W Unii Europejskiej, używając słynnego cytatu z piosenki Kuby Sienkiewicza, „widać, słychać i czuć”, że interesy państwowe, narodowe cały czas są górą. I to się nie zmieni! Oczywiście może temu towarzyszyć „eurospeak”, czyli europejska, unijna nowomowa, która polega na deklamacjach, sloganach, hasełkach o europejskiej integracji, unijnej jedności i oczywiście europejskiej solidarności.
Ale mówię tu nie o ornamencie, nie o fasadzie, tylko o praktyce. W praktyce owe euroslogany są używane po to, żeby zamazać rzeczywistość. A ta jest oczywista: Unia Unią, globalizacja globalizacją, integracja integracją, a i tak poszczególne kraje twardo walczą o swoje interesy. To obojętnie czy są to kraje największe, czyli główni „playmakerzy”, rozgrywający na Starym Kontynencie, jak Niemcy i Francja, ale również kraje od nich mniejsze, znacznie mniejsze, a nawet zupełnie małe.
Unia służy zatem jako bądź parawan dla interesów narodowych, bądź też instrument ich realizacji. Oczywiście poza tym UE ma tez pozytywna rolę koordynującą w różnych obszarach – nie zamierzam tego absolutnie negować, choć koordynowanie akcji szczepień wyszło Unii więcej niż fatalnie. Co do walki z COVID-em, to „Bruksela”, czyli w praktyce Komisja Europejska, w roku 2020 i już 2021 (przed rokiem maski, teraz szczepionki) działała tak, że podsumować ją można słowami Tallyeranda: „to gorzej niż zbrodnia, to błąd”.
Charakterystyczne, że istniejące poza Europą inne organizacje kontynentalne, których celem jest integrowanie państw czy to Afryki (dawna OJA – Organizacja Jedności Afryki, a obecnie UA, czyli Unia Afrykańska) czy Ameryki Łacińskiej (MERCOSUR: Argentyna, Brazylia, Paragwaj, Urugwaj, zawieszona od 2016 Wenezuela, który wprost był wzorowany na EWG, z siedzibą w Montevideo), spełniają swoją rolę kooordynacyjną, ale absolutnie nie przekreślają interesów narodowych, państwowych.
Czasem może łagodzą różnice między państwami, ale nigdy nie są w stanie ich zatrzeć. To samo dotyczy organizacji, które grupują kraje w poszczególnych regionach różnych kontynentów, od choćby Wspólnoty Państw Andyjskich (Boliwia, Ekwador, Kolumbia, Peru, Wenezuela – w latach 1973-2006, do 1976 także Chile) w Ameryce Łacińskiej, przez kraje Maghrebu (grupujące dawne kolonie francuskie w Afryce Północnej: Algieria, Maroko, Tunezja) po struktury europejskie, jak Beneluks (Belgia, Luksemburg, Holandia), Wspólnota Państw Nordyckich (Dania, Finlandia, Islandia, Norwegia. Szwecja), czy wreszcie V-4, czyli Grupę Wyszehradzką (Polska, Czechy, Słowacja, Węgry.)
Owszem te organizacje, mniej lub bardziej formalne, są pożyteczne, wyrażają wspólne interesy, ale interesów narodowych, państwowych nie przekreślają i przekreślić nie zdołają (a często nawet nie maja takiego zamiaru).
Warto to wszystko pamiętać, słysząc o planie reformy UE i kolejnych piętrach eurointegracji...
*tekst ukazał się na portalu Wprost.pl (01.03.2021)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka