Fragment z „Dziennika literata”.
30.I.1984 o godz. 3,33 jadę do Inowrocławia, jako prezes Oddziału Związku Literatów w Zielonej Górze, żeby odnaleźć Papuszę i zająć się jej losem, bo podobno żyje za 1500-złotową zapomogę z Ministerstwa Kultury i Sztuki. Legendarna poetka Papusza należała do naszego oddziału ZLP. Chcę też przeprowadzić z nią wywiad dla gazety.
W drukarni inowrocławskiej, na zlecenie warszawskiego Wydawnictwa Czytelnik, leży moja powieść, która już dawno powinna być w sprzedaży. Zabieram ze sobą koniak Stock o,7 litra, może taka dawka ożywi produkcję mojej książki.
12.II.1984.
Najpierw krótko o moim pobycie 31.I.1984 w Inowrocławiu. Wylądowałem tam z pociągu pospiesznego „Bałtyk” za dwadzieścia ósma. Myślę sobie, nie pójdę do Cyganów tak wcześnie, bo może śpią. Nie telefonowałem przedtem, żeby nie spłoszyć Papuszy – Bronisławy Wajs.
Ranek był mglisty i mroźny. Poszedłem z dworca do centrum. Tam zapytałem o zakłady graficzne, do których na ul. Cegielnianą 10 również doszedłem. Patrzyłem na stare miasto. Przystawałem przed niektórymi oknami sklepów. Spodobał mi się Inowrocław, liczący 70 tysięcy mieszkańców.
Na portierni strażnik zapytał, skąd jestem. Powiedziałem, że z prasy. Jak z prasy, to proszę iść bez przepustki. Pokazał mi, gdzie mieści się siedziba dyrekcji. Mogłem swobodnie wnieść całą torbę ulotek i również wynieść.
Przyjął mnie zastępca dyrektora ds. technicznych Czesław S. Zawołał szefa produkcji. Postawili herbatę, a ja wyciągnąłem z aktówki „Stock 0,7 litra.
– Panie, jest ustawa przeciwalkoholowa. Niech pan to weźmie – powiada.
− Co tam ustawa. To dla panów, żeby się książka lepiej drukowała.
Dyrektor przyniósł od sekretarki trzy literatki i tak zaczęła się serdeczna rozmowa. Szef produkcji poprosił kogoś o maszynopis. Przynieśli. Widziałem projekt kartonowej okładki. Dziadostwo. Dyrektor chciał dać lepszy papier i lakier. Machnąłem na to ręką. Książka ma być gotowa w październiku 1984 roku. W czerwcu przewidziana jest pierwsza korekta. Wszystko idzie zgodnie z planem.
Dyrektorzy przyrzekli, że zrobią książkę trochę wcześniej. Nie mają ludzi. Drukarnia kujawska należy do wiejskiego pionu CRS. Jest nowoczesna. Pan S, powiedział mi, że jestem jedynym autorem, który w taki sposób interesuje się książką. No, jeszcze staruszek Wawrzyniec Węclewicz, mieszkający w Szwecji, którego książka pod tytułem „Tyle śmierci ile dni” wyszła właśnie spod maszyn w Inowrocławiu, też był ciekaw terminu zakończenia druku.
Na koniec podarowali mi jakie tylko mieli książki ostatnio wydane. Napakowałem całą siatkę. Dostałem też kalendarz na 1984, ale nie z gołymi babami, tylko z Matką Boską. Każdego miesiąca inna. W kolorze. Na zamówienie władz kościelnych.
Kiedy powiedziałem, że idę na ul. Czarneckiego 26 do biednej Cyganki, to dyrektorzy wybuchnęli śmiechem.
− Panie, tam są najokazalsze wille w Inowrocławiu – powiedział dyrektor S.
Pożegnawszy dyrektorów, na lekkim rauszu, po śniadaniu w wagonie, (mdły bigos, bułka, herbata), udałem się na Rynek skąd taksówką pojechałem na ul. Czarneckiego 26, gdzie u p. Zielińskich mieszka Papusza.
Stanąłem przed dużą nową willą. Przed willą nowy samochód polonez, za szykownym metalowym płotem przy willi drugi polonez. Przed drzwiami ogromny czarny pies. Podszedł do mnie i szturcha mnie łbem między nogi.
Ugryziesz mnie? – pytam go i krok po kroku posuwam się do drzwi wejściowych.
W drzwiach ukazała się młodziutka i piękna Cyganka. Wszedłem do środka. Wprowadzono mnie do dużego pokoju. Zabrano kurtkę, żeby powiesić. Od razu pojawiło się mnóstwo Cyganów. Młodych, starszych, dzieci. Wszyscy schludnie i porządnie ubrani. Sztruksy, skórzane kurtki, skórzane płaszcze, złote sygnety. Pokój urządzony swarzędzkimi meblami. Kolorowy telewizor. Barek.
Siostra Papuszy nazywa się Zielińska. Jest od niej młodsza. To jej willa. Jej rodzina liczy 9 osób. Papusza czysta, schludna, zdrowa fizycznie, ale nie bardzo można się z nią dogadać.
Zielińska:
− Może zje pan śniadanie?
− Nie, dziękuję bardzo, jadłem w pociągu.
− Może napije się pan kawy?
− Chętnie.
