Wróciłem właśnie z filmu „Jack Strong”. Od razu mówię: polecam. Najnowsze dzieło Pasikowskiego trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej sceny (chociaż niby wiemy, co się wydarzy), a w dodatku daje jasne świadectwo bohaterstwa Ryszarda Kuklińskiego. Przy czym, warto zaznaczyć, film podkreśla ludzki wymiar działania pułkownika. To człowiek, który robi swoje, ale się boi. Szczególnie widać to w scenie, gdy dowództwo informuje oficerów sztabu o obecności wśród nich szpiega.
Przede wszystkim jednak, „Jack Strong” jest odtrutką na skierowaną przeciw postaci Kuklińskiego propagandę. Przy okazji premiery filmu niektórzy (ci co zawsze, zresztą) próbują inicjować debatę „czy Kukliński był zdrajcą?”. Fabuła filmu Pasikowskiego ukazuje, że jeśli już, to Kukliński był tym, który zdradzie się oparł. Który uznał, że musi stawić opór władzy nakazującej strzelanie do robotników i wysługującej się Sowietom. I gotowej wziąć udział w III wojnie światowej, oznaczającą dla Polski – Kukliński to wiedział najlepiej – pewną zgubę.
W filmie pada zdanie, które najlepiej podsumowuje to, kim był Kukliński. To nie jest nasz szpieg, to jest nasz sojusznik, mówi jeden z Amerykanów. Oficer Ludowego Wojska Polskiego stwierdził w pewnym momencie, że nie chce już służyć ludowej władzy – chce służyć Polsce. A tym samym musi pomóc Amerykanom w walce przeciw ZSRS.
Inne tematy w dziale Polityka