Gdyby ogłoszono konkurs na cytat z polskiej literatury, który mógłby najlepiej opisać rzeczywistość, w której funkcjonujemy, to co byście Państwo wybrali? Ja wiem. Byłyby to słowa Onufrego Zagłoby z „Pana Wołodyjowskiego”. I to z pierwszego wydania z roku 1887, tom 1, na koniec rozdziału XXIII. Imć Zagłoba budzi się – bo usnęło mu się w trakcie biesiady – i bez związku z toczoną rozmową, rzecze krótko: „Cham chamem!”. Co za lapidarność! Można powiedzieć: nic dodać, nic ująć! W kontekście tego, co widzimy na ulicach czy w mediach-jak znalazł!
Tyle, że Pan Zagłoba wciął się jak „Piłat w Credo” do opowieści łucznika Muszalskiego. Skądinąd jedna to z piękniejszych opowieści w sadze Sienkiewicza. Muszalskiego bowiem najeżdżał jego sąsiad -zaporoski Kozak. No to pan Muszalski najeżdżał w rewanżu Kozaka. Rachunek krzywd z obu stron był długi. Aż w końcu przyszli Tatarzy i wzięli obu w jasyr, a następnie sprzedali ich na galery. Trafili na te sama galerę, a nawet, przypomnę, do jednego wiosła. Ich krew spływała razem, bili ich do rytmu. W końcu zostali wykupieni przez Wenecjan, którym pieniądze na ten okup przekazał sam Ojciec Święty. Cóż, pewnie współczesne lewaki będą palić książki Sienkiewicza, zwłaszcza „Pana Wołodyjowskiego” na stosie, skoro pierwszy Polak – laureat Literackiej Nagrody Nobla (1905) nie tylko przedstawił heroizm chrześcijan w „Quo vadis”, ale też papieża, który ratował naszych rodaków w cytowanej tu sadze o „Małym Rycerzu”...
Gdy byłem licealistą, pochłaniałem Prusa i Żeromskiego, a Sienkiewicza traktowałem z dużym dystansem. Im człowiek był starszy, tym był mądrzejszy i dzisiaj żem wielbiciel tego, który pisał dla „pokrzepienia serc” Polaków w czasach niewoli – „Sursum Corda!”
„Sienkiewicz wielki był” – trawestując profesora Pimko z „Ferdydurke” Gombrowicza. Henryk Sienkiewicz był dobrem narodowym: jego powieści drukowane przecież najpierw w gazetowych odcinkach powodowały, że nawet w zapadłych mieścinach ustawiały się kolejki na poczcie ludzi różnego stanu i wykształcenia, od włościan po ziemian, którzy czekali aż przywiozą „Kurier Codzienny”, by dowiedzieć się, jakie są dalsze losy Skrzetuskiego i Kmicica-Babinicza. Kiedyś w takiej kolejce stanął wysłany z jednego z dworów skromny korepetytor pan Stefan i widział, jak literatura wielkiego Pana Henryka trafia autentycznie pod strzechy. Może właśnie wtedy Stefan Żeromski zapragnął być pisarzem?
A cóż to się stało z naszym Muszalskim i jego sąsiadem – Kozakiem? Wrócili na swoje Kresy i byli po tych galerach do końca życia najlepszymi przyjaciółmi. Zaś pan Zagłoba miałby dzisiaj używanie, bo co chwila by mówił to swoje: „Cham chamem!”. Skądinąd w wydanej pod koniec XIX wieku „Księdze przysłów, przypowieści i wyrażeń przysłowiowych polskich” pod red. Samuela Adalberga słowa Zagłoby znalazły się w wersji: „Chamem chamem, na wieki wieków amen!”...
Jakby to ujęli górale: „Tyż piknie”.
*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej” (10.03.2021)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura