W latach 80. jeden z amerykańskich recenzentów ukuł sformułowanie „jump the shark” („skok nad rekinem”) na określenie momentu, gdy fabuła serialu staje się całkowicie absurdalna i niezgodna nawet z samą sobą. Termin nawiązywał do słynnej sceny w niezwykle niegdyś w USA popularnym serialu „Happy Days”. „Jump the shark” szybko znalazło zastosowanie w opisie innych produkcji. Wiele, nawet dobrych seriali, gdy trwa za długo, zaczyna ocierać się o absurd i kpiny z widzów.
Obserwując to, co dzieje się dziś na konwencji PSL, gdy fetowany jest tam Paweł Kukiz (który jeszcze nie tak dawno temu wyzywał PSL od najgorszych), zastawiam się, kto tam notuje właśnie większy „skok przez rekina” – władze PSL, które przyjęły do siebie Kukiza, czy sam Kukiz.
Wydaje mi się, że jednak pan Paweł wiedzie prym w przekraczaniu granic absurdu i robienia sobie żartów z widzów, a raczej wyborców, zwłaszcza swoich własnych. PSL nie w takie już wchodził sojusze, nie takich wolt dokonywał (wystarczy przypomnieć przygarnięcie Protasiewicza i Kamińskiego). Serial pod tytułem „PSL” toczy się według ustalonego od lat scenariusza.
Tymczasem serial pod tytułem „Paweł Kukiz” prezentuje nam sceny skrajnie kuriozalne. To nawet nie jest skok nad rekinem, tylko nad wielorybem. Polityk, który swoją karierę zbudował na sprzeciwie wobec „systemu III RP” brata się właśnie z opoką tego systemu. Gdyby chociaż Kukiz wcześniej pomijał PSL w swoich wypowiedziach – ale nietrudno znaleźć jego skrajnie ostre wypowiedzi o tej partii. Kukiz zaprzecza właśnie wszystkiemu, czym wcześniej był. A przynajmniej starał (udawał?) się być.
Swoją drogą Fonzi, postać z „Happy Days”, która przeskoczyła rekina, znany był z noszenia charakterystycznej skórzanej kurtki. Może więc Kukiz ma więcej z Fonziego, niż nam się wydaje?
Inne tematy w dziale Polityka