Doszło do kolejnego wahnięcia sondaży przedwyborczych. Tym razem wyniki wskazują na niewielką przewagę ponad PiS i już tzw. eksperci mogą powtarzać to samo, co zawsze – to przez Smoleńsk! Bo jest kwiecień i temat katastrofy znów gości w wypowiedziach polityków PiS.
Ale czy tylko ich? W kwietniu o Smoleńsku mówią wszyscy i trudno sobie wyobrazić, by akurat politycy PiS mieli unikać tematu katastrofy, w której zginęło tylu ich kolegów. Wcale też nie musi być tak, że Polacy mają jakiś dziwny odruch „karania” PiS za podejmowanie tematu Smoleńska. Jak wykazały badania przeprowadzone dla „Rzeczpospolitej” tylko 38 proc. Polaków uważa, że tajemnicę Smoleńska wyjaśniono. To wskazuje na wielką nieufność wobec rządu i oficjalnych tez o katastrofie.
Osobiście uważam, że jeśli coś wpłynęło na ostatni spadek notowań PiS, to brak konkretnej reakcji na wydarzenia na Ukrainie. PiS dało się zagnać do rogu przez nagle hiperaktywnego Tuska. Sama wizyta Jarosława Kaczyńskiego na Majdanie nic przecież nie zmieniała. PiS ze swoimi strukturami mógł np. zorganizować własną akcję pomocy dla poszkodowanych Ukraińców, angażując w swoje działania także ludzi i środowiska, która z PiS zwykle nie mają nic wspólnego.
W 2004 roku, podczas Pomarańczowej Rewolucji, PiS zorganizował wyjazd obserwatorów na Ukrainę. Tylko we Wrocławiu zgłosiło się ponad 1000 chętnych. Ochotnicy stali w długiej kolejce na ulicy, a był mróz. Sądzę, że w dużym stopniu właściwe zagranie „rewolucyjną” kartą wpłynęło na sukces PiS w wyborach niecały rok później.
To jednak właśnie zwycięstwo w wyborach 2005 – paradoksalnie – rozbiło struktury PiS. Z prężnej, młodzieżowej partii PiS w krótkim czasie stał się kadrową organizacją ludzi przyssanych do studiów telewizyjnych. I tak naprawdę nie zmienił tego nawet Smoleńsk, który owszem, wywołał wśród elektoratu PiS gigantyczną mobilizację – ale i tego partia ta nie potrafiła wykorzystać.
Wystarczy przypomnieć oddolną inicjatywę „zapisujemy się do PiS”, kiedy setki, jeśli nie tysiące ludzi chciały po 10 kwietnia 2010 roku przystąpić do partii Jarosława Kaczyńskiego. I co? Większość z tych ludzi odeszła z kwitkiem, spławiona w biurach partii. Bo działaczom wcale nie podobał się dopływ potencjalnych konkurentów.
Oczywiście, w ostatnich latach PiS organizuje bardzo wiele spotkań w terenie, Jarosław Kaczyński robi po Polsce tysiące kilometrów, docierając nawet do najmniejszych miejscowości. To ma znaczenie, ale nie aż takie, jak mobilizacja ludzi wokół konkretnego celu – tak, jak to było w 2005 roku.
I tu wracamy do kwestii obecnego znaczenia Smoleńska dla sondaży PiS. Niezależnie od tego, co „eksperci” sądzą o kształtowaniu się sondaży, PiS nie może „odpuszczać” Smoleńska. Obecna sytuacja międzynarodowa tylko wzmacnia „smoleński” przekaz. Przecież w świetle ostatnich wydarzeń, Smoleńsk staje się dla wielu ludzi oczywistym fragmentem większej układanki.
To czego potrzebuje PiS do zwycięstwa, to tego samego, co zawsze – wywołania wśród Polaków prawdziwej mobilizacji. Ale nie da się tego zrobić tylko poprzez studia telewizyjne lub sale komisji parlamentarnych. Nie da się tego zrobić tylko z Warszawy i sprowadzając terenową inicjatywę do wycieczek prezesa po kraju. Politycy PiS muszą pokazać, że pracują dla Polski i Polaków, a nie tylko dla swoich stołków.
Inne tematy w dziale Polityka