To będzie już 11 spotkanie prezydentów Polski i USA: A. S. Dudy i D. J. Trumpa. Podkreśla to nawet brytyjski prestiżowy „Financial Times”, często przecież krytyczny wobec Polski. O takiej częstotliwości mogą tylko pomarzyć szefowie państw i rządów z wielu krajów na świecie, łącznie z tymi skupionymi w G-20 (gdzie Polska występuje gościnnie) i G-7 (gdzie Polski, póki co, nie ma). Oczywiście Głowa Państwa światowego mocarstwa „numer 1” z Głową Państwa będącego „numerem 1” w „nowej Unii” i częścią unijnej „Big Five” będą rozmawiać o NATO i powiększeniu liczby żołnierzy USA w Polsce. Nasz kraj nie uważa, aby dyskusję na ten temat należałoby łączyć z ewentualnym wycofaniem części amerykańskiego kontyngentu z RFN: to wewnętrzna sprawa USA, a także rzecz w dwustronnych relacjach Waszyngton-Berlin. W tej kwestii istnieje także silny spór wśród Republikanów – nie będziemy się w to wtrącać. Prezydenci Duda i Trump będą też rozmawiać o energetyce - to oczywiste. Ale brytyjski „The Guardian” pisze, że ta wizyta może pomóc w kampanii wyborczej prezydenta Polski. Cóż, Trump wie, co robi. Ale jeśli pomaga, to (też) sobie: walczy o głosy Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy w trzech „swing states” stanowią nawet do 10% wyborców. A są to stany przechodzące z rąk do rąk – między Rep. a Dem. To dobrze, że amerykańska Polonia jest tak ważna...
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (20.06.2020)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka