W polityce jest kilka wielkich grzechów. 1. Arogancja, 2. Błędy, 3. Cenzura. Po tym wstępie może Państwo pomyślą, że chce się poznęcać nad opozycją, wypominając im grzechy sprzed 8 lat lub też z obecnego okresu, gdy sami zadecydowali, że są „totalną” opozycją. Nic z tych rzeczy.
Arogancja jako karykatura dumy
Chcę dzisiaj postawić kilka tez dotyczących funkcjonowania UE, która jak się wydaje, dość daleko odbiegła od pierwotnej formuły w postaci Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali (EWiS) przekształconej potem w Europejską Wspólnotę Gospodarczą (EWG). Dzisiejsza UE i unijne elity są często bardzo zadufane w sobie. Mają poczucie wyższości i tego, że „wiedzą lepiej”. Jako żywo przypominają mi inną Unię, tą nad Wisłą, Odrą, Wartą i Bugiem – Unię Demokratyczną z czasem przekształconą w Unię Wolności. Podobne widzenie siebie i otoczenia zewnętrznego, na które spogląda się jak na przechodniów z okna na 10 piętrze. Słowem: głęboko zakodowana arogancja i poczucie, że „elyty” wiedzą lepiej. W swoim czasie przeczytałem ciekawą myśl: „Niektórzy słabi ludzie uważają, że arogancja zastępuje siłę. To wielki błąd”. To słowa Andrzeja Prusa, aktora teatralnego i filmowego, absolwenta warszawskiej PWST.
Inna maksyma, która jak ulał pasuje do współczesnej Unii (oczywiście Europejskiej – bo nie Demokratycznej czy Wolności – to już polityczne nieboszczki) jest następująca: „Karykaturą dumy jest arogancja”. To z kolei słowa Alfreda Konara (1862-1941), prozaika, dramatopisarza, autora zbioru 1000 aforyzmów o kobietach, mężczyznach i ...życiu. W myśl tej maksymy unijna siła i duma polega na oskarżeniach o nacjonalizm i egoistyczne interesy poszczególnych państw. Istnieje szlachetna UE, której to najwyraźniej państwa członkowskie (narodowe) przeszkadzają, albo samym faktem swego istnienia albo tym, że zamiast pokornie słuchać Brukseli jak Pani-Matki, to czasem ośmielają się mieć własne zdanie. Ba, niekiedy – co jest doprawdy krnąbrna herezją – ową Unię Europejską krytykują. Mieliśmy tego ostatnio spektakularny przykład ,jak na tradycyjnym cotygodniowym spotkaniu ambasadorów krajów UE-27 włoska dyrektor z Dyrekcji Generalnej odpowiadającej za szczepionki (a raczej za tejże szczepionki skandaliczne braki) oskarżyła, uwaga, nie fatalnie negocjującą z koncernami farmaceutycznymi Komisje Europejska, ale… państwa członkowskie (!). Ta próba zrzucenia odpowiedzialności na kraje, które de facto utrzymują Unia, jest swoistą klasyką gatunku: „wszyscy są winni, tylko nie Komisja Europejska i inne unijne instytucje”.
Błędy silnych szansą dla słabszych czyli systemowe „wielbłądy” UE
A teraz błędy. Jest ich bez liku. To nie krasnoludki i sierotka Marysia doprowadziły do wyjścia Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej z Unii: unijna arogancja – o czym była mowa wcześniej, ale też unijne błędy z dociskaniem Londynu odegrały tu kluczową rolę.
Jednak zasadniczym systemowym błędem Unii jest brak demokracji w instytucjach unijnych, a w ostatnim czasie także w relacjach z krajami członkowskimi. Gdy byłem po raz pierwszy posłem do Parlamentu Europejskiego (kadencja 2004-2009), Komisja Europejska uroczyście obwieściła wprowadzenia „Planu D”. Cóż to było? Otóż był to „Plan „D” – jak Demokracja” Była to odpowiedź na liczne zarzuty o tejże demokracji brak. Zarzuty ,które spektakularnie zostały postawione w czasie odrzucania w referendach przez Francję i Holandię tzw. „Konstytucji Europejskiej”. Minęło kilkanaście lat i jeśli coś się zmieniało – to na grosze. A przecież już św. Augustyn powtarzał, że: „Błądzić jest rzeczą ludzką, lecz trwać w błędzie jest szatańską”.
