Zbigniew Ryndak Zbigniew Ryndak
246
BLOG

Co mówią na deptaku?

Zbigniew Ryndak Zbigniew Ryndak Polityka Obserwuj notkę 0

 

Znam ludzi, którzy omijają centrum starego miasta. Nie chodzą deptakiem, bo tu jest jakiś obłędny wybieg. Tu zostaniesz zauważony i oplotkowany. Jak wyglądasz, w co się ubierasz? Czy wciąż nosisz te spodnie z wczesnej epoki Gierka, z niezdartej elany, zrobionej w Polskiej Wełnie? Nie ma już Polskiej Wełny, jest chińska tandeta. Ile lat nosisz tę samą marynarkę? Na deptaku wszystko widać.
Jest nieunikniona możliwość napatoczenia się na znajomego, na czołowe zderzenie. W ten sposób wpadliśmy na siebie, on artysta malarz, ma w pobliżu dużą pracownię i ja, literat, który właściwie nie ma ani pracowni, ani biurka, ani niczego. Im większa bieda tym lepsza twórczość.
− Cześć, co słychać? – spytał artysta.
− Nic, idę pobrać pieniądze ze ściany. A ty co taki wystrojony?
− Popatrz, koszula z lumpeksu, marynarka i spodnie też, ale spójrz jakie kupiłem buty w lumpeksie. Ubrałem się za grosze.
− No, nie. Butów po jakimś dziadku z Wehrmachtu na pewno bym nie kupił. Niemiecka grzybica murowana.
− Widziałeś, jak Tusk przeczołgał Schetynę przez całą platformę? – spytał artysta.
− Dobrze mu zrobił. Przecież to jeden z tych misiów, którzy montowali aferę hazardową. Drzewiecki, znawca naszego dzikiego kraju, Chlebowski, co niemiłosiernie się pocił, ale nie z powodu strachu, tylko niedomagającej tarczycy. I wreszcie Schetyna, minister spraw wewnętrznych, który miał stać na straży, a jak postąpił? Wczoraj skamlał i kajał się przed Tuskiem, że on chce, żeby w platformie mówiono w liczbie mnogiej. He, he, liczba mnoga mu po głowie chodzi. Jeszcze mnogo, mnogo raz.
− Schetyna nigdy mi się nie podobał. Te jego cyniczne uśmieszki w telewizji ˗ rzekł artysta.
− Fakt, charyzmę to on ma zerową. Przypomina raczej karbowego. Słuchaj, po jaką cholerę my zawracamy sobie głowę politykami? Pogadajmy o warsztacie twórczym.
− Nad czym teraz pracujesz?
− Obmyślam plan powieści z wątkiem kryminalnym. Ktoś musi uwiecznić drukiem to wspaniałe środowisko dziennikarskie, które już nie istnieje. Nadal jednak funkcjonuje karykatura dawnej naprawdę dobrej gazety.
− O jakiej gazecie mówisz, bo namnożyło się nowych tytułów.
− O „Lubuskiej”. Powiedz mi, co robisz gdy namalujesz obraz olejny, z którego jesteś niezadowolony?
− Zanoszę go do galerii i sprzedaję.
− Ja mam trudniej. Kiedy napiszę stronę, raczej do kitu, to wymazuję ją z laptopa. Zaczynam od nowa. Mówię ci, syzyfowa praca na emeryturze. Cały 2014 rok przeznaczam na pisanie nowej powieści.

Polecam świeżo wznowione „Czarne anioły”

 

http://www.shopmybook.com/pl/Zbigniew-Ryndak/Czarne-anio%C5%82y

 

Moje książki wydane w Belgii. "Drugi brzeg miłości" powieść 2010. "Smak wiatru w Auschwitz-Birkenau" powieść 2015 . „Inna barwa księżyca”reportaże 2012. "Dziewczyna w okularach" opowiadania 2015. "Moje zmory i marzenia" felietony 2013. "Czarne anioły" powieść 2015. "Zdobycie rzeki" opowiadania 2016. "Morderstwo w klubie dziennikarza" powieść 2017.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka