zresetować. I odegnać koszmary, które pojawiły się po porażce z Francją. W Krakowie bijąc mistrzów Europy nasi siatkarze zrobili wielki krok w kierunku obrony medalu ME.
Patrząc tak z bliska, jak Pan można wyczuć, że inne jest nastawienie mentalne, coś naprawdę drgnęło w dobrym kierunku?
- Nastawienie mentalne nie było złe w Tokio, nie zagrały inne czynniki, ale to jeszcze nie pora na pogłębione analizy. Cieszmy się seria 6 polskich zwycięstw w Krakowie i Gdańsku. Uważam, że dzięki nim siatkarze weszli na wyższe obroty. Wierzę, że będą to obroty medalowe. Miałem okazję porozmawiać po tym triumfie z Serbia z Michałem Kubiakiem, kapitanem naszej drużyny, dłużej, tak od serca. Wiem, że nasi zawodnicy potrzebowali takiego przełamania, potrzebowali punktu zwrotnego. I nie dostali tego w prezencie, tylko wyszarpali to. A dzięki temu – mam nadzieję – mocno się napędzili.
Są zespoły, które prezentują się lepiej od naszych zawodników na tym etapie mistrzostw Europy?
Wbrew pojawiającym się tu i ówdzie opiniom , uważam, że Polacy grają w ME bardzo równo. Ci, którzy dziwili się stratą setów z Grecją i Portugalią najwyraźniej nie wzięli pod uwagę, że poziom siatkówki na świecie bardzo się podniósł i wyrównał. Rosja przegrała przecież na Euro z Turcją, Serbowie stracili dwa sety i – co za tym idzie - punkt w meczu z Grecją. Nasz zespół gra stabilnie , odnosi zwycięstwa i zmierza, mamy nadzieje, w kierunku strefy medalowej. A o to przecież chodziło.
Czy niezależnie od wyniku osiągniętego w mistrzostwach Europy, kontrakt Heynena po ME nie zostanie przedłużony?
- Nie Pan pierwszy mnie o zapytał, nawet nie drugi i nie trzeci; wszyscy mnie ,nas o to pytają. Ale teraz trzeba skupić się na walce o mistrzostwo Europy. Wszelkie dywagacje personalne nie służą budowaniu optymalnej atmosfery do gry i zwyciężania. W sytuacji, gdy czekają nas decydujące mecze wszelkie inne sprawy proponuję przenieść na czas po 20 września.
Jak na polityka przystało, wypowiada się pan bardzo dyplomatycznie. Zapytam jednak wprost: czy zamierza Pan wystartować na prezesa PZPS?
- Myślę, że akurat jest odwrotnie, bo akurat w Polsce wielu polityków wypowiada się mało dyplomatycznie (śmiech). Będę jednak litościwy dla kolegów-polityków i zostawię ten temat. A co do drugiej kwestii – tak, to bardzo prawdopodobne, jestem bliski decyzji wystartowania na prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Wybory zaplanowano na koniec września, więc nie ma sensu, aby dłużej stanowiło to temat domysłów.
Rozumiem, że ma pan już przygotowaną koncepcję rozwoju związku?
- Mój program współtworzyło wielu działaczy i szkoleniowców, także byłych zawodników, ludzi, którzy namawiali mnie do startu w wyborach. Zresztą i teraz zgłaszają się do mnie nie tylko z deklaracjami poparcia – a jest naprawdę szerokie – ale też z różnymi naprawdę ciekawymi, nowatorskimi pomysłami.
Kiedy ogłosi pan program?
- Właśnie to robię... Fragmenty pojawiły się nawet w naszej rozmowie, choćby w kontekście dofinansowania szkolenia młodzieży i ratowania klubów niższych lig. Na Walnym Zgromadzeniu Sprawozdawczo-Wyborczym przedstawię całościową prezentację. Co trzeba zmienić ? Na pewno jesteśmy za słabo reprezentowani w federacji europejskiej i światowej. Jako bardzo silny siatkarsko kraj Polska powinna mieć więcej i to znacznie więcej do powiedzenia . I do tego zamierzam, jako prezes, dążyć. Będę się jednak upierał, że priorytetem powinno być stworzenie optymalnych warunków dla rozwoju Siatkarskich Ośrodkow Szkolnych, w tym zwiększenie ich finansowania, a co zatem liczby ,ale tez rozwój klubów młodzieżowych i kadr wojewódzkich. To samo dotyczy reprezentacji kraju we wszystkich kategoriach wiekowych – zarówno męskich jak i żeńskich. Uważam także, że nadal powinniśmy skutecznie zabiegać o organizowanie w Polsce największych imprez mistrzowskich. A istotnym zadaniem nowego prezesa PZPS będzie pozyskiwanie na te wszystkie cele środków finansowych.
Cieszy się Pan opinią działacza, który jak nikt inny wie, jak te środki pozyskiwać. Zasłużoną?
- Powiem bez fałszywej skromności, że chyba tak - wiem, jak to robić! W ostatnich latach pozyskałem wiele środków, głównie oczywiście dla polskiej siatkówki, ale także dla żużla. Zatem dla naszego narodowego sportu olimpijskiego i naszego drugiego sportu narodowego - tyle, że nieolimpijskiego. Mam w tym duże doświadczenie, rozeznanie i jestem skuteczny.
To na koniec rozmowy poproszę jeszcze o opinię o zmianach, które zaszły w PZPN. Piłkarska reprezentacja Polski we wrześniu wywalczyła 7 punktów w kwalifikacjach MŚ, po dobrej grze zremisowała z Anglią, pokazała „cojones”. Po przejęciu władzy przez Cezarego Kuleszą trochę przewietrzona została atmosfera wokół związku…
- Napoleon powiedział kiedyś, że życzy sobie mieć tylko takich generałów, którzy mają szczęście. I odnoszę wrażenie, że prezes Kulesza jest takim generałem, to znaczy ma farta. Nie jestem zazdrosny o sukcesy piłkarzy – jeśli już, to pewnie jest odwrotnie - więc trzymam kciuki za powodzenie nowych władz PZPN i futbolowej kadry. Naprawdę mocno wierzę w awans do finałów mistrzostw świata w Katarze.
Pierwszą decyzją nowego zarządu PZPN było zlikwidowanie wyników i tabel w rozgrywkach najmłodszych roczników. To sygnał, że kwestie szkoleniowe zaczynają wreszcie nadążać za standardami światowymi?
- Ruch ten oceniam jako bardzo ciekawy. A słyszę też, że był mocno oczekiwany przez środowisko i zwiastujący chęć budowania na „long term”, czyli na dłuższą metę. Uważam, że to dobre założenie, ponieważ tylko w ten sposób można położyć podwaliny pod sukcesy. I tu nasz przykład : polska siatkówka opiera się na zdrowej piramidzie i wielkich inwestycjach w szkolenie najmłodszych i młodzieży – i futbol też nie ma innego wyjścia. Bo nie ma alternatywy, nie ma innej drogi dla żadnego związku sportowego w Polsce. Aż dziwne, że poprzednie władze PZPN nie miały chyba takiej świadomości…
Rozmawiał Adam Godlewski
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport