„Życia nie można opisać, można je tylko przeżyć”. Oskar Wilde
Pustynia Judejska(1)
Dawid Chaim sięgnął po strzępy pamiątek z dzieciństwa. Na fotografii z tamtych lat widać Dawida z siostrą Marią. Oboje ubrani są w granatowe niemieckie dresy, zapięte pod szyją na błyskawiczne zamki z białego plastyku. Maria w prawej rączce trzyma białą owalną torebkę z płótna obciągniętego niezliczoną ilością koralików, zamykaną na biały błyskawiczny plastykowy suwak. Na twarzach tych dzieci nie widać smutku. Dziewczynka ma okrągłą buzię, długie jasne włosy spięte są dużą białą kokardą na czubku głowy. Chłopiec ma również blond włosy, przedziałek z prawej strony, na modłę Hitlera. Jego usta ułożone są w uśmiech, lecz nie ukazują zębów. Trudno odgadnąć myśl ukrytą w tej małej aryjskiej czaszce. Oboje wyglądają na dobrze rozwijające się dzieci.
Na drugiej fotografii, która przez czterdzieści cztery lata doskonale zachowała wszystkie subtelne półcienie, widać te same dzieci. Stoją w ogródku opodal płotu. Grube drewniane słupki. Sztachety z desek zakończone w trójkątny szpic. To granica z posiadłością Niemki Wildy, której Dawid potopił swego czasu kurczaki w deszczówce. Dziewczynka ubrana jest w perkalikową sukienkę do kolan, białe pończoszki, wysokie trzewiczki. Znów ma długie białe włosy spięte kokardą. Chłopiec stoi przy niej w miękkim niemieckim ubraniu. Krótkie spodenki, dwurzędowa marynareczka, biała koszula zapięta pod szyją jasnym błyskawicznym plastykowym zamkiem. Kolanówki i półbuty, kontrastują swą wielkością z chudymi długimi nogami. Włosy ma niemal białe, gęste, uczesane z przedziałkiem z prawej strony, jak Adolf Hitler. Oboje patrzą z dużym natężeniem w obiektyw. Dziewczynka ma buzię zamyśloną, a Dawid próbuje wywołać uśmiech, lecz migawka trzasnęła w momencie, kiedy twarz chłopca wykrzywiona została niespodziewanym grymasem.
Na fotografii, zrobionej tak samo opodal drewnianego parkanu, za którym kłębi się plątanina gałęzi owocowych drzewek w ogrodzie Niemki Wildy, stoją: Maria, Dawid i matka. Dziewczynka jest uśmiechnięta, ubrana w białe pończoszki, trzewiczki z wysokimi cholewkami, białą sukienkę do kolan i wymyślny płaszczyk. Ma długie jasne włosy z białą kokardą. Dawid pamięta ten płaszczyk z czerwonego materiału, z ozdobnie obszytymi rękawami kołnierzem. Był to strój jakby królewny z bajki. Chłopiec ma na sobie to samo ubranie z granatowej miękkiej dzianiny. Matka stała pośrodku, opierając dłonie na ramionach swoich pociech. Była to szczupła smukła kobieta, ubrana w cienką sukienkę z krótkimi rękawami. Na nogach miała zgrabne pantofle z wysokimi obcasami. Dawid pamięta barwę cienkiej skóry koloru kawy z mlekiem, z jakiej były zrobione buciki matki. Na prostych pięknych nogach stała wpatrzona w obiektyw, pogodnie uśmiechnięta. Miała twarz ujmującą z rysami, które przykuwają wzrok.
Wiele lat później Dawid Chaim myślał, że gdyby miał twarz po matce, jej wysokie czoło, mały prosty nos i niezwykle regularnie wykrojone usta, a wszystko to pod miękkimi falującymi włosami o barwie jasnych kasztanów, być może jego życie ułożyłoby się zupełnie inaczej. Fotografie opatrzone są owalnymi pieczątkami z napisem: „A. Sobański, Kr. Samter”. Zrobione zostały na zamówienie matki w celu przesłania ich ojcu w Monachium i w ogóle na wieczną pamiątkę.
W tym czasie rówieśnicy Dawida Chaima umierali z głodu na ulicach Getta, lub szli ze swoimi matkami wprost z rampy do komór gazowych w Birkenau. Dawid Chaim nic o tym nie wiedział.
