Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki
254
BLOG

Polska polityka w lustrze dawnych mądrości

Ryszard Czarnecki Ryszard Czarnecki Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

Czy można opisać dzieje polityczne współczesnej Polski, sięgając do tekstów… antycznych, ale też późniejszych, tych nowożytnych? Oczywiście, że tak. Z zastrzeżeniem wyrażonym ponadczasowo w „Epigramacie o Heraklicie” przez anonimowego poetę z IV w. przed Chr. „Nie do głupców przemawiał Heraklit, za nic mając zachwyty i potwarz”. Żyjący nieco później Zenon z Kition, stoik (ok. 335 r. – ok. 263 r. przed Chr.) słusznie zauważał: „Prześciga innych ten, kto się rozsądkiem kieruje, zawczasu studiując przyszłość lub finał swojego zamysłu”. Nic dodać, nic ująć! 

 

Trochę przekornie i wieloznacznie brzmi tekst słynnego Leonarda da Vinci (1452–1519) z wiersza „Pająk i winogrono” (w tłum. Leopolda Staffa): 

„Pająk wśród winogradu obrawszy mieszkanie, / Na muchy tam żyjące nieraz czynił polowanie / Lecz gdy czas winobrania został oznaczony / Wraz z winem i muchami został rozmiażdżony”. 

A przecież takich „pająków” w polskiej polityce, którzy polowali, polowali, aż sami zostali upolowani, było bardzo wielu. 

O przewidywaniu przyszłości w polityce 

Za to słowa kanclerza Niemiec Willy’ego Brandta (1913–1992) są już całkowicie jednoznaczne: „Kiedy brakuje optymizmu, trzeba kończyć uprawianie polityki”. Prawdę mówiąc, gdy słyszę czarnowidztwo polityków opozycji, także tych lewicowych, myślę właśnie o słowach socjalisty Brandta. 

Uwielbiam Winstona Churchilla (1874–1965), choć jednocześnie nie znoszę go za instrumentalne traktowanie Polski, w myśl starej angielskiej politycznej zasady eksponującej interes własnego kraju, niezależnie od metod jego obrony: „Right or Wrong, my Country!” („Ma rację czy błądzi, jednak to moja ojczyzna!”). 

Uwielbiam wszak także dlatego, że potrafił lapidarnie ująć istotę rzeczy. Ot, na przykład: „Polityka jest niemal tak samo ekscytująca jak wojna, tyle że bardziej niebezpieczna. Na wojnie bowiem można być zabitym tylko raz, a w polityce wielokroć”. Cóż, wielu z nas, polskich polityków, tego doświadczało, ja na przykład w 1993 i 2001 r., gdy prawica szła do wyborów podzielona. To spowodowało, że w drugich wyborach parlamentarnych w wolnej Polsce w 1993 r. blisko dwie piąte (sic!) głosujących nie miało reprezentacji w Sejmie, bo głosowali na niebywale rozdrobnione prawicowe i centroprawicowe listy. 

Tenże Churchill powiedział kiedyś z typowym angielskim poczuciem humoru: „Talent polityczny polega na umiejętności przewidywania tego, co się wydarzy w przyszłości, oraz na przekonującym wyjaśnianiu, dlaczego to się nie wydarzyło”. Trochę inaczej, choć równie ironicznie tenże premier Jej Królewskiej Mości i laureat literackiej (!), a nie pokojowej, Nagrody Nobla, która zwykle była przyznawana politykom, powiedział: „Zawsze staram się unikać przewidywania przyszłości. Znacznie rozsądniejszą polityką jest przewidywanie, gdy zdarzenia już miały miejsce”. Ta ironia syna Albionu jest też praktyczną poradą dla polityków Sarmatów. 

Politykier, polityk, mąż stanu 

Nasz rodzimy Paweł Jasienica (1909–1970), wielki historyk, a wcześniej Żołnierz Wyklęty, równie sentencjonalnie, co ironicznie podsumował czasy komuny: „Spragnieni szczęścia przyszłych pokoleń, ideologowie potrafią mało przejmować się losem tego, który akurat żyje”. 

Nie znoszę Davida Lloyda George’a (1863–1945), brytyjskiego premiera, który był wręcz antypolski, ale trudno nie przyznać mu racji, gdy nieco przewrotnie pisał: „Politykier to osoba, której polityki nie aprobujesz, jeżeli natomiast zgadzasz się z nią, to staje się on w twoich oczach mężem stanu”. 

Trochę inaczej formułował to amerykański prezydent Harry Truman (1884–1972): „Mąż stanu to polityk, który nie żyje od co najmniej dziesięciu lat”. Cóż, jestem przekonany, że nie ma w tym automatyzmu. Z jednej strony jest wielu polityków nieżyjących od dawna, o których nikt by nie pomyślał, że byli mężami stanu, a z drugiej strony śp. profesor Lech Kaczyński, kreśląc geopolityczną strategię dla naszego regionu, był mężem stanu już za życia. 

Minęły już czasy (ale czy do końca?) Mao Zedonga (1893–1976), przywódcy komunistycznych Chin, który pisał, że „siła polityka wyrasta z luf karabinów”. Jednak mimo wszystko, prawdę mówiąc, wolałbym, by państwo polskie miało więcej żołnierzy i uzbrojenia („luf karabinów”) niż mniej. 

Okazać siłę, aby nie być zmuszonym do jej użycia 

O ponadczasowej naturze polityki pisał polski działacz konserwatywny, reprezentant Stronnictwa Prawicy Narodowej, a potem Naczelnego Komitetu Narodowego Władysław Leopold Jaworski (1865–1930): „Polityka jest okrutną kobietą – kochanków, których opuściło szczęście, nie tylko odtrąca, ale zapomina o nich doszczętnie. Tej jednej kobiecie nie wolno mieć sentymentu. Niechże się więc nie zalecają do niej mazgaje, bo ich rozżalenie po dymisji jest po prostu śmieszne”. 

Mój Boże, ileż to ja widziałem płaczliwych reakcji na polityczne upadki… A trzeba było znać owe słowa konserwatysty Władysława L. Jaworskiego. Pasowały do rządu CK Austro-Węgier – przecież Polacy bywali tegoż państwa premierami (Kazimierz Badeni 1846–1909) i ministrami, w tym ministrami spraw zagranicznych (Agenor Maria Gołuchowski, 1812–1875), ale też do rządów II Rzeczypospolitej (W.L. Jaworski zmarł w Milanówku w okresie już II RP) oraz PRL czy III RP. 

Tym wszystkim, którzy dziś czasem mówią, że PiS gra za ostro, odpowiedzieć można słowami Stefana Kisielewskiego: „Trzeba umieć okazać siłę, aby nie być zmuszonym do jej użycia”. Te słowa może jeszcze bardziej pasują do polityki zagranicznej. Kto tego nie rozumie, nic nie rozumie. 

Rady Eskimosów dla Murzynów 

Gdy czasem słyszę „rady” opozycji dla rządu (a raczej żądania), to na myśl przychodzą mi słowa Stanisława Jerzego Leca: „Zawsze znajdą się Eskimosi, którzy wypracują dla mieszkańców Konga wskazówki zachowania się w czas olbrzymich upałów”. 

Od samego początku polityka Prawa i Sprawiedliwości – co zresztą wyraziło się w nazwie tej formacji – zasadzała się na twardej walce ze światem przestępczości i zasadzie „zero tolerancji”. Cóż, patronem PiS mógłby być Tukidydes mówiący, iż „lepiej eliminować przestępców, niż współczuć ich ofiarom”. 

Błędem polityków jest wchodzenie w buty Piotrusia Pana. Albo inaczej może: nie należy za mocno przejmować się słowami Jeane’a Paula Sartre’a z wiersza: „Jestem chłopczykiem, który nie chce rosnąć”. Są w nim takie frazy: „Grą wszelką i zabawą jest dla mnie świat cały. Rój nieważkich wartości bawi mnie w eterze”. Zaprawdę powiadam wam, politycy: „Nie idźcie tą drogą!”. 

Naszej opozycji dedykuję niemieckie przysłowie (skoro tak bardzo są zapatrzeni w stronę Niemiec): „Po co się spieszyć, jeśli się jest na złej drodze”. 

To byłoby tyle. Warto czasem obejrzeć się w zwierciadle dawnych mądrości.


*tekst ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie"  27.04.2020

historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (3)

Inne tematy w dziale Kultura