W październiku mija 10 lat od momentu, gdy zacząłem blogowanie na Salonie24. Rok 2006 nie wydaje się tak odległy, ale przez ten czas zmieniło się wszystko – Polska, internet, a także moje życie. O mnie się nie zamierzam rozwodzić – nic dziwnego, że życie statecznego pana po trzydziestce (coraz bardziej grubo po trzydziestce) różni się od życia beztroskiego studenta (chociaż nie da się pominąć faktu, że akurat początek przygody z blogowaniem na S24 miał spory wpływ na moje dalsze losy. Chciałbym się za to skupić na czymś znacznie bardziej interesującym – wpływie Salonu24 na polską politykę oraz kształt debaty publicznej w polskim internecie.
A był to wpływ niebagatelny. To w Salonie24 powstała wyjątkowa społeczność, nadająca ton rozmowie o Polsce. To w Salonie24 zapoczątkowano proces, którego efekty w pełni widzimy dziś – przełamanie jednolitej narracji nomen omen salonu III RP. Okazało się, że „opiniotwórcze” gazety i telewizje nie musza być dla Polaków jedynym źródłem opinii i komentarzy do otaczającej nas rzeczywistości.
Okazało się, że nie ma znaczenia to czy inne jedyne słuszne nazwisko Znanego Pana Redaktora. Polacy odkryli w sobie potrzebę czytania tekstów osób nieznanych, „anonimowych” (jeden z ulubionych epitetów wrogów blogosfery) – a to dlatego, że ci „anonimowi” pisali jak jest. Wyrażali w swoich tekstach to, o czym dotąd myślało wielu, ale nie pisał nikt. Nagle czytelnicy (ale też sami autorzy) Salonu24 odkryli, że nie są sami.
I to zmieniło wszystko.
Oczywiście, wszyscy pamiętamy emocje, podziały, spektakularne odejścia. Przez te 10 lat działo się wiele. Ale paradoks polega na tym, że kolejne serwisy „emigrantów” z S24 tylko powiększały sferę wolnej publicznej dyskusji. Model blogerskiej społeczności próbowały też kopiować duże media – z różnym skutkiem.
Salon24 stał się po prostu wzorem, który wypadało, i który trzeba było naśladować.
Potem rozpoczęła się ekspansja Facebooka i Twittera, blogerzy S24 odnaleźli nowe pola wyrazu – a dzięki doświadczeniu zdobytemu w S24 szybko stawali się liderami opinii także w nowych miejscach. Kulminacją był rok 2015, gdy po raz pierwszy w historii internet odegrał kluczową rolę w polskiej polityce.
Myślicie, że przesadzam? To spróbujcie sobie wyobrazić polską debatę publiczną bez Salonu24. Jak wyglądałaby Polska, gdyby wtedy, 10 lat, nie zaczęła się kształtować polityczna blogosfera, z jej potrzebą wolności i szczerości. Potrzebą pisania (i mówienia) jak jest.
Inne tematy w dziale Kultura