Jeszcze jedna fotografia z adnotacją wykonaną niebieskim atramentem: „15.08.1943 Ottoswalde A. Sobański, Kr. Samter”. Na odbiciu formatu pocztówki stoi Dawid Chaim. Ma na sobie to samo granatowe ubranie z dzianiny, białą koszulę z błyskawicznym zamkiem, z wyłożonym kołnierzykiem, czarne pończochy, nowe wąskie półbuty. Do dziś nie może sobie przypomnieć, w jaki sposób te pończochy trzymały się na patykowatych nogach. W prawej dłoni trzyma dużą białą świecę, przystrojoną kokardą z asparagusem. Również w prawej klapie ubranka widać białą wstążkę z asparagusem. W lewej dłoni, na wysokości brzucha, książeczka do nabożeństwa. Obok okrągły stolik przykryty kolorową kapą. Na blacie bukiet kwiatów w wysmukłym wazonie. O wazon stoi oparta druga książeczka do nabożeństwa, w białej okładce z literami IHS. Całe to studio zaimprowizowane jest pod ścianą domu w Ottoswalde, na której zawieszono wielką kapę w kwiaty. Trzydzieści centymetrów od piasku widać ceglany mur, na którym wyraźnie odznaczają się gęste frędzle kapy. Chłopiec ma tu niezwykle wyraźną twarz. Widać małe uszy, ściągnięte brwi, starannie ostrzyżone włosy, uczesane gładko, z przedziałkiem po prawej stronie. Twarz chłopca, wprawdzie ładna, ale zbyt trójkątna, nie wyraża zachwytu z powodu pierwszej komunii świętej. Od nasady nosa ukośnie ku kącikom ust biegną dwie krechy, tworząc wyraz niepojętego w tym wieku cierpienia. Chłopiec jest szczupły, wysoki na swoje lata. Dziś już nie pamięta, co stało się z tą pierwszą książeczką do modlenia, ale widzi ją dokładnie Jej wypukłe białe okładki z wizerunkiem Matki Boskiej, spięte skórzanym brązowym grzbietem. Nie może sobie przypomnieć, kiedy zlikwidował prawostronny przedziałek i zaczął się czesać prosto pod górę, gdyż każdy przedziałek wydawał mu się rzeczą głupią.
Wiele lat potem w sali wyłożonej boazerią młody sędzia w todze, z błyszczącym łańcuchem na szyi, pytał Dawida Chaima, stojącego z rękami splecionymi na wzór proboszcza w chwili skupienia.
- Na jakiej podstawie oskarżony twierdził w kawiarni, że wojewoda Jan Karlik spowodował śmierć robotnika na drodze, wskutek potrącenia go samochodem marki „Wartburg”?
- Słyszałem od paru ludzi w mieście.
- Czy uważa obywatel, że jest przestępstwem, jeśli dzieci idą inną drogą niż szli rodzice? Jeśli córki wojewody Jana Karlika, mimo wyższego wykształcenia, postanowiły prowadzić butiki, to nie powód, żeby je szkalować, nazywać kapitalistycznym pomiotem rodzinnego chowu. Uważacie, że macie rację?
- …
- Skąd oskarżony zdobył dane o tym, że glazura założona w domku letniskowym wojewody nie została zapłacona przez właściciela tego obiektu?
- Powiedział mi to sam dyrektor Zakładu Remontowego, w chwili szczerości przy lampce koniaku…
- Dyrektor Woźniak?
- Nie, poprzedni, dyrektor Worobiej, słowiańska dusza ze wschodu…
- Dyrektor Worobiej nie żyje od trzech lat. Nawet pamięci o człowieku nie potraficie uszanować – powiedział sędzia.
- Nieprawda, pamięć o ludziach jest moją specjalnością…
Sędzia spojrzał drwiąco w stronę Dawida Chaima. Nie na niego samego, ale w jego stronę, jakby cały pas przestrzeni otaczający oskarżonego wypełniony był oszczerczą działalnością.
- Przejdźmy do spraw jeszcze poważniejszych. Czy oskarżony dysponował dowodami dotyczącymi byłego sekretarza Piotra Atamana i jego rodziny? Jakoby jego ojciec Henryk Ataman był folksdojczem i wydał w ręce gestapo rodzinę żydowską, a po wojnie wybudował willę za złoto i brylanty wyłudzone od Żydów? Czy – pytam wyraźnie – oskarżony może to poprzeć dokumentami, albo przy pomocy świadków?
Dawid Chaim dopiero teraz spostrzegł, że na Sali pośród wielu nieznanych mu ludzi znajdują się wojewoda Jan Karlik, Piotr Ataman i poseł Józef Szpilorek. Siedzą na jednej ławce. Ataman i Karlik nachyleni ku sobie coś szepcą. Na ich twarzach widać drapieżność dzikich kotów. Pokarbowana łysina Karlika błyszczy jak wielkie żółte jajo dinozaura.
cdn
Fragment opowiadania z tomu „Dziewczyna w okularach”
http://www.shopmybook.com/pl/Zbigniew-Ryndak/Dziewczyna-w-okularach
Moje książki wydane w Belgii. "Drugi brzeg miłości" powieść 2010. "Smak wiatru w Auschwitz-Birkenau" powieść 2015 . „Inna barwa księżyca”reportaże 2012. "Dziewczyna w okularach" opowiadania 2015. "Moje zmory i marzenia" felietony 2013. "Czarne anioły" powieść 2015. "Zdobycie rzeki" opowiadania 2016. "Morderstwo w klubie dziennikarza" powieść 2017.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Kultura