Uwaga: Ten wpis nie łamie ciszy wyborczej, chociaż pojawia się w nim słowo "Warszawa".
Niedawno Grudeq zwracał uwagę, że Warszawa wcale nie musi być stolicą Polski. Była to wprawdzie – jak się okazało w puencie tego świetnego wpisu – sztuczka retoryczna, ale moim zdaniem Grudeq trafił w punkt. Zwłaszcza zwracając uwagę na gigantyczną w porównaniu z innymi państwami centralizację panującą w Polsce.
(Wpisu Grudeqa jednak nie linkuje, bo nawiązuje on do referendum, a PKW właśnie stwierdziło, że każde napomnienie o idei referendum może być złamaniem ciszy.)
W wielu krajach część kluczowych instytucji położona jest poza nominalną stolicą. Powody są różne – czasem stolica jest po prostu niezbyt dużym miastem, czasem liczą się tradycje historyczne lub zdecentralizowany system administracji. W każdym razie – mamy szereg przykładów na to, że wycofanie ważnych urzędów poza mury stolicy ma sens.
Przy obecnym rozwoju technik komunikacji, tak naprawdę fizyczne umiejscowienie urzędu nie ma znaczenia – przecież urzędnicy i tak komunikują się mailowo. Co za różnica więc, czy siedzą na sąsiednich warszawskich ulicach, czy w oddzielnych miastach? Jeśli zaś chodzi o transport, to przypominam, że Warszawa wcale nie jest położona tak centralnie. Z Wrocławia chociażby nadal łatwiej się dostać do Berlina lub Pragi, niż do stolicy Polski. Podobnie ze Szczecina – Berlin lub Kopenhaga są dużo łatwiej osiągalne.
Gdyby część instytucji ulokować np. w bardziej centralnie umiejscowionej Łodzi ułatwiłoby to nie tylko dotarcie do nich, ale też stworzyłoby nowe miejsca pracy w tym mieście. Warszawa na pewno bez tych instytucji by sobie poradziła – przecież jest takim biznesowym i aktywnym miastem, prawda?
Poza kwestiami logistycznymi istotne są też strategiczne. Oczywiście, to (miejmy nadzieję) mało prawdopodobny scenariusz, ale w razie jakiegoś konfliktu ewentualny atak na Warszawę spowodowałby paraliż całego kraju. Tam bowiem znajdują się wszystkie ośrodki decyzyjne. Ostatnio MON zarządził nawet przeprowadzkę do Warszawy (z Gdyni) dowództwa Marynarki Wojennej!
Skupienie wszystkiego co ważne, w Warszawie powoduje też znany nam wszystkim od dawna medialny efekt skoncentrowania się na stolicy. Telewizje informacyjne nie są tak naprawdę polskie, a warszawskie, zanudzając miliony Polaków historyjkami ze stolicy, np. że gdzieś kawałek ulicy zalało. Dzieje się tak oczywiście za sprawą także medialnej centralizacji – większość redakcji ma bowiem siedziby w Warszawie (co ciekawe, w Niemczech medialne stolice to Hamburg i Kolonia, a redakcje nie przenoszą się do Berlina właśnie po to, by trzymać dystans od spraw stolicy).
Nie chcę zabierać Warszawie statusu stolicy (chociaż, jak niektórzy czytelnicy zwracali uwagę pod wpisem Grudeqa, od czasu przeniesienia stolicy do Warszawy w Polsce zaczęło dziać się nie najlepiej), ale naprawdę trudno mi zrozumieć, czemu jest ona coraz bardziej niczym czarna dziura – wysysająca do siebie wszystko. To nie jest dobre ani dla Polski, sprowadzonej do roli warszawskich peryferii, ani dla samej Warszawy, stającej się biurokratycznym molochem, coraz bardziej oderwanym od kraju i jego problemów.
Inne tematy w dziale Polityka