Postawiono kawę, śmietankę.
− Może napije się pan koniaku?
− Dziękuję, przed chwilą piłem z dyrektorami drukarni, żeby szybciej drukowali moją powieść.
Papusza podpisała mi deklarację do ZLP. W ten sposób jest nas dziewięcioro w oddziale, którego jestem prezesem. Podpisała też wcześniej przygotowane przez sekretarza oddziału, Kazimierza Jankowskiego podanie o zapomogę z ZLP. Okazało się niepotrzebne.
Papusza zostawiła w Gorzowie Wlkp. 2 pokoje i kuchnię, z którego to mieszkania dyrektor Korban, od kultury w tym mieście zamierza zrobić Muzeum Papuszy. I słusznie. Papusza mieszka u siostry. Siostra otrzymuje na nią 9225 złotych miesięcznie renty twórczej.
Kiedy pokazała mi odcinki, to Papusza mówi:
− Ja nie wiedziałam, że ona na mnie tyle pieniędzy dostaje.
Zielińska:
− Nie daję jej pieniędzy, najwyżej dwieście, trzysta złotych, bo ona ludziom rozdaje. Ciągle gdzieś ucieka. Składam na książeczkę, na czarną godzinę.
Cyganie chcą kupić Papuszy mieszkanie w spółdzielni, ale prezydent miasta chce mieć papier, że Papusza jest pisarką, członkinią ZLP. Cyganie złożyli się na to mieszkanie, zebrali 80 tysięcy złotych. Gdyby dostała, to któryś z młodszych cyganów z rodziną zamieszkaliby z Papuszą, żeby się nią opiekować. Ona powinna mieć swój pokój. A w tej willi ciągle ruch, dzieci. Jeden telewizor, czasem ogląda program 20 osób. Papusza ma 75 lat. Potrzebuje spokoju.
Próbowałem ja poczęstować carmenem. Odmówiła, ale natychmiast skądś wyjęła nadpalonego papierosa. Podałem jej ogień i paliła jak należy.
Ma bzika na punkcie syna. To jej wychowanek, ale nieadoptowany, Wajsowie nie mieli dzieci. Ten syn, już żonaty, nie chce w ogóle znać Papuszy.
− Proszę mnie ratować, ja chcę do syna – mówi Papusza do mnie.
Teraz wszyscy Cyganie rozmawiają między sobą po cygańsku. Jakby się naradzali. Potem mówią do mnie po polsku. Że ciocia ma tu wszystko, co jej potrzeba. Wierzę im.
− Dlaczego pan nie zapyta siostry, że mnie dwa lata oddała do psychiatrycznego? – mówi do mnie Papusza.
− Bo chora byłaś! – odpowiada Zielińska.
− Taka byłam jak dzisiaj, a ty mnie oddajesz do głupich domów i męczysz mnie.
− Siostra siostry nie może zrozumieć – stwierdza Zielińska. – Zawsze się wybiera do uciekania.
Obiecuję pomoc. Wszystko postaram się dobrze załatwić. Papusza chce skontaktować się z Jerzym Ficowskim, tłumaczem jej poezji. Trzeba pomyśleć o wznowieniu książek Papuszy.
W zeszłym roku Papusza była w telewizji, w drugim programie.
Na dworzec odwiózł mnie polonezem syn Zielińskiej. Powiedział, że jeśli będzie trzeba – przywiezie na imprezę Papuszę do Zielonej Góry.
Papusza ־ to po cygańsku znaczy lalka.
Opuściłem willę Zielińskich mile zdziwiony, że jest tam tak czysto, tak schludnie, że nie widziałem ani jednej rzeczy taniej, w złym guście.
Przez dłuższy też czas miałem przed oczami śliczną dziewczynę cygańską, która była obecna w czasie rozmowy w dużym pokoju. Ta dziewczyna miała taką cerę, jakby świeciło pod nią czarne słońce.
W czasie wywiadu z Papuszą zrobiłem dziesiątki zdjęć. Wypstrykałem prawie całą rolkę filmu.
Jakiś czas potem w gazecie ukazał się mój artykuł o twórczości Papuszy, ilustrowany zdjęciami. Miał tytuł o ile sobie dobrze przypominam „O wszystkich moich pieśniach zapomnisz”.
Któregoś dnia do redakcji przyszedł student amerykański, który przygotowywał pracę dyplomową w postaci filmu o Papuszy. Dałem mu rolkę z negatywami. Trochę żałuję, że pozbyłem się tego dokumentu.
Do Inowrocławia pojechałem jeszcze raz. Razem z sekretarzem ZLP, Kazimierzem Jankowskim, udaliśmy się do prezydenta miasta, żeby prosić o samodzielne mieszkanie dla Papuszy. Ale prezydent miał swoje argumenty. Wszystko zostało po staremu.
Moje książki wydane w Belgii. "Drugi brzeg miłości" powieść 2010. "Smak wiatru w Auschwitz-Birkenau" powieść 2015 . „Inna barwa księżyca”reportaże 2012. "Dziewczyna w okularach" opowiadania 2015. "Moje zmory i marzenia" felietony 2013. "Czarne anioły" powieść 2015. "Zdobycie rzeki" opowiadania 2016. "Morderstwo w klubie dziennikarza" powieść 2017.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura