Komunikat ogłoszony w mediach po moim spotkaniu z premierem Mateuszem Morawieckim jest jasny: do polskiego sportu, wracają kibice, a więc do życia społecznego wraca normalność. Oczywiście nie od razu Kraków zbudowano: zapewne najpierw kibice pojawią się na otwartych stadionach, a więc na meczach żużlowych i piłki nożnej. Jednak poza publicznością na stadionach zabiegałem o widzów w halach – pod kątem siatkówki, w której działam oraz innych sportów zespołowych. Sezon siatkarski rusza z początkiem września, mamy więc sporo czasu. Dzięki sprawności polskiego państwa, w tym funkcjonowania – świetnego w porównaniu z innymi krajami – służb medycznych i sanitarnych i w wielkiej mierze opanowaniu pandemii koronawirusa, będzie możliwe stopniowe dopuszczanie widzów do udziału w meczach i widowiskach sportowych. Bez nich tracą one – poza wymiarem telewizyjnym i sponsorskim – sens. Są jak zupa bez przypraw. Widać, że nasze państwo przy pełnym wsparciu zachowującego samodyscyplinę i zdrowy rozsądek społeczeństwa wygrywa pierwszy, może najtrudniejszy etap wojny z COVID-19. Inaczej jest wielu krajach Europy czy w USA. Możemy być z tego dumni jako Polacy, a polscy kibice, w tym ja, pewnie wcześniej od kibiców w innych krajach będą mogli cieszyć się z uroku dopingowania „swoich”.
*komentarz ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (23.05.2020)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Sport