O czym dziś… nie napiszę? Na pewno nie napiszę o Pepie Guardioli, jego Manchester City i tryumfie z PSG – bo o tym piszą wszyscy. Na stadionie Manchester City byłem w 2003 roku w czasie meczu pucharowego, w którym faworyzowani gospodarze tylko zremisowali 1:1 z już teraz od dawna nie grającym w ekstraklasie Groclinem Grodzisk Wielkopolski.
W MC grał słynny Nicolas Anelka, Anglicy prowadzili, a dla Polaków wyrównał pięknym golem bezpośrednio z rzutu wolnego Sebastian Mila. Tak, ten sam Mila, syn piłkarza wywodzący się z Gwardii Koszalin, który strzelił bramkę także w historycznym meczu z Niemcami na Stadionie Narodowym w eliminacjach Mistrzostw Europy. To był kultowy mecz: po bramkach Mili i Milka Polacy pierwszy raz wygrali w oficjalnym meczu z Niemcami w historii, nie licząc spotkań z NRD i amatorskimi reprezentacjami NRF (późniejsza RFN).
Nie napiszę też o Idze Świątek – bo jej tylko złożę gratulacje za podbicie Rzymu i za „rowerek” czyli dwa sety „do zera” , które zaaplikowała Czeszce Pliskovej. Upłynęło już 21 lat tego wieku i tylko cztery finały turniejów WTA zakończyły się takim wynikiem. 50% „wyrobiły” Polki, bo wcześniej dokonała tego również Agnieszka Radwańska.
Nie napiszę też o pływaniu synchronicznym kobiet, bo się na tym nie znam. Podziwiam jednak zapewne ciężką pracę na treningach tych zawodniczek, ale nie jestem w stanie skupić dłuższej uwagi na tej dyscyplinie. Zdaje się, że nie tylko ja...
Nie napiszę też o Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Dlaczego? Żeby nie zapeszyć. Wzrasta tam bowiem liczba zarażonych na COVID-19. Stopniowo rośnie również opór samych mieszkańców „Kraju Kwitnącej Wiśni” wobec IO ‘2021. Formalnie decyzje w sprawie Igrzysk – o ich przełożeniu czy odwołaniu czy wręcz przeciwnie – podejmuje wyłącznie MKOl. Dzieje się tak na podstawie specjalnej umowy zawartej z rządem Jej Cesarskiej Mości. W dniu, kiedy piszę te słowa liczba zarażonych Japończyków wyniosła 5 721, a 106 osób zmarło. Japonia jest dopiero w czwartej dziesiątce krajów w statystyce liczby zachorowań – konkretnie miejsce 36 – a więc nie jest źle, tyle, że systematycznie rośnie liczba obywateli Japonii, którzy Igrzyskom mówią „nie”. W marcu było ich 3/5, w kwietniu 70% , a teraz już 80%. Pytanie jak długo rząd będzie lekceważył zdanie własnych obywateli? W interesie sportu światowego i polskich sportowców jest, żeby lekceważył je dokumentnie. Skądinąd, gdyby decyzja należała do władz w Tokio, to IO być może by już odwołano, ale powtórzę: przycisk jest w Lozannie– tam mieści się siedziba MKOl. A Igrzysk chce i Międzynarodowy Komitet Olimpijski i sponsorzy, którzy cały czas liczą potencjalne straty. Owi sponsorzy to międzynarodowe korporacje, które jakoś mają wielką siłę przekonywania i urok narzucania swojego zdania. Zatem powiedzenie w Szwajcarii „oui” – Lozanna leży we francuskojęzycznej części Helwecji, a nie niemiecko- czy włoskojęzycznej – będzie na pewno głośniejsze niż japońskie „bango”. „Bango” to w języku gospodarzy IO 2021 – „nie”. Proszę tyko nie pomylić z „bingo”!
Napiszę o tym, że byłem w Spale, gdzie nasi siatkarze – i nie tylko oni – przygotowują się do Ligi Narodów, w której bronią brązowego medalu z 2019 roku (w 2020, „pandemicznym”, LN nie była rozgrywana). Z wypowiedzi naszych siatkarzy wynika jednoznacznie, że podchodzą do IO niebywale profesjonalnie i niebywale ambitnie. Świadomość tego, że chcą walczyć o medal, o podium, o „Mazurka Dąbrowskiego” jest powszechna i do tego publicznie prezentowana.
Biało-Czerwoni wiedzą po co jadą do Japonii, a Ligę Narodów, która teraz odbędzie się po raz trzeci w historii – zastąpiła Ligę Światową – traktują jako kluczowy, ale etap przygotowań.
W Spale spotkałem sekretarz stanu w resorcie Ministerstwa Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu, minister Annę Krupkę, która w ciągu trzech dni „zaliczyła” trzy dyscypliny zespołowe: najpierw była na gali koszykarskiej, potem na gali piłkarskiej Ekstraklasy, a na koniec przyjechała do siatkarzy.
Szkoda, że do Rimini, gdzie odbywa się nie tylko męska Liga Narodów, ale także kobieca LN nie pojedzie Martyna Grajber, która doznała kontuzji. Kapitan mistrza Polski i zdobywcy Pucharu Polski, Chemika Police, Martyna, dziewczyna bardzo elokwentna, świetnie dbająca o swój medialny wizerunek, budzi powszechną sympatię i potrafi połączyć zawziętość na boisku z uśmiechem poza nim. Zastąpiła ją młodziutka Karolina Drużkowska, która dopiero niedawno przebojem wdarła się do kadry. Trzeba przyznać trenerowi Jackowi Nawrockiemu, że z żelazną konsekwencją stawia na zawodniczki młode lub bardzo młode i perspektywiczne. Zawodniczka BKS Bielsko-Biała ma ledwie 19 lat, a w reprezentacji debiutowała już przed rokiem ze Szwajcarkami, zdobywając aż 15 punktów. W swoim klubie może zasięgnąć bezpłatnych korepetycji od prezesa BKS, jak wygrywać w meczach o najwyższą stawkę. A prezesem klubu z Bielska-Białej jest Aleksandra Jagieło, z domu Przybysz, jedyna prezes-kobieta w Tauron Lidze, która z naszą reprezentacją wywalczyła dwa złote medale Mistrzostw Europy w latach 2003-2005. Jest więc jednym z naszych słynnych „złotek”. A Karolina jest zawodniczką o tyle obiecującą, że jest oburęczna – potrafi atakować i lewą i prawą ręką.
Piszę te słowa w drodze na półfinały mistrzostw Polski juniorek w Kaliszu. Gospodynie bronią złotego medalu i wśród juniorek i wśród juniorek młodszych i wśród kadetek. Zastąpiły „Legionovię” w roli giganta młodzieżowej siatkówki żeńskiej w Polsce …
*tekst ukazał się w tygodniku „Słowo Sportowe” (25.05.2021)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport