W czwartek odbyło się historyczne głosowanie w Parlamencie Europejskim – bo zdalne. Skoro europosłowie od Lizbony przez Warszawę, Rygę do Dublina mogli głosować za pośrednictwem Internetu, to dlaczego –opozycjo! – posłowie na sejm RP od Ustrzyk po Świnoujście nie mogli? Dlaczego – opozycjo! –przeszło 700 europosłów może, a 460 posłów nie może? Europarlament ma swoje wady, nieraz stawał się areną absurdalnych debat, także np. fałszujących obraz współczesnej Polski, ale teraz, pod względem technicznym stanął na wysokości zadania. Próby odbyły się we wtorek i środę – głosowanie w czwartek. Każdy z nas – ja konkretnie w Warszawie – musieliśmy potwierdzić naszą tożsamość, otrzymaliśmy specjalne karty do głosowania, które trzeba było wypełnić (normalnie jak w głosowaniu elektronicznym: za, przeciw, wstrzymujący się). Wypełnioną kartę do głosowania trzeba było zeskanować lub po prostu sfotografować i przesłać mejlowo do PE w Brukseli. Były trzy tury glosowań: poranną, popołudniową i wieczorną –-wszystko trwało od godz.10 do 21. Była też debata – tylko, że nie zdalna, lecz z udziałem około 20 europosłów na sali plenarnej, wcześniej wybranych przez grupy polityczne(sporo Belgów i Holendrów).Europosłowie PO zaakceptowali ten tryb w europarlamencie – czemu nie chcieli zmniejszyć ryzyka zarażeniem koronawirusem przyjmując identyczne rozwiązanie w Polsce? Czemu?
*autorska wersja komentarza, który ukazał się w "Gazecie Polskiej Codziennie" (28.03.2020)
historyk, dziennikarz, działacz sportowy, poseł na Sejm I i III kadencji, deputowany do Parlamentu Europejskiego VI, VII, VIII i IX kadencji, były wiceminister kultury, były przewodniczący Komitetu Integracji Europejskiej i minister - członek Rady Ministrów, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka