Bartosz Arłukowicz znalazł się w pewnej niełasce u Donalda Tuska – i faktycznie dosyć kiepsko mu idzie (ale z drugiej strony, komu w tym rządzie idzie dobrze?). Niewykluczone, że padnie ofiarą jakieś kolejnej rekonstrukcji. Zwłaszcza, że premier dał mu 3 miesiące na rozwiązanie problemu kolejek do ważnych usług medycznych.
Być może Tusk będzie się więc rozglądał za nowym ministrem zdrowia (a być może już się rozgląda). Pojawia się więc pytanie: czemu nie dać szansy Jerzemu Owsiakowi? Jego kandydatura jest tak oczywista, że aż dziwne, że nikt na to wcześniej nie wpadł.
Szef WOŚP bez wątpienia zna problemy służby zdrowia. Często zresztą ma różne uwagi do jej funkcjonowania. Udowodnił też, że jest dobrym organizatorem, ma pełno energii, a nawet pewien rodzaj charyzmy. Krótko mówiąc – idealny kandydat.
Nominacja dla Owsiaka byłaby zresztą zgodna z jego własną "narracją". Przecież krytykom swoich poczynań zarzuca "że nic nie zrobili". Szef WOŚP zrobił oczywiście bardzo dużo (no właśnie!), ale zarazem czym są te miliony, które zbiera co roku? To przecież ledwie ułamek procenta z 64 miliardów złotych budżetu NFZ. Dysponując takimi sumami Owsiak dopiero mógłby się wykazać!
Ktoś złośliwy mógłby rzec, że szef WOŚP zbiera z wielką pomocą mediów, korporacji i aparatu państwowego te 35-50 mln, ten promil budżetu NFZ, a potem błyszczy w blasku fleszy i opiniuje działanie szpitali i urzędników – a przecież zarządzanie całą służbą zdrowia byłoby dla niego prawdziwym testem,
Ja złośliwy nie jestem, więc tak nie powiem, bo ja wierzę w możliwości Jerzego Owsiaka. Dlatego niecierpliwie czekam, aż dostanie propozycję objęcia fotela ministerialnego.
Inne tematy w dziale Polityka