List Tuwima, tego Juliana.
My Żydzi polscy Matce w Polsce lub najukochańszemu jej cieniowi
.... Jestem Polakiem, bo tak mi się podoba. To moja ściśle prywatna
sprawa, z której nikomu nie mam zamiaru zdawać relacji, ani
wyjaśniać jej, tłumaczyć, uzasadniać. Nie dzielę Polaków na
"rodowitych" i "nierodowitych", pozostawiając to rodowitym
i nierodowitym rasistom, rodzimym i nierodzimym hitlerowcom.
Dzielę Polaków, jak Żydów i jak inne narody, na mądrych i
głupich, uczciwych i złodziei, inteligentnych i tępych, intere-
sujących i nudnych, krzywdzonych i krzywdzących, gentelmenów
i nie-gentelmenów etc. Dzielę też Polaków na faszystów i kontr-
faszystów. Te dwa obozy nie są oczywiście jednolite, każdy z
nich mieni się odcieniami barw o rozmaitym zgęszczeniu. Ale
linia podziału na pewno istnieje, a wkrótce da się całkiem
wyraźnie przeprowadzić. Odcienie zostaną odcieniami, lecz
barwa samej linii zjaskrawieje i pogłębi się w zdecydowany sposób.
Mógłbym powiedzieć, że w płaszczyźnie politycznej dzielę
Polaków na antysemitów i antyfaszystów. Bo faszyzm to zawsze
antysemityzm. Antysemityzm jest międzynarodowym językiem faszystów.
2.
Gdyby jednak przyszło do uzasadniania swej narodowości, a raczej
narodowego poczucia, to jestem Polakiem dla najprostrzych, niemal
prymitywnych powodów, przeważnie racjonalnych, częściowo irracjo-
nalnych, ale bez "mistycznej" przyprawy. Być Polakiem - to ani
zaszczyt, ani chluba, ani przywilej. To samo jest z oddychaniem.
Nie spotkałem jeszcze człowieka, który jest dumny z tego, że oddycha.
Polak - bo się w Polsce urodziłem, wzrosłem, wychowałem,
nauczyłem; bo w Polsce byłem szczęśliwy i nieszczęśliwy; bo z
wygnania chcę koniecznie wrócić do Polski, choćby mi gdzie indziej
rajskie rozkosze zapewniano.
Polak - bo dla czułego przesądu, którego żadną racją ani logiką
nie potrafię wytłumaczyć, pragnę, aby mnie po śmierci wchłonęła
i wessała ziemia polska, nie żadna inna.
Polak - bo mi tak w domu rodzicielskim po polsku powiedziano;
bo mnie tam polską mową od niemowlęctwa karmiono; bo mnie matka
uczyła polskich wierszy i piosenek; bo gdy przyszedł pierwszy
wstrząs poezji, to wyładował się polskimi słowami; bo to co w
życiu stało się najważniejsze - twórczość poetycka - jest nie do
pomyślenia w żadnym innym języku, choćbym nim jak najbieglej mówił.
Polak - bo po polsku spowiadałem się z niepokojów pierwszej
miłości i po polsku bełkotałem o jej szczęściu i burzach.
Polak dlatego także, że brzoza i wierzba są mi bliższe niż
palma i cytrus, a Mickiewicz i Chopin drożsi niż Szekspir i
Bethoven. Drożsi dla powodów, których znowu żadną racją nie
potrafię uzasadnić.
Polak - bo przejąłem od Polaków pewną ilość ich wad narodowych.
Polak - bo moja nienawiść do faszystów polskich jest większa,
niż do faszystów innych narodowości. I uważam to wszystko za
bardzo poważną cechę.
3.
Na to słyszę głosy: "Dobrze. Ale jeżeli Polak, to w takim razie
dlaczego "My , ŻYDZI"? Służę odpowiedzią: Z POWODU KRWI. -
"Więc rasizm?" - Nie. Wcale nie rasizm. Wprost przeciwnie.
Dwojaka jest ta krew: ta w żyłach i ta z żył. Pierwsza jest
sokiem cielesnym, więc badanie jej należy do fizjologów. Kto
tej krwi przypisuje jakieś inne, poza organicznymi, specjalne
właściwości i tajemnicze moce, ten, jak to widzimy, w konsekwencji
obraca miasta w zgliszcza, wyrzyna miliony ludzi i wreszcie,
jak to zobaczymy, sprowadza rzeź na własny swój szczep.
Druga krew - to ta właśnie, którą ów herszt międzynarodowego
faszyzmu wytacza z ludzkości, aby zadokumentować tryumf swojej
juchy nad moją juchą - krew niewinnie pomordowanych milionów
ludzi, krew nie ukryta w arteriach, lecz krew ujawniona. Takiej
powodzi męczeńskiej krwi nie było jeszcze jak świat światem, a
krew Żydów (nie "krew żydowska") najszerszymi i najgłębszymi
płynie strumieniami. Sczerniałe jej potoki zlewają się już w
burzliwą pienistą rzekę -
I W TYM OTO NOWYM JORDANIE PRZYJMUJĘ
CHRZEST NAD CHRZTY: KRWAWE, GORĄCE, MĘCZENNICZE
BRATERSTWO Z ŻYDAMI.
Przyjmijcie mnie, Bracia, do tej zaszczytnej wspólnoty
Niewinnie Przelanej Krwi. Do tej gminy, do tego kościoła chcę
od dziś należeć.
Ta RANGA - ranga Żyda Doloris Causa - niechaj będzie
udzielona polskiemu poecie przez naród, który go wydał. Nie za
żadne zasługi, bo ich przed wami nie mam. Będę to uważał za
awans i najwyższą nagrodę za tych parę wierszy polskich, które
mnie może przeżyją i pamięć o których związana będzie z moim
imieniem - imieniem Żyda polskiego. mojej polskości.
Ale przede wszystkim - Polak dlatego, że tak mi się podoba.
4.
Na opaskach, jakie nosiliście w ghetcie, wymalowana była gwiazda
Dawida. Wierzę w taką Polskę, w której ta gwiazda, ta z opasek,
stanie się jednym z najwyższych odznaczeń, udzielanym najwalecz-
niejszym żołnierzom i oficerom polskim. Będą ją oni z dumą
nosili na piersi obok dawnego Virtuti Militari...
...
Kościołowi narodowych pamiątek przybędzie jeszcze jedna. Będziemy
tam prowadzić dzieci i opowiadać o najpotworniejszym w dziejach
świata męczeństwie ludzi. W centrum tego pomnika, którego tragizm
uwydatnią otaczające go nowoczesne, da Bóg, Szklane Domy
odbudowanego miasta, płonąc będzie nigdy nie gasnący ogień.
Przechodnie zdejmować będą przed nim kapelusze.
A kto chrześcijanin - przeżegna się znakiem krzyża...
Więc z dumą, z żałobną dumą będziemy nosić tę rangę, wszystkie
inne zaćmiewającą - rangę Żyda Polskiego - my cudem i przypadkiem
pozostali przy życiu. Z dumą? Powiedzmy raczej ze skruchą i żrącym
wstydem. Bo przypadła nam ona za waszą chwałę, Odkupiciele!...
5.
My, Żydzi Polscy... My, wiecznie żywi - to znaczy ci, którzy
zginęli w ghettach i obozach, i my widma - to znaczy ci, którzy z
za mórz i oceanów wrócimy do kraju i będziemy straszyć śród ruin
swymi w całości zachowanymi cielskami i upiornością niby-to
zachowanych dusz.
My prawda grobów, i my złuda istnienia; my miliony trupów i
kilkanaście, może kilkadziesiąt tysięcy niby-nietrupów; my,
nieskończenie wielka bratnia mogiła; my kirkut, jakiego dzieje
nie widziały i nie zobaczą.
My, poduszeni w komorach gazowych i przetopieni na mydło, którym
nie zmyje się ani śladów naszej krwi ani piętna grzechów świata
wobec nas.
My, których mózgi tryskały na ściany naszych nędzarskich
mieszkanek i na mury, pod którymi nas masowo rozstrzeliwano - tylko
za to, że jesteśmy Żydami.
My, Golgota, na której mógłby stanąć nieprzebyty las krzyżów.
My, którzyśmy dwa tysiące lat temu dali ludzkości jednego niewinnie
przez Imperium Romanum zamordowanego Syna Człowieczego - i wystar-czyło tej jednej śmierci, aby stał się Bogiem. Jaka religia
urośnie z milionów śmierci, tortur, poniżeń i rozkrzyżowanych w
ostatniej rozpaczy ramion?
