Anegdota opowiada o pewnym młodym pośle do brytyjskiej House of Commons czyli Izby Gmin w Londynie, który po swoim pierwszym wystąpieniu w izbie niższej brytyjskiego parlamentu podniecony podbiegł do ówczesnego Premiera Jej Królewskiej Mości Winstona Churchilla i zachwycony własną mową rzekł: „Panie premierze, ale dowaliłem naszym wrogom z opozycji…”. Na co Churchill (jeszcze bez tytułu szlacheckiego i „sir” przed nazwiskiem) odparł ze stoickim spokojem: „Młody człowieku! Zapamiętaj: Partia Pracy to nasi przeciwnicy, ale prawdziwych wrogów ma Pan we własnej partii”. Cóż, doświadczony zawodnik, jakim był laureat Nagrody Nobla z … literatury (w szczególności za sześciotomowe dzieło „Druga Wojna Światowa”) w 1953 roku – co czyniło go wyjątkiem wśród polityków, którzy zwykle dostawali mniej lub bardziej zasłużone pokojowe Nagrody Nobla – wiedział, co mówi. Życie partyjne znał doskonale, zresztą nie jednej partii w Zjednoczonym Królestwie Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej, bo dwukrotnie spektakularnie zmieniał barwy partyjne. Chyba jednak nie można o nim powiedzieć słowami, które wypowiedziano kiedyś w kontekście francuskiego męża stanu Talleyranda: „zdradził wszystkich – ale Francję nigdy”.
O wrogach...
Do Churchilla mam pewną słabość, choć oczywiście dla mnie jako Polaka podstawę do jego oceny stanowi zdrada Polski – sojusznika Albionu, której dopuścił się Churchill w Teheranie i Jałcie w 1943 i 1945 roku oddając Polskę po cichu, a później już głośno – w pacht Związkowi Sowieckiemu.
Fakt, że urodziłem się w Londynie może mieć jakiś, ani mały, ani duży, wpływ na to, że doceniam – może bardziej od innych – brytyjski zdrowy rozsadek i autoironiczne poczucie humoru. O tym realizmie Brytyjczyków świadczy skądinąd stare angielskie przysłowie, mówiące, iż „Uncja rozsądku warta jest więcej niż funt wykształcenia”.
Co do narodowych przysłów, każdy z polityków powinien sobie zapamiętać, a najlepiej powiesić na lustrem włoskie powiedzenie: „Nie wystarczy wziąć wroga na cel – trzeba jeszcze trafić”. Ale skoro jesteśmy w tej materii i dyskutujemy o wrogach, warto znać też, jakże mądrą, żydowską maksymę: „Gdy kryjesz się przed wrogiem, nie mów o tym przyjacielowi”.
Do kompletu owych mądrości dotyczących wrogów należy dodać jeszcze ciekawa łacińską maksymę, która mówi: „To zaszczyt być oskarżanym przez tych, którzy sami na oskarżenie zasługują”.
Polacy też mają swoje przemyślenia w temacie „wrogowie”. Nie politycy bynajmniej, ale i Stanisław Jerzy Lec pisał mądrze, iż: „Tylko bardzo wielcy mogą pozwolić przeciwnikom ponieść głowę”… Hmm, jakie to pouczające. Tenże Lec sformułował tez kiedyś taka refleksję: „Twarz wroga przeraża mnie wtedy, gdy widzę jak bardzo jest podobna do mojej”.
Między bajki włożyć?
