GrzechG stwierdził w swoim wpisie, że dyskutowanie o sensie Powstania Warszawskiego jest "szkodliwe i idiotyczne", a przede wszystkim jest "brakiem szacunku do powstańców". To ostatnie sformułowanie pojawia się od początku tegorocznej dyskusji o Powstaniu, głównie w nawiązaniu do tez książki Zychowicza. Zarzucono to także mi, gdy w poprzednim wpisie ośmieliłem się zwrócić uwagę na słuszność tych tez.
A przecież – i to chyba wydaje mi się oczywiste – co innego szacunek dla bohaterstwa żołnierzy (i ludności cywilnej Warszawy), a co innego analiza przyczyn, dlaczego to bohaterstwo musieli wykazywać – i bohatersko ginąć. Ani ja nie negowałem bohaterstwa powstańców, ani nie widziałem, aby ktoś to robił.
GrzechG dodaje jeszcze: Cieszyłbym się, gdyby powstali z grobów, w swoich pięknych mundurach i obili choć trochę szczęki niektórym magikom od naszej historii.
Akurat z mundurami powstańców bywało różnie – wielu z nich w ogóle ich nie miało (chyba, że w końcu zdobyli na Niemcach). Ale nie to jest tu najważniejsze. GrzechG – jak wiele osób, które zapałały świętym oburzeniem na Zychowicza – interpretuje Powstanie wyłącznie przez pryzmat zdjęć polskich żołnierzy z dumą prezentujących zdobytą broń, wyprowadzających z PAST-y niemieckich jeńców, czy też z godnością i żelaznym spojrzeniem wychodzących z miasta.
Gdyby Powstanie sprowadzało się tylko do tego, byłbym z ochotą równie bezrefleksyjny w sprawie Powstania, jak GrzechG. Ale nie mogą być. Bo pamiętam, że Powstanie, to nie tylko bohaterstwo żołnierzy, ale też rzeź dokonana na bezbronnych miasta. Oczywiście dokonana przez Niemców – i nigdy nie możemy o tym zapomnieć. Ale jeśli GrzechG już chce podnosić z grobów poległych w 1944 roku, to może niech podniesie mieszkańców Woli – tych, którzy pewnie nawet nigdy nie zobaczyli żadnego powstańca. Te tysiące ludzi poddanych Holokaustowi – jak najbardziej dosłownemu, bo ich zwłoki natychmiast palono.
Oni nie mieli "pięknych mundurów" i nawet gdyby chcieli walczyć – to nie mieli jak. To naprawdę ciekawe, co Oni by powiedzieli. Czy "obijaliby szczęki" za rozważania na temat słuszności decyzji podjętej przez sztab AK.
Dowództwo Armii Krajowej już w 1943 roku zaplanowało, że Warszawa nie może zostać objęta powstaniem, bo jest zbyt ludna i zbyt ważna jako centrum polskiej kultury, polityki i gospodarki. Decyzji tej trzymano się aż do lipca 1944 roku. Jeszcze na kilkanaście dni przed Powstaniem, z Warszawy wysłano tysiące sztuk (zdobytej i wyprodukowanej) broni na prowincję. Wszystkim to się wydawało racjonalne – i nagle przestało być takie oczywiste. Dlaczego?
Warto się nad tym zastanawiać. I wcale nie oznacza to negowania bohaterstwa tych, którzy ruszyli do walki, spełniając swój żołnierski obowiązek.
Inne tematy w dziale Polityka