Sejm ustawę uchwalił, prezydent Kaczyński podpisał, rząd Tuska stosowne rozporządzenia wydalił. Narodowy Spis Powszechny jest faktem.
Każdy wytypowany przez reżim obywatel ma przede wszystkim pecha (wybierają do tego rodzaju bezpośrednich przesłuchań tylko 20% gospodarstw – resztę łaskawie spisują tylko ze swoich baz danych) oraz obowiązek złożyć przed odwiedzającym go śledczym domokrążcą zeznania ścisłe, wyczerpujące i zgodne z prawdą. A jak nie to grzywna do 5 tys.
Tak stanowi ustawa o spisie, czyli tak stanowi to co reżim żartobliwie nazywa prawem. Żartobliwie, bo władza „prawem” nazywa każde wydalone z siebie rozporządzenie, ustawę, dyrektywę, stanowisko czy co tam jeszcze. A wydala to w wielkiej obfitości zarówno w parlamencie państwa Unia Europejska jak i w parlamencie lokalnym autonomii polskojęzycznej.
Ja natomiast pozwalam sobie zachować odrębne zdanie co do tego co jest prawem, ale jednakowoż prawo okupanta jest prawem okupanta i w niniejszym tekście nie namawiam nikogo do łamania tego prawa.
Natomiast z przyjemnością poinformuję co bym zrobił, gdyby przyszedł mnie przesłuchać śledczy domokrążca, bowiem donosu przez internet lub telefon składać na siebie nie zamierzam. Starczy mi, że raz do roku składam takowy do skarbówki z pokorną prośbą o jak najniższy wymiar kary za to, że pracuję i uczciwie zarabiam pieniądze.
Zatem po pierwsze primo to reżim najpierw umawia się na stosowny termin przesłuchania. Wypada więc umówić się na ostatni dzień spisu 30 czerwca o 20:00 tudzież, gdy się nie da, na bliższy termin.
Po czym niechcący owego umówionego dnia zapomnieć o spotkaniu i pójść z żoną i dziećmi do kina na jakiś film co się jeszcze nie było.
Jeśli przypadkiem bym zapomniał zapomnieć i przez pomyłkę otworzył drzwi śledczemu w umówionym terminie, to przede wszystkim nie wpuściłbym go do domu, bowiem takiego obowiązku ustawa nie nakłada, po czym poinformowałbym, że w tej właśnie chwili mam niesamowicie ważną sprawę do załatwienia na mieście, tudzież jestem niedysponowany, bo mam globus albo konsumuję alkohol i nie nadaję się do sensownej rozmowy.
Jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że rachmistrz odpuści. To ludzie, którzy chwycili po prostu szansę na zarobienie kilku groszy i w ich interesie jest nie tracić czasu na niesłownych, tylko przesłuchać jak najwięcej tych, którym to dynda. A dynda większości.
Mnie nie dynda. Z jakich powodów?
Pierwszy jest taki, że PRZYMUS składania zeznań jasno pokazuje jak ten reżim traktuje obywateli autonomii polskiej w państwie Unia Europejska.
Jako swoją własność, której może nakazać zrobić WSZYSTKO na co przyjdzie mu ochota. Nie miejmy żadnych złudzeń. Okupant traktuje nas jak niewolników. Gdyby traktował nas jak wolnych ludzi, grzecznie poprosiłby o odpowiedź. Traktuje nas jak własność więc nam każe.
Obecny rząd jest kolejnym utrwalaczem zdobyczy PRL i III RP, a urzędniczy nakaz składania zeznań domokrążcy w randze rachmistrza jest kolejnym wyrazem pogardy jaką każda władza III RP obdarza obywateli. Przypominam, parlament uchwalił prezydent Kaczyński podpisał, rząd Tuska dorzucił rozporządzenia.
Dlatego nie sposób darzyć obecnej klasy politycznej szacunkiem i godzić się na ich fanaberie.
Przymusy wydawane przez władzę mają sens np. w przypadku wojny czy klęski żywiołowej. Władza ma wtedy prawo do działań niestandardowych, kierując się dobrem ogółu, nie dobrem pojedynczego obywatela i może mi np. zarekwirować samochód lub kazać kopać rowy. Zgadzam się. Ale cała ta ankieta jest przecież tylko po to, żeby pęczniejąca armia urzędników miała zajęcie na jakiś czas, po czym, wydawszy kupę pieniędzy w zaprzyjaźnionych firmach, z triumfem ogłosiła, że w 98% domostw w miastach jest w Polsce bieżąca woda.
I to jest drugi powód. To zwykłe marnotrawstwo, okazja do łatwego zarobku dla podłączonych do koryta. Nic więcej. Ten spis jest naprawdę jak barejowski Miś. Pozwolę sobie na parafrazę z arcydzieła:
Ten spis jest po nic, ale ponieważ nikt nie wie po co on jest, to nikt nie zapyta po co jest. To jest spis na skalę naszych możliwości. Co my robimy tym spisem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie - mówimy - to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest spis powszechny, w oparciu o sześć instytucji, spis o którym do jesieni wszyscy zapomną. Prawdziwe pieniądze zarabia się tylko na drogich, słomianych inwestycjach. A nasz spis robiony jest bez żadnych dziadowskich oszczędności, po pełnych stawkach godzinowych!
Pozostaje dla mnie bez odpowiedzi (z powodu braku stosownej biegłości w tym ich „prawie”) czy odpowiedź na pytania rachmistrza „Ale przecież to o co pan pyta jest w bazie danych w gminie, nie muszę na to pytanie odpowiadać” to wykroczenie, podobnie jak i to czy odpowiedź „To moja głęboka tajemnica” jest odpowiedzią ścisłą, wyczerpującą i zgodną z prawdą. Ktoś podpowie?
PS. Nad spisem znęcałem się już na S24, a sposób na władzę podał w dyskusji pod tamtym postem Balzak
Motto:
"To, co się dzieje, nie jest ważne. (...) Ważna jest natomiast lekcja moralna, jaką możemy wyciągnąć z wszystkiego, co się dzieje"
John Steinbeck "Tortilla Flat"
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka