Przed 11. już spotkaniem z prezydentem Donaldem Trumpem prezydent Andrzej Duda – wiedząc, że będzie w USA przedstawicielem nie tylko Polski – rozmawiał z sekretarzem generalnym NATO Jensem Stoltenbergiem i prezydentem Litwy Gitanasem Nausėdą. Słysząc to, pomyślałem, że historia zatoczyła koło. Dziś Litwa szuka przede wszystkim w Polsce wsparcia w obawie przed Rosją. A przecież w ostatnich 150 latach, od kiedy zaczęła się rodzić litewska świadomość narodowa, często bywało odwrotnie, a tworząca się nowa nacja swoją tożsamość budowała na antypolonizmie.
Wykorzystując osłabienie polskiego żywiołu na Kresach Północno-Wschodnich, Litwini, przy wydatnej pomocy carskiej Rosji, zaczęli samookreślać się jako odrębny naród w kontrze do Polaków i polskiej kultury.
Fałszowanie historii po litewsku…
W 1883 r. powstaje pierwsza litewska gazeta – „Aušra” („Jutrzenka”); zgodnie z ówczesną pisownią – „Auszra”. Jawnie występuje przeciwko Polsce i polskości, odrzuca wspólną polsko-litewską przeszłość I Rzeczypospolitej. Atakuje polskich księży za ich akcje „polonizacyjne”. Wpiera za wszelką cenę narrację, że Litwinami w sensie narodowym, a nie – co oczywiste – regionalnym byli Mickiewicz, Kraszewski, Kościuszko (po którego w przyszłości wyciągną ręce także Białorusini…), Lenartowicz, Kondratowicz, Odyniec, Chodźko. Ba, Kopernik to też nie Polak, tylko „zniemczony Rus”, w którego żyłach „płynęła krew litewska”. Megalomania na granicy totalnego fałszowania historii lub aberracja umysłowa każe redaktorom „Aušry” pisać: „Bez pracy Litwinów imię Polaka mało znane byłoby dzisiaj w Europie”. Gazeta ta za część Litwy uważa nie tylko Wileńszczyznę i Żmudź (jeszcze w powstaniu styczniowym żmudzcy chłopi porozumiewający się głównie tym językiem walczyli po polskiej stronie – stanowili większość batalionów kosynierów, komenda w nich była właśnie po żmudzku), lecz także Suwalszczyznę (sic!) i Grodzieńszczyznę (!).
Tworzące się elity litewskie narzucały pogląd, że nie subiektywne wyznanie człowieka na Kresach: „Jestem Polakiem” decyduje, lecz tzw. więzy krwi, niesłychanie rozciągliwie traktowane. W ten sposób chciano zanegować fakty historyczne, procesy migracyjne i asymilacyjne na przestrzeni całych wieków. Rewindykacje terytorialne były absurdalne, wręcz chorobliwe. Starano się dowieść, znowu wbrew rzeczywistości: „Panowie litewscy, mimo że przyjęli język polski, nie stali się Polakami”. „Aušra” twierdziła, jakoby polskość szlachty była tam „powierzchowna”. Były to jednak płonne rachuby i surrealistyczne oceny. Szlachta czy też późniejsze ziemiaństwo, jak to określił najwybitniejszy badacz dziejów polsko-litewskich, profesor Piotr Łossowski: „zachowała wierność polskości”.
Rosja dzieliła, Litwa korzystała...
Rosja, jak to Rosja, napuszczała Litwinów na Polaków. Rosyjski polakożerczy dziennik „Nowoje Wremia” opublikował kilka tekstów „ojca” litewskiej tożsamości narodowej Jonasa Basanavičiusa, w których nie tylko odcinał się on od Polaków, ale używał wiernopoddańczej formuły „Zawsze wierni i oddani Rosji Litwini”. Jeszcze ostrzej w innej rosyjskiej gazecie „Moskowskije Wiedomosti” litewski nacjonalista używający pseudonimu Litwin nie tylko atakował próby dialogu polsko-litewskiego, ale wręcz wzywał na rosyjskich łamach do nasilenia represji przeciw Polakom na Kresach. Redaktor naczelny „Aušry” wystosował zaś memoriał do władz carskiej Rosji, sięgając, jak pisał wspomniany już tu prof. Łossowski, głównie do argumentów antypolskich. Szczuł z kolei… Rosjan na Polaków, mówiąc o „niechęci zasianej do rządu przez Polaków”. „Aušra” porównywała polskość do… raka (skąd my to, niestety, znamy we współczesnej Polsce…): „Dwory, okolice i miasteczka są jak choroba raka na ciele człowieka”.
