Wiemy, że zaskoczyłem niektórych piszące poprzednim felietonie „ani słowa o piłkarzach”. A czytaliście to Państwo po sensacyjnym remisie Biało-Czerwonych z Hiszpanią w Sewilli, na ich boisku. Możecie mnie uznać teraz za „Proroka Ryszarda”, bo teraz, po meczu ze Szwecją rozumiecie dlaczego nie napisałem nawet zdania. Piłkarze odpadli nie wychodząc z grupy już na szóstym turnieju (ME i Mundiale) na siedem w XXI wieku. Winnych nie ma, bo Portugalczyk Sousa ma drużynę prowadzić dalej, do końca eliminacji MŚ 2022. Naczelni niektórych gazet interweniują, gdy dziennikarze działu sportowego dają tytuły swoim tekstom „Boniek twarzą klęski”. Teksty idą, ale już z innym tytułem. Nie chce mi się aż pisać o tym, że straciliśmy aż 6 bramek i zdobyliśmy tylko 1 punkt. Nie chce pisać o tym, że nie awansowaliśmy, mimo że to był najlepszy turniej Roberta Lewandowskiego – bo strzelił 3 bramki. Do tego stopnia, że były trener reprezentacji Francji (w latach 2004-2010) Rober Domenech powiedział, że: „Lewandowski nie urodził się we właściwym kraju”, co jest tak samo obraźliwe dla Polaków, jak i miłe dla „Lewego”, którego Francuz chciał niezdarnie pochwalić. Zostawmy to. Może warto zrobić tak, jak Daniel Obajtek, który na Twitterze podziękował za Euro 2020, umieszczając… zdjęcie reprezentacji polskich siatkarzy z podpisem, że będzie trzymał za naszych kciuki w Tokio.
Skoro o siatkówce mowa, to nasze dziewczyny w Lidze Narodów zakończyły pobyt w Rimini efektownie, wygrywając po tie-breaku z Rosją – a to smakuje zawsze szczególnie, niezależnie czy jest udziałem reprezentacji żeńskiej czy męskiej. W tym roku w naszych pojedynkach ze wschodnim sąsiadem panowie wygrali 3-0 w Lidze Narodów, nasi juniorzy po tie-breaku w eliminacjach do ME, a juniorki przegrały. Bilans zatem w tym nieustającym, permanentnym pojedynku Polska-Rosja jest dla nas korzystny, bo wynosi 3-1!
Nasi siatkarze, jak już wiemy, znów weszli do pierwszej czwórki Ligi Narodów. Rotując składem, ale siłą rzeczy mniej niż w poprzednich rozgrywkach dwa lata temu, gdzie do brązowego medalu przyczyniło się blisko 30 graczy. Jednak poza sportowym wynikiem głośno było za sprawą wpisu świetnego, ale kontrowersyjnego siatkarza z Francji N’Gapetha. Znany jest on nie tylko z umiejętności, ale też z zaczepiania kobiet w miejscach publicznych, konfliktów z kolegami z drużyny i rywalami. Tym razem oskarżył naszego trenera z Belgii o rasizm, a kapitana drużyny, że ten nazwał go po francusku: „Sk…synem”. Cóż, zapewnił sławę Michałowi Kubiakowi, czyniąc z niego poliglotę, natomiast mediom, zwłaszcza polskim, ale także zagranicznym, radziłbym w oparciu o jeden wpis, jedno „ćwierknięcie” (od angielskiego słowa „twitt” -„ćwierkać”), nie przesądzać czyjejkolwiek winy, nikogo nie oskarżać, ani nie skazywać. Tenże Ngapeth lepiej niech nie rzuca kamieniem, bo bardzo obraźliwe słowa wobec rywali, także wobec kapitana polskiej reprezentacji kierował on już lata temu.
Swoja droga FIVB, czyli światowa federacja siatkarska powinna przemyśleć czy wszczynać dochodzenie po jednym wpisie na Twitterze. Za chwilę bowiem może się okazać, że w ramach sportowej wojny psychologicznej przed ważnymi meczami zaroi się od takich wpisów na mediach społecznościowych, które będą całkowicie zmyślone (albo i nie). Zatem, panowie z globalnej centrali sugeruję może większą wstrzemięźliwość. Chyba, ze uznamy, że centrala zawsze wie lepiej…
Zerknąłem okiem na przebieg i wyniki lekkoatletycznych mistrzostw Polski. „Królową polskiego sportu” lubię, ale nie jestem ekspertem. Na pewno jednak zapamiętam – i radzę zapamiętać jedno nazwisko – Pia Skrzyszowska. Jest sprinterką, bije rekordy życiowe na potęgę. Zwracam też uwagę na niebywałą konkurencję wśród kobiet biegających 400 metrów, bo jeśli medalistka najważniejszych imprez w sztafecie Patrycja Wyciszkiewicz nie wchodzi do finału tej konkurencji, to najlepiej świadczy na jakim poziomie biegają Polki. No i wreszcie objawienie tego sezonu, były płotkarz, a obecnie absolutnie topowy w skali świata biegacz na 800 metrów Patryk Dobek, którego trener, skądinąd liczący prawie 70 lat Zbigniew Król wróży mu medal na IO w Japonii…
Ruszyła siatkówka plażowa. Za chwilę na Dolnym Śląsku, w Obornikach Śląskich, odbędzie się już drugi rok z rzędu Turniej Trzech Metali sponsorowany przez KGHM (stąd te „trzy metale”!). Przypomnę, że w plażówce będą nas reprezentowały na Letnich Igrzyskach dwie pary męskie . Niestety, dziewczyny w turnieju ostatniej szansy przegrały w końcowej fazie z Greczynkami. Po tie-breaku 15-17, ale to boli tym bardziej. Teoretycznie zatem w siatkówce mamy na IO szansę aż na trzy medale: reprezentacja w hali i dwa duety „na piasku”.
Skoro już jesteśmy przy siatkówce plażowej, to warto zaznaczyć, że grają w nią nie tylko byli siatkarze halowi, ale także ci, którzy dalej grają na parkiecie ,także w zawodach ligowych. Wspomniany tu Turniej Trzech Metali wygrał w ubiegłym roku np. nasz krajan z Dolnego Śląska (z Legnicy) Jakub Popiwczak, który później zdobył tytuł mistrza Polski w hali z Jastrzębskim Węglem! Może zresztą nie przypadkiem pierwsze letnie Grand Prix, a więc rozgrywki z udziałem czterech zawodników, a nie dwóch, jak to zwyczajowo na plaży się dzieje, wygrał… też Jastrzębski Węgiel.
A do Igrzysk już tylko miesiąc bez pięciu dni…
*tekst ukazał się w tygodniku "Słowo Sportowe" (29.06.2021)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport