Jak z Rzeczpospolitej Obojga Narodów staliśmy się państwem w wielkiej mierze jednoetnicznym? Jak z największego państwa w Europie w wieku XVI i XVII posiadającego terytorium jednego miliona kilometrów kwadratowych Polska przeistoczyła się w państwo trzy razy mniejsze i pozbawione olbrzymich połaci na Wschodzie, tego swoistego „wschodniego płuca „Rzeczpospolitej”?
Polacy ze Żmudzi mówią po ... żmudzku
Jeszcze do Powstania Styczniowego (1863-1865) i jego upadku możemy mówić, że mieliśmy wciąż jeszcze mniejszości etniczne, które traktowane były jako część Narodu Polskiego, a na pewno były w wielkiej mierze lojalne wobec Państwa Polskiego, a potem w czasie zaboru wobec idei polskiej państwowości. Mowa o Litwinach, Żmudzinach czy Rusinach. W Powstaniu Kościuszkowskim jeszcze gremialnie uczestniczyli Polacy ze Żmudzi mówiący po żmudzku i nikt nie negował polskiego charakteru Insurekcji na tamtym terenie. Podobnie liczny był udział polskiej ludności z całych Kresów, w tym z Wileńszczyzny, w Powstaniu Listopadowym. W Powstaniu Styczniowym, tym polskim zrywie niepodległościowym w oddziałach partyzanckich księdza Antoniego Mackiewicza oraz Ludwika Narbutta, a potem w regularnej powstańczej armii płk Zygmunta Sierakowskiego czy „wojewody Dołęgi”, bardzo wielu było żmudzkich chłopów. Ba, w większości batalionów kosynierów komenda była nawet w tym języku. Historyk tamtego powstania Józef Grabiec-Dąbrowski pisał, iż: „Lud coraz liczniej garnął się do szeregu wojewody Dołęgi”. Ów „lud” walczył o Polskę, Polskie Państwo, ale przecież nie językiem polskim się posługiwał. Polska opinia publiczna, dostrzegając regionalną i językową odrębność chłopów z Litwy, jednocześnie uważała ich za integralną część jednego narodu polskiego.
Jednocześnie już wcześniej w wieku XV, a zwłaszcza XVI i XVII dokonała się kompletna polonizacja szlachty litewskiej. Jej językiem ojczystym był polski. Czuła się Polakami – i tak była odbierana przez wszystkich. Aspiracje państwowe, a potem niepodległościowe były dla niej czymś własnym i oczywistym. Profesor Michał Romer pisał o jej „zupełnej polonizacji politycznej”. Ba, właśnie to środowisko płaciło w polskich powstaniach zwykle największą cenę. Prawdopodobnie właśnie dlatego Józef Piłsudski mawiał: „Polska jest jak obwarzanek. Wszystko co najlepsze na Kresach, a w środku pustka”. Zatem praktycznie w II połowie XVIII i XIX wieku szlachta, ziemiaństwo, inteligencja w dawnym Wielkim Księstwie Litewskim były nie tyle spolonizowane, co po prostu polskie.
Zaborcy: mniejszościami narodowymi w Polskę!
Po tragicznym Powstaniu Styczniowym polskość na Wschodzie cofnęła się: nastąpiła systematyczna, wielopłaszczyznowa i okrutna akcja antypolska i rusyfikacyjna. Kasowano polskie zakony i zgromadzenia zakonne, uczestnikom Powstania oraz tym, którzy im pomagali zabierano majątki, osadzając tam Rosjan, a jednocześnie zaborcy grali kartą rodzącego się poczucia narodowej odrębności – Austriacy grali Rusinami, późniejszymi Ukraińcami, a Rosjanie Litwinami. Polskość kontratakowała poprzez wytężoną prace polskiego szkolnictwa opartego o ziemiańskie dwory ,ale coraz bardziej przenikającego do warstwy chłopskiej. Po zniesieniu przez cara pańszczyzny żywsze były kontakty wieś – miasto, większy przepływ idei, większe odziaływanie polskiej książki, a może zwłaszcza polskiego modlitewnika. Akcja rusyfikacyjna, niszczenie polskości wywołało poczucie solidarności, a często utożsamianie się z Polską wśród litewskich chłopów. Tak o tym pisali sami Litwini: „Prześladowanie Polaków stworzyło im tylko aureolę. W oczach mało jeszcze rozumiejącego ludu i uczącej się młodzieży litewskiej Polacy zyskali więcej sympatii”. Swoje też robiło kilkuwiekowe pokojowe oddziaływanie polskiej kultury (cywilizacji), polskiego systemu wartości i zwyczaju. Powodowało to albo wprost asymilację całych rzesz ludności wiejskiej, która odnajdywała się w polskości, albo przynajmniej wywierało trwałe piętno kulturowo-cywilizacyjne. Litwini patrzyli na to z największą obawą: „ Rosyjska kultura nie przyległa do nas, nie przeniknęła do naszych dusz (…). Inaczej było z kulturą polską (…) oddziaływała ona na nas. Tym łatwiej, że całkiem była „swojska”, katolicka, już od wieków tu zadomowiona i mająca wyraźną przewagę nad naszą.”.
Skądinąd owej akcji polonizacyjnej dokonywali na Kresach Północno-Wschodnich nie tylko ich rodowici mieszkańcy – Polacy, ale także nasi rodacy przyjeżdżający w XIX wieku z Warszawy, Łodzi czy z innych miast do jedynego polskiego uzdrowiska nadmorskiego – Połągi.
Fenomen polskiej kultury i cywilizacji
Jak silne było odziaływanie polskiej kultury świadczy fakt, że nawet twórca litewskiego odrodzenia narodowego Jonas Basanoviczius (Baszanowicz), jak to ujawnił w swojej autobiografii w szkole zaczytywał się Mickiewiczem i Syrokomlą (wiele utworów tego ostatniego znał na pomięć) i świetnie znał historię Polski dzięki Długoszowi, Stryjkowskiemu i Kromerowi, prenumerował „Przegląd Tygodniowy” i jeszcze będąc na uniwersytecie swoje osobiste notatki czynił po polsku. Litwini dowiadywali się o dziejach Litwy od ... Józefa Ignacego Kraszewskiego i Ludwika Narbutta. Po blisko 100 latach jeden z przywódców antykomunistycznej emigracji litewskiej właśnie autora „Starej baśni” uznał za … twórcę poczucia narodowego Litwinów.
Charakterystyczna była polityka Rosji – w myśl zasady „divide et impera” pomagała ona Finom przeciwko Szwedom, Estończykom i Łotyszom przeciwko Niemcom, a Litwinom – przeciwko Polakom. Elementem tej rozgrywki była reforma uwłaszczeniowa i niższe ceny ziemi dla chłopów, co zwiększyło należący do nich areał gruntów rolnych. Litwinom - katolikom rosyjska propaganda oficjalnie i nieoficjalnie wmawiała, że represje i dyskryminacja Kościoła Katolickiego na Kresach Północno-Wschodnich to efekt … nie tyle polityki rusyfikacyjnej, co odpowiedź na „polskie powstanie 1863 roku”.
Ciekawe, że osią nowego podziału był też stosunek do historii, zwłaszcza do Unii Lubelskiej. Jak po dekadach napisze profesor Piotr Łossowski: „Kto opowiadał się za jej (Unii – dop. R. Cz.) przywróceniem był Litwinem w tradycyjnym tego rozumieniu” -takim, jakim byli w Polsce Wielkopolanie i Małopolanie, Podlasiacy i Mazurzy, Górale i Kaszubi. „Kto zaś Unię atakował i deprecjonował był „Litwinem” w nowoczesnym pojęciu”.
Na północno-wschodnich połaciach I Rzeczypospolitej rodząca się litewska tożsamość narodowa, wspierana przez Rosjan przeciwko Polakom, żegnała się na stałe z polską państwowością. Dopiero po latach Litwini zrozumieli, że ich realnym wrogiem jest Rosja – czy „czerwona” czy już postsowiecka. Wyraziło się to, choćby autoironicznym powiedzeniem, które można było usłyszeć w Wilnie w latach 1939-1941: „Vilnius – mūsų, Lietuva – rusų” czyli „Wilno – nasze, Litwa – rosyjska”... Tylko wtedy było już za późno.
*Tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (25.06.2020)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura