10,5 zł – tylko tyle potrzeba, aby sfałszować wybory w jednej komisji obwodowej. Bo właśnie za 10,5 zł można w sklepach internetowych kupić długopis wypełniony tuszem, który znika z kartki w kilka godzin po jej zapisaniu. Co ciekawe, w ostatnich dniach nastąpił wysyp ofert sprzedaży takich długopisów w popularnym polskim serwisie aukcyjnym. Czyżby sprzedawcy poczuli, że popyt rośnie?
Długopis to niby drobny przedmiot – ale w procesie wyborczym posiadający kluczowe znaczenie. Pokazały to chociażby ostatnie wybory samorządowe, gdzie w niektórych komisjach rozłożono długopisy z bardzo mocnym i rozlewającym się tuszem. W efekcie – ponieważ karty wyborcze miały kształt książeczek – tusz ze znaku X postawionego na jednej ze stron w jednej z kratek, przebijał także na inne. I podczas liczenia, wiele takich głosów komisje uznały za nieważne.
Zaznaczam – nie twierdzę, że podczas polskich wyborów dochodzi do jakieś odgórnie skoordynowanej akcji fałszowania. Na pewno mają jednak miejsce nieprawidłowości. Teoretycznie, o uczciwość wyborów powinny zadbać organy państwa, ale zbytnio się do tego zadania nie przykładają. Dlatego to sami wyborcy powinni zrobić, co w swojej mocy, aby uczciwość głosowania zapewnić.
I jednym z prostych sposobów jest wzięcie ze sobą własnego długopisu. Oczywiście, wszelkich patologii to nie powstrzyma, ale przynajmniej – głosując swoim długopisem – będziemy mieli pewność, że nasz głos nagle nie zniknie z karty. Albo, że nasz X nie rozleje się nagle po kilku innych kartach (tak, wiem, że teraz będzie tylko jedna karta, ale przecież trafiają one do wspólnej urny, gdzie „dziwny” tusz także może swoje robić) i nie poplami ich, dając komisji pretekst do dziwnych decyzji.
Weźmy swoje własne, sprawdzone długopisy, idąc zagłosować 10 maja.
Strona akcji na Facebooku:
https://www.facebook.com/events/634106980054031/
Inne tematy w dziale Polityka