Kiedy tylko w sobotę wyszedłem na ulicę Warszawy (jeszcze nie zamienionej w Wenecję), natychmiast otoczyły mnie wolontariuszki ubrane w charakterystyczne żółte stroje. ”Czy podpisze się pan pod wnioskiem o referendum w sprawie odwołania pani prezydent?”, zapytały.
Wolontariuszki były nieco rozczarowane, gdy dowiedziały się, że ode mnie podpisu nie uzyskają (no bo nie mieszkam w stolicy, inaczej bardzo chętnie), ale energicznie rzuciły się w poszukiwaniu kolejnych podpisów. Obserwując ich krzątaninę nie zdziwiło mnie, że podpisów pod wnioskiem o referendum jest już 110 tysięcy.
Osobiste spotkanie z działaczami walczącymi o warszawskie referendum ucieszyło mnie tym bardziej, że półtora miesiąca temu przewidywałem ich pojawienie się. Pod koniec kwietnia pisałem na łamach GPC o tym, że referendum ws. odwołania prezydenta Elbląga pokazało w jakim kierunku powinny iść wydarzenia w Warszawie:
Mieszkańcy tego – do tej pory – twardego bastionu PO mieli dosyć rządów Partii Miłości i odwołali prezydenta miasta. Teraz dojdzie w Elblągu do wyborów, które okażą się testem nie tylko dla PO, ale także dla opozycji. I takich sprawdzianów może być więcej – wszystko zależy tylko od determinacji opozycji (…) Nieudolne rządy Hanny Gronkiewicz-Waltz zrażają do niej i jej partii nawet dawnych zagorzałych zwolenników PO. Kampania na rzecz odwołania pani prezydent (a później kampania wyborcza) byłaby idealną okazją do pokazania patologii rządów PO.
Warszawa i warszawiacy często zapominają o tzw. prowincji lub niewiele o niej wiedzą. Ale podobne zjawisko zachodzi także w drugą stronę. W Polsce mało kto pamięta o tym, że Warszawa jest gigantyczną metropolią, gdzie mieszka ok. 5 proc. ogółu polskich wyborców – i możemy się zżymać na warszawocentryzm mediów oraz polityków, ale akurat stanowisko prezydenta stolicy jest faktycznie najważniejszym urzędem samorządowym w naszym kraju. Dlatego walka o Warszawę ma znaczenie nie tylko lokalne, ale i ogólnopolskie – co wykazała chociażby kariera Lecha Kaczyńskiego.
Odebranie Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz, a tym samym, symbolicznie, PO, będzie wielkim wydarzeniem, mogącym wpłynąć na losy całej polskiej sceny politycznej. I moim zdaniem – wbrew opinii wielu politologów, do upadku HGW naprawdę może dojść.
Tak zwani eksperci twierdzą, że podpisy pod wnioskiem o referendum zdobyć żaden problem, ale mobilizacja elektoratu w celu przekroczenia progu ważności referendum to już co innego. Owszem, ale nie można przy tym zapominać, że Warszawa jet właśnie taką narodową sceną. To nie jakieś senne prowincjonalne miasteczko. Kiedy już dojdzie do referendum – a to jest raczej pewne już w tej chwili, to czeka nas wiele miesięcy politycznego spektaklu, który będzie angażował wszystkie media, a także samych warszawiaków.
W sytuacji powszechnej mobilizacji – a do takiej zapewne dojdzie – przekroczenie progu nie będzie problemem. Warszawiacy pójdą do urn chociażby po to, aby wziąć udział w angażującym całe miasto wydarzeniu.
Do tego kolejne wypowiedzi HGW (np. ostatnia po niedzielnym zalaniu części miasta: Klimat się zmienia, musimy być gotowi na takie ulewy) sprawiają wrażenie po prostu samobójczych. Ta kobieta albo zatraciła polityczny instynkt samozachowawczy, albo nigdy go nie miała – a korzystała tylko z przychylności wielu mediów i środowisk. Teraz ochronna kurtyna opadła.
Inne tematy w dziale Polityka