Taktycznie i socjotechnicznie znacznie lepiej ,gdy wrogów nazywa się „przeciwnikami” albo „oponentami”. Ale warto zastanowić się nad myślą greckiego bajkopisarza Ezopa, pochodzącego z Azji (tzw. Mniejszej, z Frygii) z VI w. przed Chrystusem, który twierdził, że: „Obietnice naszych wrogów składane są po to, aby je złamać”. Przemyślmy te słowa rodem ze starożytnej Grecji. Można przecież ich także używać w całkiem współczesnym kontekście… Skądinąd Ezop jest przykładem jak zrobić karierę, będąc człowiekiem z nizin społecznych – był niewolnikiem. To autor dzieł, które do kanonu literatury weszły pod nazwą gatunku „bajki zwierzęce” . Ezop pisząc o gęsiach, lwach, myszach, lisach, mrówkach, konikach polnych, psach, wronach, żabach i wołach – tak naprawdę pisał o ludziach. Wspominam o tym, dlatego, że światowa kultura jest jak koło: wszystko kiedyś wraca do punktu wyjścia. Dwadzieścia parę wieków po owym bajkopisarzu zmarłym w Delfach właśnie do niego nawiązywał pewien ksiądz, a potem biskup, a potem arcybiskup, a nawet Prymas Polski, a jednocześnie genialny … bajkopisarz właśnie. Mowa o Ignacym Błażeju Franciszku Krasickim, herbu „Rogala”, który był także – o czym mało kto wie – prezydentem Trybunału Głównego Koronnego w Lublinie. I tak grecki niewolnik pochodzący z terytorium obecnej Turcji miał wpływ na XVIII-wiecznego przemyskiego proboszcza i kustosza Kapituły Katedralnej we Lwowie, który przeszedł do historii polskiej literatury jako bodaj najwybitniejszy bajkopisarz.
Skądinąd w tym wypadku „bajka zwierzęca” od Ezopa do Krasickiego – to w jakiejś mierze przykład egzemplifikacji myśli wybitnego polskiego socjologa – Ludwika Krzywickiego, piszącego o „ideach wędrujących w czasie”. A swoją drogą szkoda, że obecni szefowie Trybunału Konstytucyjnego i Trybunału Stanu (już nie „Koronnych”, jaka szkoda) nie piszą bajek…
„Mądry człowiek ma więcej pożytku że swoich wrogów niż głupiec ze swoich przyjaciół”
Zawsze uważałem, że fakt posiadania przeciwników mobilizuje. I w polityce i w biznesie. W tej drugiej dziedzinie nazywa się ich dyplomatycznie „konkurentami”, choć przecież tak naprawdę, na szczeblu międzynarodowym zwłaszcza, mamy do czynienia z bardzo brutalną walką, wykradaniem sobie tajemnic handlowych, projektów, szpiegostwem przemysłowym, itd., itp.
Zawsze fakt posiadania wrogów nakręcał mnie do aktywności, działań. I obojętnie czy byli to przeciwnicy „zewnętrzni”, z innych ugrupowań, czy też przeciwnicy „wewnętrzni”, z własnej partii – to tak a propos owej anegdoty z Churchillem w roli głównej na początku tego tekstu. Owych „wrogów” słynna „polityczna poprawność” nakazuje nazywać „przeciwnikami”, „konkurentami”, a zwracać się do nich publicznie (ja to czynię) per „Mój wielce szanowny oponent” – w tym kontekście wydaje mi się celowe zacytowanie opinii XVII-wiecznego prozaika i moralisty z Hiszpanii Baltazara Gracjana y Moralesa. Ten hiszpański jezuita napisał, iż: „Mądry człowiek ma więcej pożytku ze swoich wrogów, niż głupiec ze swoich przyjaciół”. Cóż, nic dodać, nic ująć. Po niemal czterech wiekach słowa te czyta się jakby je ktoś napisał w Madrycie czy gdziekolwiek, raptem wczoraj.
I tak od Izby Gmin w XX wieku przeszliśmy do myśliciela z Półwyspu Iberyjskiego żyjącego 400 lat temu. Takie wędrówki po historii mają głęboki sens. Pokazują bowiem to, co teraz, niestety , mówiąc „otwartym tekstem” , chce się zniszczyć – czyli ciągłość kultury i cywilizacji szeroko rozumianego Zachodu, kształtowanej od starożytnej Grecji i Rzymu po europejskich i amerykańskich myślicieli w wiekach współczesnych. Skoro to dziedzictwo staje się teraz niewygodnym balastem dla , pożal się Boże, lewicowych rewolucji w USA i Europie – i chce się je wykreślać z historii, burząc pomniki i cenzurując książki to tym bardziej warto tę ciągłość podkreślać. Oczywiście do tego potrzeba niezłego wykształcenia, ale przecież, jak pisał Plutarch: „Tylko głupiec pogardza wykształceniem”. Tak, ten pisarz, filozof i orator z Aten…
*tekst ukazał się w tygodniku „Gazeta Polska Codziennie” (05.08.2020)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura