Kandydaci w wyborach prezydenckich zadeklarowali, że zawieszają kampanię, ze względu na tragedię turystów w Tunisie (swoją drogą, jak zwykle w takich sytuacjach „spektakularna” – bo przecież np. codziennie na polskich drogach ginie wielokrotnie więcej osób – śmierć Polaków natychmiast wywołała przesadzone reakcje w rodzaju opuszczania flag, spekulacji o żałobie narodowej itp.). Idąc dziś przez centrum Warszawy postanowiłem więc zajrzeć do dwóch punktów „propagandowych” prowadzonych przez sztaby dwóch najważniejszych kandydatów – Komorowskiego i Dudy.
I co się okazało? Na Pięknej 24, gdzie mieści się prowadzone przez sztab Dudy „antybronkowe” Muzeum Zgody zastałem zamknięte drzwi i informację, że w dniu 19 marca obiekt jest nieczynny.
Ciekawiej za to było w biurze sztabu Bronisława Komorowskiego na rogu ulic Brackiej i Żurawiej. Mieści się przy nim punkt, gdzie od kilku tygodni rozdawane są materiały wyborcze kandydata PO. Już z ulicy zauważyłem, że na wystawionych ekranach są emitowane spoty Komorowskiego. Zachęcony wszedłem do środka, gdzie zostałem gościnnie przywitany (bardzo miła obsługa, naprawdę). Dostałem ulotki, gadżety, a kiedy chciałem zrobić zdjęcie, to jeszcze pan z biura zaoferował się, że sam mi je zrobi. Mam więc pamiątkę… Potem zostałem zaproszony do zwiedzenia całego punktu i zaproszony do ponownych odwiedzin. Wszystko jest na fotografiach powyżej.
Kiedy poinformowałem o swojej wizycie w punkcie Komorowskiego na Twitterze, posłanka Pomaska zarzuciła mi kłamstwa, bo przecież „na ulicy nikt ulotek nie rozdaje”. Cóż, ja bym mógł, w końcu mi je wręczono. Jak zapytał inny użytkownik Twittera (Krzysiek_em): czy oprowadzanie po punkcie wyborczym, rozdawanie ulotek i proponowanie gadżetów jest prowadzeniem kampanii, czy nie?
Cóż, ja się poczułem bardzo zaagitowany w tym dniu zawieszonej kampanii…
Inne tematy w dziale Polityka