Wprawdzie ekspertyza grafologiczna, przeprowadzona przez biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. J. Sehna w Krakowie jednoznacznie przesądza, że w l. 1970–1976 Wałęsa był tajnym współpracownikiem SB, ale dla członków sekty Antypisa Wałęsa i tak pozostanie osobą zajmującą poczesne miejsce w panteonie ich świeckich „świętych”. Do tych ludzi, jak to do sekciarzy, żadne argumenty nie przemawiają, więc na pewno znajdą oni jakieś usprawiedliwienie dla agenturalności swojego idola. Z podobnym przypadkiem mieliśmy niedawno do czynienia w odniesieniu do Ryszarda Petru, którego wyjazd na Maderę sprawił, że cały Internet zatrząsł się od chóralnego śmiechu. Ale nic to! Natychmiast bowiem pojawiły się lewicowe dziennikarki, broniące Ryszarda Petru i przy okazji atakujące… prezydenta Dudę. Okazuje się więc, że można, a skoro można to i tak samo pewnie będzie w tym przypadku. Zaraz dowiemy się, że może i Wałęsa współpracował, może i coś tam podpisywał, ale za to Kaczyński! Ho, ho, ho!… Ten wstrętny Kaczyński to 13 grudnia „spał do południa” i nie została internowany – w przeciwieństwie do Wałęsy, którego „człowiek honoru” Jaruzelski umieścił najpierw w Chylicach, potem w Otwocku Wielkim, a następnie w Arłamowie.
O życiu codziennym Wałęsy podczas internowania w Arłamowie opowiada książka "Kryptonim 333", napisana przez historyków z IPN, Tomasza Kozłowskiego i Grzegorza Majchrzaka. Możemy w niej między innymi przeczytać fragment raportu jednego z funkcjonariuszy ówczesnego Biura Ochrony Rządu. "W okresie internowania [L. Wałęsa] skonsumował samotnie lub w towarzystwie osób odwiedzających: spirytus - 2 but., wódka - 289 but., wino - 158 but., winiak i koniak - 59 but., szampan - 238 but., piwo - 1115 but." Pytany o te kwestie Wałęsa stwierdził, że może i coś tam „konsumował”, ale na pewno nie piwo. "Ja chyba w życiu nie piłem piwa, ja nie znoszę piwa" - powiedział dziennikarzom były prezydent, przyznając jednocześnie że w czasie internowania w Arłamowie warunki miał luksusowe. "To była złota klatka. Mogłem sobie życzyć, co chciałem. Lubiłem szampana i parę butelek wypiłem. Ja musiałem uważać, bo ja tam byłem między osami", mówił Lech Wałęsa. Swoją drogą, jakże biednie w zestawieniu z tymi luksusami wypada rzekome "spanie do południa" w wykonaniu prezesa PiS...
Sam Wałęsa pewnie wspomoże swoich wyznawców i podrzuci im kolejne koncepcje, być może nawet uzupełnione o przeciwstawne im anty-koncepcje, że mianowicie, wprawdzie donosił, ale się nie zaciągał, bo swoim zwyczajem tradycyjnie był „za, a nawet przeciw”. Zresztą, już przed opublikowaniem ekspertyzy Instytutu Sehna Wałęsa zapowiedział, że z oskarżeniami o agenturalność rozprawi się raz na zawsze i na kolejnych spotkaniach ze sobą w roli głównej będzie - jak napisał na Facebooku - "odcinkami na faktach, dokumentach i świadkach udowadniał prawdę". Były prezydent opublikował listę siedmiu takich planowanych spotkań, ale nie można wykluczyć, że sprawa jest rozwojowa i być może wyniknie z tego serial dłuższy, niż słynna "Moda na sukces". Ciekawe, czy ten serial ten będzie obfitował w wątki typowe dla telenowel, takie jak na przykład utrata wzroku, utrata pamięci, czy nieplanowane ciąże. Mam nadzieję, że tak, bo w przeciwnym wypadku telenowela Wałęsy może przestać się cieszyć popularnością i powtórzy się sytuacja, którą opisał ponad 200 lat temu bp Ignacy Krasicki w bajce o wyścigu dwóch żółwi: "Nim połowę do mety drogi ubieżeli, spektatorowie poszli, sędziowie zasnęli". Miejmy więc nadzieję, że scenarzyści serialu z „Wałkiem” w roli głównej staną na wysokości zadania i publika się nie znudzi. W ten oto sposób będzie się wykuwać legenda świętego Bolka, a Mateusz Kijowski, któremu nie podobają się krzyże w szkołach, być może nawet wpisze do programu KOD zastąpienie tych krzyży portretami Wałęsy.
Inne tematy w dziale Polityka