Co więcej, na wystawie pod rosyjskim patronatem w Wilnie wystawiono rzeźbę będącą symbolem młodego litewskiego szowinizmu: była ona zatytułowana „Walka” i przedstawiała bój Białego Orła z Pogonią. Cała polska opinia publiczna, a nawet część litewskiej uznała to za zbezczeszczenie herbu Rzeczypospolitej. Odpowiedź Polaków na litewski nacjonalizm była zróżnicowana. Strona polska miała poczucie, że polscy pisarze, naukowcy, intelektualiści byli w jakiejś mierze także ojcami litewskiego poczucia narodowego. O poemacie Józefa Ignacego Kraszewskiego „Witolorauda” sami Litwini pisali: „Czym dla Greków jest »Odyseja« z »Iliadą«, dla Rzymian »Eneida«, dla żydów Stary Testament, a dla chrześcijan Nowy Testament – tym dla nas jako Litwinów ta pieśń »Witolorauda«”. Także w dziełach Aleksandra Brücknera („Starożytna Litwa”) czy Jana Karłowicza i Stanisława Gierszyńskiego Litwini znajdowali potwierdzenie odrębnej tożsamości, często niemożebnie interpretując czy wręcz naciągając tezy Bogu ducha winnych autorów.
„Fanatycy wodzą na pokuszenie”. Mądry Litwin po szkodzie?
Jednak coraz większa część polskiej opinii zdawała sobie sprawę z kolejnego niebezpieczeństwa, jakie stanowił będący kartą w rosyjskich rękach litewski szowinizm. Czesław Jankowski w swoim „Narodzie polskim i jego ojczyźnie” tak to widział: „Znajdujemy się (…) jakoby w żelaznej obręczy zaciskającej się powoli (…). Oczywiście, główną moc tej obręczy napędzają dwie narodowości: rosyjska i niemiecka, ale są jeszcze w tej obręczy ogniwa dopełniające (…) to wszechstronne, ścisłe osaczenie (…). Od północy (…) żywioł polski gnany jest precz z odwiecznych siedzib swoich przez ruch narodowy litewski (…). Świeżej to daty napór spadły na polski stan posiadania, a już zdołał w gwałtowności swojej prawie że dorównać kampanii rusińskiej (…). Wszelkie perswazje, odwoływanie się do elementarnego poczucia sprawiedliwości, a tym bardziej apelowanie do tradycji unii horodelskiej lub lubelskiej, do polsko-litewskiej wspólnej doli lub niedoli państwowej przez lat tyle, wszystko to żadnej mocy nie ma nad upartą, z rozmysłu głuchą i ślepą akcją, prowadzoną z wyjątkową zaciętością”.
Litwini zbojkotowali krakowskie obchody 500-lecia zwycięstwa nad Teutonami pod Grunwaldem. Z kolei na 500-lecie unii horodelskiej ukazało się oficjalne dzieło zbiorowe historyków Aleksandra Brücknera, Władysława Abrahama, Stanisława Kutrzeby i Władysława Semkowicza: „Polska i Litwa w dziejowym stosunku”. Ci wybitni dziejopisowie, w tym uważany za rzekomego ojca litewskiej tożsamości Aleksander Brückner, we wstępie pisali: „Śród rzesz dość ciemnych chodzą nauczyciele fanatycy i wodzą na pokuszenie dusze. Poczynają od tego, że okłamują je, minione życie wspólne Polski i Litwy przedstawiając nie jako związek na wolności i równości oparty, lecz jako zamach chytry na odrębność litewskiego narodu. Bezczelne kłamstwo to znajduje wiarę”.
Tak było nieco ponad wiek temu. Dzisiaj Litwini nie szukają w Rosji oparcia przeciwko Polsce – dziś szukają w Polsce oparcia przeciwko Rosji. Pytanie tylko, czy jest to tendencja na „wieki wieków”, czy taktyczna? W interesie obu naszych krajów, a zwłaszcza Litwy, jest trwała „dobra zmiana” naszych relacji.
*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (06.07.2020)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka