W tle całego tego medialnego zamieszania wokół Trynkiewicza przemykają niemal całkowicie niezauważone, a dużo bardziej istotne sprawy.
Po pierwsze, Trynkiewicz nie jest przecież sam. Amnestia z 1989 roku objęła wielu innych mu podobnych zbrodniarzy – tylko z jakichś powodów mniej medialnych. Próbowałem się dowiedzieć z MSW, ilu z nich już opuściło więzienia, ale nie otrzymałem jeszcze odpowiedzi. Z pewnością jednak wychodzą – i nikt ich ruchów specjalnie uważanie nie śledzi (oby policja miała nad nimi kontrolę, ale przy tym stanie polskich służb i całego państwa – wątpię).
Po drugie, przy tylu błędach popełnianych przez polityków i wymiar sprawiedliwości, to nawet jeśli Trynkiewicza uda się zatrzymać za kratami, cała rzecz zakończy się długimi procesami – zapewne też przed sądami międzynarodowymi. I to procesami, z których ostatecznie to Trynkiewicz wyjdzie zwycięsko. Dobry to będzie prezent na 25-lecie III RP. Zresztą, cała ta sprawa pokazuje, w jak „doskonałym” państwie żyjemy.
Po trzecie, okazało się, że bzdurą są legendy o rzekomej nienawiści, jaką inni więźniowie darzą pedofilów. Ponoć pedofil w więzieniu nie ma mieć szans na przeżycie, a jego życie do czasu śmierci to horror. Tymczasem taki zwyrodnialec jak Trynkiewicz spędził 25 lat malując spokojnie obrazki. Ponoć nawet decydował, kto może z nim zamieszkać w celi.
Tu zresztą przechodzimy do punktu czwartego, czyli całkowitej nieporadności polskiego państwa w stosunku do najgorszych przestępców. Nie ma specjalnego ciężkiego więzienia. Takie Trynkiewicze odbierają sobie paczki z domu, chadzają na różnorakie zajęcia i żyją jak ludzie skazani, bo ja wiem, za niepłacenie alimentów.
Pewien czas temu drwiny w Polsce wywołała informacja, że Breivik za wymordowanie kilkudziesięciu osób został skazany na 21 lat. Owszem. Tyle tylko, że norweskie prawo stanowi, iż pod koniec tego okresu spotka się specjalna komisja i oceni, czy Breivika można wypuścić. Jeśli decyzja o zwolnieniu nie zostanie podjęta, to morderca będzie siedział dalej. Podobny system obowiązuje w wielu innych krajach, np. w USA i Wielkiej Brytanii.
Coś takiego, jak rozumiem, zamierzano wprowadzić także w Polsce. U nas jednak zadanie przerosło parlamentarzystów, podobnie zresztą jak w 1989, gdy za trudna do pojęcia okazała się myśl, aby najpierw wprowadzić karę dożywocia, a dopiero potem wprowadzać moratorium na karę śmierci.
Inne tematy w dziale Polityka