My, Szlojmy, Srule, Mośki, parchy, bejlisy, gudłaje - my których
imiona i przezwiska prześcigną w dostojności brzmienia wszelkich
Achillesów, Chrobrych i Ryszardów o Lwich Sercach.
My, znowu w katakumbach - w "bunkrach" pod brukiem Warszawy,
człapiący w smrodzie ścieków, ku ździwieniu naszych kompanów - szczurów.
My, z karabinami na barykadach, śród ruin naszych bombardowanych
z powietrza domostw; my żołnierze wolności i honoru...
"Jojne" idź na wojnę!" Poszedł, szanowni panowie i zginął za Polskę.
My, którym "twierdzą był każdy próg" każdego walącego się na nas domu. My, Żydzi polscy, dziczejący w lasach, karmiący przerażone nasze
dzieci korzonkami i trawą, my pełzający, czołgający się, nastroszeni,
z jakąś cudem zdobytą lub za grube pieniądze wybłaganą staroświecką
dwururką...
"A zna szanowny pan dowcip o Żydzie-gajowym? Pyszny! Żyd jucha,
uważa pan, wypalił i ze strachu w portki zrobił! Ha, ha!"
My, Hiobowie, my Nioby, my na pokucie po setkach tysięcy naszych
żydowskich Urszulek...
My, głębokie doły potrzaskanych, pomiażdżonych kości i poskręcanych,
pręgami pokrytych zwłok.
My - krzyk bólu! Krzyk tak przeciągły, że go najdalsze wieki
usłyszą. My Lament, my Wycie, my Chór, zawodzący mogilne El mole
rachamim, którego echo stulecie będzie stuleciu przekazywać.
My, najwspanialsza w dziejach kupa krwawego nawozu, którym
użyźniliśmy Polskę, aby tym, co nas przeżyją, lepiej smakował chleb wolności.
My, makabryczny rezerwat, my ostatni Mohikanie, niedobitki rzezi,
które jakiś nowy Barnum może obwozić po świecie, obwieszczając
na pstrych plakatach! "Niesłychane widowisko! The biggest sensation
in the world! Żydzi polscy - żywi i prawdziwi!" My, Gabinet
Okropności, Schreckenskammer, Chambre des Tortures!
"Osoby nerwowe uprasza się o opuszczenie sali!"
My, nad rzekami zamorskich krain siedzący i płaczący, jak ongi
nad rzekami Babilonu. Po całym okręgu świata płacze Rachel dzieci
swoje, aleć ich nie masz! Nad rzeką Hudson, nad Tamizą, nad Eufratem,
Nilem, Gangesem i Jordanem błąkamy się w rozproszeniu naszym
wołając "Wisło! Wisło! Wisło! Matko rodzona! Szara Wisło, nie od
brzasku różowa, ale od krwi!"
My, którzy nawet grobów dzieci naszych i matek nie odnajdziemy -
tak się warstwami poukładają, tak się na całą ojczyznę wszerz
rozpostrą w jedno pogrzebanie! I nie będzie upatrzonego miejsca,
żebyś mógł na nim kwiaty położyć, ale, jak siewca ziarno, będziesz
je szerokim rozmachem rąk rozrzucał. Może przypadkiem trafisz.
My Żydzi polscy... My, legenda, krwią i łzami ociekająca. Kto
wie, czy jej nie trzeba będzie pisać bibilijnymi wersetami:
"Oby rylcem żelaznym i ołowiem na wieczną pamiątkę wydrążona
była" (Hiob XIX, 24)... My, apokaliptyczne studium dziejów. My
Jeremiaszowe Treny"!
..."Leży na ziemi po ulicach dziecię i starzec, panny moje i
młodzieńcy moi polegli od miecza; pobiłeś ich w dzień
zapalczywości twojej, pomordowałeś ich a nie sfolgowałeś"...
..."Wrzucili do dołu żywot mój, a przywalili mnie kamieniem.
Wezbrały wody nad głową moją i rzekłem: Jużci po mnie!...
Wzywam imienia Twego, o Panie, z dołu bardzo głębokiego...
Widzisz, o Panie, bezprawie, które mi się dzieje, osądź-że
sprawę moją... Oddajże im nagrodę, Panie, według sprawy rąk ich!
Dajże im zatwardziałe serce i przekleństwo swe na nich! Goń ich
w zapalczywości, a zgładź ich, aby nie byli pod niebem Twoim,
O Panie!" (Treny Jeremiaszowe, III).