Oczywiście można robić, jak mówi francuskie przysłowie, „dobrą minę do złej gry” i cytować Georgesa Bidaulta, trzykrotnego premiera Francji ,który pisał, iż: „Słabi dysponują jedną potężną bronią: są nią błędy tych, którzy są silni”. Skoro ta wielka, silna Unia popełnia błędy, to może rzeczywiście są one szansą tych słabszych czyli państw członkowskich?
Nie pocieszajmy się jednak, bo suma tych błędów jest tak ogromna, że skupia się w wielkiej mierze właśnie na państwach narodowych. Oczywiście w różnej mierze na różnych krajach....
W ostatnim roku Unia dwukrotnie popełniła serię potwornych błędów, które zaowocowały jej totalną klęską zarówno w pierwszej fazie ataku koronawirusa wiosną i zimą 2020 roku, jak i na przełomie 2020/2021 roku, gdy Komisja Europejska podpisała dramatycznie złe umowy z koncernami farmaceutycznymi produkującymi szczepionki. Cóż, być może eurokratom nie była znana myśl Pearl S. Buck – powieściopisarki i nowelistki amerykańskiej, laureatki Nagrody Nobla w dziedzinie literatury w 1938 roku i Nagrody Pulitzera, która mówiła: „Przy każdym wielkim błędzie występuje taka chwila, czasem tylko ułamek sekundy, że można się cofnąć i wyjść cało”.
„Więcej Unii w Unii” jak „więcej cukru w cukrze”
Unia Europejska poprzez demonstracyjne wykreślanie z preambuły do tzw. „Konstytucji Europejskiej”, zapisów o chrześcijańskim dziedzictwie i chrześcijańskich wartościach odwróciła się także od wartości starożytnych zaadaptowanych przez chrześcijaństwo. Może dlatego nie słucha Cycerona, który mawiał: „Każdy może popełnić błąd, ale tylko dureń upiera się by w nim wytrwać”.
Zgoda chyba co do tego, że Unia, która nie tak dawno obchodziła 60-lecie Traktatów Rzymskich, a więc jest już dość leciwą organizacją międzynarodową, nie przyswoiła sobie myśli angielskiego filozofa i zoologa Thomasa Henry’ego Huxleya, iż: „Niektóre błędy przypominają dziecięce choroby: lepiej przez nie przechodzić w młodości”…
Jeżeli dzisiaj wielu obserwatorów narzeka, że UE ucieka do przodu od własnych błędów, proponując receptę „więcej cukru w cukrze” czyli tłumacząc to na język eurokratów: „więcej Unii w Unii”, to chciałoby się zadedykować Brukseli słowa chińskiego myśliciela Konfucjusza, który rzekł: „Posunąć się za daleko, to taki sam błąd, jak zatrzymać się zbyt blisko”.
Cóż, rzeczywiście, obserwując działania UE – albo często jej brak działań – można by zanegować starą maksymę Encyklopedysty Voltaire’a, który napisał: „Miłuj prawdę, lecz wybaczaj błędy”. Doprawdy trudno wybaczyć Unii błędy, właśnie dlatego, że miłujemy prawdę...
UE oparta jest na „political correctness” – „politycznej poprawności”– a więc na cenzurze. To ona nakazuje mediom – albo same to czynią w ramach autocenzury – żeby nie podawać, Boże broń, narodowości i wyznania sprawców ataków terrorystycznych albo nawet zwykłych przestępców. Dlaczego? Bo uderzyłoby to w muzułmanów. To ta sama cenzura (autocenzura) nakazuje milczeć lub mówić Ezopowym językiem o olbrzymich problemach i zagrożeniach, związanych z niekontrolowanym i w dużej mierze nielegalnym napływem imigrantów spoza Europy, głównie właśnie zresztą muzułmanów. Być może warto zadedykować UE myśl amerykańskiego działacza anarchistycznego Tony’ego Smythe’a: „Cenzura jest bardziej deprawująca niż najgorszy nawet tekst”…
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (11.03.2021)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka