Dolny Śląsk może być doprawdy dumny! Oto bowiem pierwszy mecz jakiejkolwiek polskiej reprezentacji od ataku pandemii koronawirusa odbył się właśnie w naszym województwie. Wiem najlepiej, bo tam byłem. Chodzi oczywiście o spotkanie siatkarek Polski i Czech w Wałbrzychu. Mecz był towarzyski, ale nie wierzmy w bzdury, że wyniki tzw. „friendly matches” są nieistotne. Nasze dziewczyny miały po przymusowej przerwie od siatkówki taki głód gry, taki zapał, taką energię, taki „power”, że serce rosło. Rozniosły Czeszki 3 - 0 w setach: do 14, do 19, znowu do 19. Tym wszystkim, którzy w mediach widzieli wynik 3 - 1 informuję, że trenerzy obu zespołów ustalili, aby w przypadku 3 - 0 zagrać czwarty dodatkowy set, w którym nie grała już na przykład nasza Magda Stysiak i inne z tzw. „pierwszego składu”. Seta tego po obronie dwóch piłek setowych w końcu przegraliśmy 24 - 26. Ale tak naprawdę najważniejsze było to, że był to nie tyko pierwszy oficjalny mecz Biało-Czerwonych w jakiejkolwiek dyscyplinie od 4 miesięcy, czyli ataku COVID – 19, ale też, uwaga: moim zdaniem pierwszy oficjalny mecz reprezentacji siatkarskich, nie tylko w Europie, ale i na świecie. I to wszystko u nas! Brawo (Z)Dolny Śląsk!
Mogę po czasie ujawnić wybór, jakim się kierowały władze PZPS, decydując, że to właśnie Wałbrzych. Bo na przykład chciały też Nysa czy Opole. Jednak o wyborze stolicy dawnego województwa wałbrzyskiego zdecydował fakt, że w tym samym miejscu jest i sala i hotel (co za piękny widok z okien!) – co wyeliminowało przemieszczanie się zawodniczek między halą a hotelem, niezbędne w przypadku innych lokalizacji.
Zatem mamy to już za sobą, Dolny Śląsk i Polska są pionierami, gdy chodzi o „odmrażanie” sportów w hali. Cóż, mieliśmy pionierów na Dolnym Śląsku czyli na dawnych Ziemiach Odzyskanych (z czasów studenckich pamiętam wielkie, jakbyśmy to dziś powiedzieli, bilboardy z napisem „Byliśmy, Jesteśmy, Będziemy” w kontekście tej części Polski określanej również jako „Ziemie Zachodnie i Północne”.) Teraz na tymże Dolnym Śląsku mamy pionierów sportu wyczynowego, który powrócił do normalności – pionierów na skalę europejską i globalną.
Następnego dnia trener Jacek Nawrocki, od lat konsekwentnie stawiający na młodzież, rotował składem, jak mógł, ale też wygraliśmy – tyle, że po tie-breaku 3 - 2.
Mało kto już pamięta, ale właśnie w Wałbrzychu 2 lata temu podczas Ligi Narodów debiutowała meczem z Japonią (3-2 dla nas) w reprezentacji Biało-Czerwonych Maria Stenzel – libero Grota Budowlanych Łódź. Wiem, bo wtedy też tam byłem, choć niestety, nie mogę powiedzieć, że „miód i wino piłem”. Dziś bez Stenzel nie można sobie wyobrazić polskiej reprezentacji. Jak będzie z debiutantkami z historycznego wtorku 30 czerwca 2020 Anno Domini? Zobaczymy. Myślę, że warto zapamiętać wszystkie, ale jedną może szczególnie, bo ta jeszcze nastolatka została nieformalnie uznana za MVP meczu – Weronika Centka.
Dzieje się w siatkówce, bo przecież już za trochę ponad 2 tygodnie, tym razem na Ziemi Lubuskiej, znanej może bardziej z żużla niż z siatkówki, odbędą się towarzyskie mecze dwukrotnych z rzędu mistrzów świata w siatkówce mężczyzn - Polski z poprzednim wicemistrzem Europy - Niemcami. Możliwe jest już, aby były to prawdopodobnie pierwsze w Europie od początku pandemii mecze z udziałem publiczności (22-23 lipca w Zielonej Górze). To będzie kolejny powrót do normalności…
Nie byłbym sobą – jako przez 8 lat wiceprezes, potem prezes i znów wiceprezes WTS „Sparty” Wrocław – gdybym nie napisał o żużlu. Może niektórzy kibice są trochę zawiedzeni, że drużyna trenowana przez Dariusza Śledzia (mój Boże, ja pamiętam go ćwierć wieku temu, dwie dekady wstecz, jako czynnego zawodnika…) wygrała jeden mecz z trzech. Spokojnie, to nie jest awaria, to tylko mecze wyjazdowe z faworytami do złota (DMP): z Lesznem i Częstochową.
Zresztą tak naprawdę w tym wyjątkowym sezonie będziemy coś więcej wiedzieli o potencjale poszczególnych zespołów dopiero po 4-5 kolejkach. Wyjątkowym, bo rozpoczętym w czerwcu bez żadnego sparingu. Jak pamiętam – może mnie poprawią Szanowni Czytelnicy – był taki sezon bez ani jednego meczu towarzyskiego przed meczem Ligi, gdzieś tam hen w latach 1970-ch, gdy była bardzo długa i ostra zima… Cóż, historia kołem się toczy.
PS. Dziękuję za miłe, sportowe prezenty: szaliki klubu piłkarskiego „Żórawina” (na zimę) i t-shirt siatkarskiej Gwardii Wrocław (to raczej na lato), skądinąd wraz z dresem i piłką. Do mojej kolekcji sportowych szalików i koszulek przybyły kolejne…
*tekst ukazał się w tygodniku „Słowo Sportowe” (20.07.2020)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport